Ostrożność ludzi wierzących co do przeszczepiania narządów może wynikać z faktu, że mają oni wątpliwości czy dawca po tzw. śmierci mózgowej rzeczywiście nie żyje - uważa o. dr n. med. Jacek Norkowski OP, etyk i lekarz medycyny.
Według najnowszych badań CBOS 96 proc. dorosłych Polaków uważa za słuszne przeszczepianie narządów pobranych od zmarłych, a na oddanie po śmierci własnych narządów do transplantacji godzi się 85 proc. Odsetek sprzeciwu jest najwyższy (14 proc.) wśród głęboko wierzących. Badanie przeprowadzono w dniach 2-8 czerwca na 1164-osobowej próbie dorosłych Polaków.
Zgodę na pobranie narządów do przeszczepu innym wyraża 75 proc. osób uważających się za „głęboko wierzące”, nie aprobuje tego 14 proc. Z kolei wśród „całkowicie niewierzących” pozytywnie do tej idei nastawionych jest 96 proc., a negatywnie 4 proc.
Zdaniem o. Jacka Norkowskiego OP, etyka i lekarza medycyny, ostrożność ludzi wierzących może wynikać z faktu, że mają oni wątpliwości czy dawca po tzw. śmierci mózgowej rzeczywiście nie żyje.
Dominikanin podkreślił, że zdania w tej kwestii są podzielone nawet w środowisku medycznym. Powołał się przy tym na nazwisko Norma Barbera, australijskiego specjalisty w dziedzinie badań nad transplantacją, według którego większość lekarzy transplantologów, którzy wykonują przeszczepy, samemu zgłasza deklarację sprzeciwu. – Czyli nie chcą być dawcami. Dlaczego, jeżeli tak bardzo zalecają to innym ludziom? – pyta dominikanin.
Według CBOS, ogromna większość badanych (89 proc.) oddałaby za życia nerkę potrzebującej osobie z najbliższej rodziny, 52 proc. zrobiłaby to dla dalekiego krewnego, a 49 proc. dla przyjaciela. Dla obcego człowieka taki akt poświęcenia wykonałoby 28 proc. respondentów.
W opinii o. Norkowskiego, jeżeli dawca ma zdrowe obydwie nerki i cieszy się dobrym stanem zdrowia, to „dawstwo jednej nerki nie jest, statystycznie rzecz biorąc, wielkim ryzykiem” i „można to potraktować jako rzeczywisty akt miłosierdzia”.
Jak podkreślił, sam zgadza się ze stanowiskiem grupy lekarzy, że diagnoza tzw. śmierci mózgowej nie oznacza rzeczywistej śmierci osoby ludzkiej i w takich przypadkach "”obieranie narządów wiąże się z zabiciem dawcy”. – Kościół katolicki nie powinien tego akceptować, natomiast duży stopień akceptacji już nastąpił – uważa dominikanin.
„Rodziny osób, które ucierpiały w wypadku, dość często nie chcą się zgodzić na zaprzestanie pomocy i wszczęcie procedur pobierania narządów. Ja się tym ludziom absolutnie nie dziwię” – mówi o. Norkowski i podaje przykład Agnieszki Terleckiej. – Sprzeciw uratował jej życie. Miała już orzeczoną śmierć pnia mózgu. Ojciec w ostatniej chwili wymusił zmianę. Dziewczynę przewieziono do Bydgoszczy, tam ją wybudzono i poddano pomyślnej rehabilitacji. W ciągu około roku wróciła do gimnazjum, a teraz studiuje – powiedział duchowny.
Dominikanin zaznaczył jednak, że nie chodzi mu o generalny sprzeciw wobec przeszczepiania narządów, ale o szerszą dyskusję m.in. na temat etycznych wątpliwości wokół śmierci mózgowej. Jego zdaniem, w rozmowie o korzyściach z transplantacji, opinii publicznej należy się doprecyzowanie definicji śmierci, po której pobierane są narządy do przeszczepu, gdyż nie wszyscy lekarze reprezentują w tej kwestii jednakowe stanowisko.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.