Zarząd JSW nie pojawił się 4 lutego na rozmowach w siedzibie spółki, ponieważ stało pod nią kilka tysięcy górników.
Rozmowy po południu rozpoczęły się więc 10 km od Jastrzębia, w Gminnym Ośrodku Kultury w Świerklanach. Przed godziną 18.00 znów zostały jednak przerwane ze względu na coraz większą liczbę protestujących na zewnątrz. Strony mają się przenieść jednak do siedziby Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
O godzinie 13, na którą wcześniej zapowiadano rozmowy w siedzibie Jastrzębskiej Spółki Węglowej, przed wejściem do niej stał tłum kilku tysięcy górników. Rzecznik Międzyzakładowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Piotr Szereda wyszedł do nich. Mówił rozemocjonowanym ludziom o otrzymanej propozycji, żeby dalsza część rozmów odbyła się Katowicach. - Dajcie nam normalnie rozmawiać! - apelował. - Tamta strona powinna wiedzieć, że mamy wasze wsparcie - wołał do tłumu. Tłumaczył, że zarząd spółki próbuje teraz wykazać, iż strona związkowa nie panuje nad protestującymi górnikami. A to mogłoby osłabić pozycję negocjacyjną związkowców. - Nie dajmy się podzielić! - wołał Piotr Szereda.
Z krzyków dobiegających z tłumu wynikało, że nie wszyscy się z nim zgadzają. - Jadymy na Kato! - wzywał donośnie łysy młodzieniec. Inni umawiali się na kolejny protest w Jastrzębiu. Ktoś z tłumu przerwał rzecznikowi krzykiem o wyprowadzaniu ze spółki „takiej kasy, że głowa boli”. Górnicy zaczęli wtedy skandować: „Zło-dzi-eje! Zło-dzi-eje!”. W czasie tego protestu zebrani niecenzuralnie wzywali też do ustąpienia prezesa Zagórowskiego.
Ostatecznie jednak większość protestujących rozeszła się około 13.30 spod siedziby spółki. Wcześniej w czasie środowego protestu bywało chwilami gorąco: niektórzy z protestujących rzucali w dziennikarzy relacjonujących ich protest petardami, w jedną z kamer trafił też worek napełniony wodą.
Czy rzeczywiście Międzyzakładowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy panuje jeszcze nad tym protestem? Związkowcy odpowiadali nam, że na kopalniach protest w żadnym stopniu nie wymyka się spod kontroli i jest prowadzony w sposób w pełni bezpieczny. Gorzej jest na mieście, gdzie ludzie zwołują się m.in. przez portale społecznościowe. - Zarząd prowokuje ludzi. Ludzie z zarządu i ze strony rządowej powinni sobie uświadomić, że w Jastrzębiu jest inaczej niż w aglomeracji katowickiej, gdzie kopalnie są rozproszone. Tutaj w ciągu kilku minut pod siedzibą spółki może stanąć całe miasto - powiedział nam Piotr Szereda.
- Im bardziej te rozmowy będą się przedłużać, tym gorzej dla wszystkich – dodał Zenon Dąbrowski, przewodniczący ZZG JSW Ruch Borynia, członek Międzyzakładowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego. - Jesteśmy gotowi odrobić poniesione straty w wydobyciu, ale musi być zawarte porozumienie. Tymczasem to już ósma doba! Jeśli wartość tego strajku jest niższa niż posada prezesa Zagórowskiego, to ja się dziwię właścicielowi – stwierdził.
Dla związkowców odwołanie prezesa Zagórowskiego to główny warunek porozumienia. Twierdzą, że ten prezes nie gwarantuje realizacji ewentualnego porozumienia, bo nie dotrzymał poprzedniego. Oskarżają go też o niegospodarność i nietrafione inwestycje, które, ich zdaniem, przyczyniły się do obecnej złej kondycji spółki.
Mimo zastrzeżeń związkowcy są umiarkowanymi optymistami w sprawie możliwości zawarcia porozumienia. Przyznają, że osiągnęli pewien postęp w czasie nocnych rozmów z wtorku na środę w siedzibie JSW.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość
4 lutego 2015 roku, protest przed siedzibą Jastrzębskiej Spółki Węglowej
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Leon XIV do abp Wachowskiego: będą cię poznawać nie po słowach, ale po miłości
"Gdy przepisywałam Pismo Święte, trafiałam na słowa, które odniosłam do siebie, do swojego życia".
Nikt nie jest powołany do rozkazywania, wszyscy są powołani do służenia.