W odpowiedzi na tekst Andrzeja Grajewskiego „Reporter i świadek” (GN nr 28) - list Jerzego Mączki i odpowiedź ks. Stanisława Filipka.
W odpowiedzi na tekst Andrzeja Grajewskiego „Reporter i świadek” (GN nr 28) odniosę się głównie do epizodów, w których pojawia się moje nazwisko. Nigdy nawet nie przyszłoby mi do głowy, ze osoba duchowna (ks. Filipek) może tak (…) konfabulować.
W sprawie masakry na Gikondo zeznawałem czterokrotnie. (…) Moje relacje dla wszystkich zainteresowanych są identyczne. (…) Jakiekolwiek, nazwijmy to, manipulacje rzeczywistością, przez wzgląd na ofiary, którym w sensie dosłownym zaglądałem prosto w oczy, aby móc ratować tych dających jeszcze oznaki życia, choć śmiertelnie rannych, byłyby wprost niewyobrażalną, jak też niewybaczalną niegodziwością.
(…) Nigdy nie byliśmy wraz z kolega (tylko którym?) wyrzuceni z domu pallotyńskiego. (…) Jeśli prawda jest „ostry konflikt”, w jakim rzekomo byłem z ks. Filipkiem po masakrze i fakt rzekomego wyrzucenia nas z Gikondo, to dlaczego dobrowolnie:
– uwieczniłem na zdjęciu księży Filipka i Więcaszka podczas opatrywania Emanuela i nieznanej mi kobiety, do czego zachęciłem ich słowami, iż nawet za piętnaście lat zdjęcie będzie stanowić dowód rzeczowy ich przyzwoitej postawy podczas masakry?
– samodzielnie i z narażeniem życia pokonałem trasę z Amahoro do siedziby pallotynów na Gikondo, po usłyszeniu od „łącznościowców” z UNAMIR o wzywaniu pomocy przez pallotynów przez radiotelefon?
– zdecydowałem się spędzić z pallotynami na Gikondo noc po uzyskaniu od nich informacji o obiecanej im, przez belgijskich komandosów, ewakuacji następnego dnia rano, aby czuli się bardziej bezpiecznie?
– postanowiłem towarzyszyć im podczas ewakuacji przez Belgów, na wypadek gdyby zdarzyło się cos nieprzewidywalnego, gdyż wspomniani komandosi wylądowali w Kigali z pogwałceniem prawa międzynarodowego?
– zapewniłem im dalsza ewakuacje wojskowym samolotem transportowym do Nairobi tak szybko, jak to zdołałem uzgodnić z moim Szefem Operacji Wojskowych UNAMIR, belgijskim płk. Balisem, czyli po ok. 2 godzinach. Pallotyni dotarli z oddalonej od Gikondo o ok. 2 km szkoły francuskiej, do której komandosi ich dowieźli. Przekazałem im następnie swoje zapewnienie, iż samoloty będą tak długo czekać na nich, aż ja osobiście zezwolę pilotom na odlot, po umieszczeniu wszystkich pallotynów w samolocie.
– złamałem prawo międzynarodowe, umożliwiając odlot do Nairobi (bez paszportów, o które mnie zapytali dwaj oficerowie bangladescy z Movement Control) ciemnoskórej siostry Bellancili i ciemnoskórego brata pallotyna? W ten sposób definitywnie zapewniłem im ostatnia szanse wydostania się z tego piekła, jakim byłoby dla nich pozostawanie w ich kraju, w warunkach wojny domowej.
– przyjąłem oficjalna listę ewakuowanych pallotynów, w postaci naprędce napisanej karteczki, od ks. Bazana przed odlotem samolotu, na której były telefony kontaktowe z nimi w Brukseli, aby powiadomić ich tak szybko, jak tylko sytuacja w Rwandzie będzie na tyle bezpieczna, ze ich powrót będzie możliwy
– po wyzwoleniu Kigali przez RPF, z narażeniem bezpieczeństwa, wraz z kolega zdecydowałem się ponownie zamieszkać u pallotynów na Gikondo, aby ograniczyć do minimum efekty plądrowania pomieszczeń przez miejscowa ludność?
– zaangażowałem się w naprawę głównego zasilania wody, w siedzibie pallotynów na Gikondo, wykorzystując podległych mi brytyjskich techników wojskowych, którym udało się uzupełnić brakujące elementy hydrauliczne w instalacji, uprzednio rozkradzione?
Moje stosunki z ks. Filipkiem istotnie uległy ochłodzeniu, gdy usłyszałem od niego o zamiarze podniesienia nam opłaty za czynsz z tytułu wynajmowania pomieszczenia u pallotynów. Ks. Filipek swoja decyzje tłumaczył wzrostem cen po wojnie, ale nie wziął pod uwagę faktu dokonania opłaty za czynsz na początku kwietnia, za trzy miesiące z góry, przez całą naszą trojkę oficerów UNAMIR. Decyzje ks. Filipka przyjęliśmy spokojnie, oświadczając, ze w tej sytuacji wyprowadzamy się i nie zarobi na nas ani grosza.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.