W USA przebywa z tygodniową wizytą arcybiskup Józef Kowalczyk, który przybył tu na zaproszenie zakonu paulinów z sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown w stanie Pensylwania. Prymas Polski zdążył już odwiedzić Nowy Jork.
Powrót hierarchy do Polski zaplanowano na środę.
Sanktuarium w Doylestown stało się miejscem pielgrzymek nie tylko Polaków, ale i Amerykanów oraz wiernych innych narodowości. Arcybiskup Kowalczyk zwrócił uwagę, że paulini stworzyli klimat przyciągający także ludzi urodzonych w innej kulturze i duchowości.
Prymas, który przybył w poniedziałek do Doylestown z związku z uroczystościami ku czci św. Anny, uznał sanktuarium za miejsce ważne nie tylko pod względem religijnym, lecz także integracji polskiej społeczności w Ameryce. Takie miejsce jest bardzo potrzebne - mówił metropolita gnieźnieński - by w wielkiej wspólnocie ludów i kultur, jaką są Stany Zjednoczone, przestrzeń tożsamości kultury polskiej miała zagwarantowane miejsce.
"Obecna wizyta mnie pouczyła, jak Polacy, którzy opuścili swoją ojczyznę za chlebem, żyją duchem ojczyzny, potwierdziła, jak ją kochają, nauczyła, jak należy doceniać ich troskę o to, żeby się w Polsce dobrze działo" - ocenił arcybiskup Kowalczyk w rozmowie z PAP.
Dodał, że wizyta uzmysłowiła mu, iż Polacy w USA potrzebują "pomocy duchowej", którą daje im właśnie "duszpasterstwo polonijne". Prymas podkreślił przy tym, że sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown to "duchowa stolica Polonii amerykańskiej na tej półkuli", spajająca polonijną wspólnotę.
W trakcie poniedziałkowego spotkania w redakcji nowojorskiego "Nowego Dziennika" arcybiskup Kowalczyk mówił także o misji Jana Pawła II, sytuacji Kościoła katolickiego w Polsce i ważnej roli rodziny. Zaznaczył, że nie zajmuje się polityką, a winą za uwikłanie kapłanów w politykę obarczył samych polityków.
"W Polsce jest masa polityków, którzy nic nie potrafią sami zrobić, tylko się pchają w cień dzwonnicy, chcą być w zakrystii i mówią językiem biskupa, a nie wypracowali żadnego własnego" - przekonywał metropolita gnieźnieński. Krytykował kłótnie i wzajemne oskarżenia polityków przekonanych, że w ten sposób buduje się dobro wspólne.
Prymas wskazał przy tym na brak kultury politycznej i języka dialogu. Spór o krzyż przed pałacem prezydenckim nazwał "manipulacją polityków, którzy nie byli żadnymi politykami". Podniósł potrzebę szacunku Polaków do samych siebie, ale też do drugiej osoby. Krytykując polityczny infantylizm, arcybiskup podkreślił konieczność dojrzałej pracy nad tym, co Polaków powinno łączyć.
"Jest w tej chwili jedyna szansa, która się pojawiła na przestrzeni dziejów, żeby wykorzystać historyczny moment. Takiej szansy Polska nigdy w przeszłości nie miała. Zamiast gloryfikować błędy, powinno się gloryfikować szanse" - akcentował arcybiskup Kowalczyk. Zwrócił też uwagę, że za granicą nie zawsze trafna jest ocena wydarzeń w Polsce, bo jest to trudne, jeśli nie dzieli się codzienności i trudów samych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.