Przyszedł na mszę. Człowiek znany, rozpoznawalny. To było najpierw. Potem ksiądz od ołtarza krótko go powitał. Potem ten rozpoznawalny nie został, wyszedł.
Jeszcze jako kleryk założył oratorium dla młodzieży i kolegium dla biednych chłopców. Jak to zrobił nie zaniedbując studiów, pozostanie tajemnicą.