Polacy krytycznie podchodzą do romansowania i flirtowania osób, które mają już małżonków lub stałych partnerów. Badania na liczącej 1080 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych przeprowadził CBOS w lipcu br., a wyniki opublikował dzisiaj.
Zdecydowana większość ankietowanych uważa, że romanse przynoszą więcej strat niż korzyści. Bardzo krytyczna jest przede wszystkim ocena moralna relacji intymnych, ale także tych bardziej niewinnych, sprowadzających się do flirtu.
Około dwóch trzecich badanych mówi o niedopuszczalności flirtowania osób w związkach (66 proc. i 70 proc.), a jeszcze większa ich część (79 proc. i 80 proc.) wyraża dezaprobatę znajomości, w których dochodzi do kontaktów fizycznych. Respondenci mniej surowo oceniają flirty i romanse osób wolnych, aniżeli będących w związku. O ile więc flirt osoby wolnej z kimś pozostającym w związku oceniany jest relatywnie najmniej krytycznie, o tyle fizyczna zdrada partnera, raczej jednogłośnie traktowana jest jako niedopuszczalna.
Więcej niż dwie piąte ankietowanych uważa, iż ludzie zdradzają stałego partnera, gdy chcą przeżyć coś nowego (44 proc.) lub kiedy w ich związkach nie dzieje się najlepiej (41 proc.). Jedna czwarta sądzi, że takie relacje mogą stanowić antidotum na codzienne problemy (26 proc.), niskie poczucie własnej wartości (23 proc.), czy też samotność (23 proc.), podczas gdy zdaniem jednej piątej są one efektem zauroczenia, zakochania (19 proc.).
Mniejsza część respondentów jest zdania, iż romansującymi powodują bardziej przyziemne pobudki, że wykorzystują oni okazję, która się nadarza (15 proc.), postępują zgodnie z ludzką naturą (13 proc.) lub nie potrafią oprzeć się pokusie, gdy są uwodzeni (10 proc.). Nieliczni podzielają pogląd, iż takie zachowania są skutkiem kryzysu więzi międzyludzkich, że stałe związki nie mają w dzisiejszych czasach dużej wartości (6 proc.) lub że zdrady są obecnie zjawiskiem powszechnym (2 proc.). Co ósmy badany (12 proc.) nie ma zdania na ten temat.
Opinie na temat przyczyn romansów są zróżnicowane społecznie. O ile mężczyźni częściej uważają, że nawiązywanie takich relacji leży w naturze ludzkiej, o tyle kobiety w większym stopniu sądzą, iż doprowadzają do nich codzienne problemy, samotność oraz potrzeba potwierdzenia swojej atrakcyjności. Na ten ostatni powód częściej wskazują też badani z co najmniej średnim wykształceniem. Im starszy i lepiej wykształcony respondent, tym rzadziej przyczynę nawiązywania takich kontaktów upatruje w nudzie, kryzysie w stałym związku, bądź w pojawieniu się nowego uczucia. Nie bez znaczenia dla opinii na temat romansów okazuje się zaangażowanie religijne: ankietowani częściej praktykujący religijnie przypisują mniejsze znaczenie skłonnościom leżącym w naturze ludzkiej, natomiast popularniejszy wśród nich jest pogląd, iż ludzie dopuszczają się zdrady wtedy, gdy zostają uwiedzeni.
Większość badanych (56 proc.) nie zgadza się ze stwierdzeniem, że to, czy dojdzie do romansu zależy głównie od kobiety. Nieco bardziej podzielone są opinie na temat drugiego wymienionego stereotypu – niespełna połowa ankietowanych (46 proc.) nie wierzy, że prawie każdemu mężczyźnie zdarza się „skok w bok”. Odmiennego zdania jest niemal dwie piąte respondentów (38 proc.), a co szósty (16 proc.) nie potrafi zająć jednoznacznego stanowiska w tej sprawie.
Prawie trzy czwarte respondentów (72 proc.) negatywnie ocenia konsekwencje romansów. Co szósty (17 proc.) wyraża w tym względzie opinię ambiwalentną, a tylko trzech na stu (3 proc.) twierdzi, że korzyści z takich relacji przewyższają ponoszone w ich wyniku straty.
We wszystkich grupach społeczno-demograficznych większość ankietowanych dostrzega przewagę negatywnych skutków romansowania. Szczególnie często wskazują na nią rolnicy (83 proc.), osoby prowadzące własną działalność gospodarczą (82 proc.), praktykujący religijnie co najmniej raz w tygodniu oraz deklarujący prawicową orientację polityczną (79 proc.). O ujemnym bilansie romansów nieco rzadziej niż pozostali mówią robotnicy niewykwalifikowani (59 proc.), a co jedenasty z nich (9 proc.) uważa, że pozytywne skutki takich relacji przeważają nad negatywnymi.
13 maja br. grupa osób skrzywdzonych w Kościele skierowała list do Rady Stałej Episkopatu Polski.