Nigdy więcej przemocy! Nigdy więcej wojny! Nigdy więcej terroryzm! – wołał na zakończenie spotkania w Asyżu Benedykt XVI.
„Pokój i sprawiedliwość są nierozłączne – one muszą tworzyć przyszłość świata” – mówił buddysta Phra Phommolee. „My agnostycy, niewierzący, przyrzekamy szanować przekonania innych. Przyrzekamy, że razem z wierzącymi będziemy poszukiwać nowych dróg pokoju, podając sobie dłonie na jego znak” – podkreśliła reprezentantka ateistów. Ich obecność na spotkaniu w Asyżu była szeroko, ale pozytywnie komentowanym novum. Pytałam o to wielu uczestników spotkania. Bracia z Taize, obecni jak zawsze w Asyżu na spotkaniach międzyreligijnych, wyjaśnili mi, że to krok do przodu i pełen miłości gest obecnego papieża. Gest, dodam, daleko wybiegający w przyszłość, gest także – jak sądzę – głęboko misyjny. Subtelny, ale niewykluczone że przyniesie obfity owoc.
Jako ostatni przemówił Benedykt XVI: „Nigdy więcej przemocy! Nigdy więcej wojny! Nigdy więcej terroryzmu! W imię Boga niech każda religia przyniesie światu Pokój i Sprawiedliwość, Przebaczenie i Życie!” – zawiesiwszy głos, dodał poza przygotowanym tekstem: „Życie, które prowadzi nas do wieczności, życie wieczne”. Rozległy się owacje na stojąco.
Na zakończenie spotkania Papież w znanym wszystkim geście podniósł ręce do góry, jakby chciał przytulić każdego z osobna. Zerwały się owacje. Ale nieco onieśmielony aplauzem – zresztą w czasie całego spotkania wiwatowano głównie na jego cześć – w przyjacielskim geście poklepał po ramieniu stojącego po prawicy Bartłomieja I. Patriarcha Ekumeniczny natychmiast zareagował na papieskie „przynaglenie” i także i on wysunął dłoń w kierunku kipiącego entuzjazmem tłumu. Benedykt XVI, wyraźnie zadowolony, spojrzał na Rabina Rosena. Żyd uśmiechnął się od ucha do ucha i naśladując papieża, także on pomachał do zgromadzonych. To symboliczne porozumienie zainicjowane przez Benedykta XVI było gestem uznania, szacunku i niezwykłego wyczucia ze strony papieża. Ten (jak to komentowało w sali dla prasy wielu dziennikarzy) niezwykle skromny i aż onieśmielający przez to papież mówi do ludzi nie tylko słowami, ale i gestem, mimiką, postawą. Jakby chciał wydostać się z nałożonego mu na siłę „pancernego przebrania”. Gest poklepania po ramieniu stojących obok przywódców, ale i wcześniejsze, kiedy za każdym razem, gdy po złożeniu przyrzeczenia podchodzili do papieża wyznawcy innych religii, a on, mocno posunięty już wiekiem sędziwy papież, podrywał się na znak szacunku i wstawał, znaczyły więcej niż niejedno przemówienie. Jako chrześcijanka, katoliczka obserwowałam to ze wzruszeniem: tak z pewnością zachowałby się Chrystus. Ten, który z miłości i szacunku umywał innym nogi, Ten Który rozmawiał z innowiercami, odsuniętymi na margines ludźmi. Nie nachalnie, ale dyskretnie, jak Benedykt XVI, ale i Jan Paweł II, głosił całym sobą Dobrą Nowinę całemu światu. Jezus 2000 lat temu i dziś w Asyżu, za pośrednictwem swojego ziemskiego Namiestnika. Czy nie tak rozwiewają się wszelkie wątpliwości i spory wokół Asyżu?
Warto przyjechać na kolejne spotkanie do Asyżu – jestem przekonana, że będzie – tu rozpraszają się wszelkie wątpliwości. Celem tych spotkań nie jest nawracać innych, rozmywać sens czyjejś religii. Tu chodzi o pokój, o los świata. O kres nienawiści i przemocy. A jak podkreślał Jan Paweł II, i co dalej czyni jego następca, w wielu zakątkach ziemi to religia stała się zaczynem niezgody, prowokatorem nienawiści. Ale jeśli wnikliwie przyjrzeć się gestom Papieży, uważny obserwator dostrzeże ciche wołanie, świadectwo Miłości. Ewangeliczne, misyjne, niewypowiedziane.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.