Co go zgubiło? – To, że miałem mocną głowę i zawsze mogłem dużo wypić. Inni już zdrowo mieli w czubie, a on dopiero zaczynał się dobrze bawić. – Do pół litra nigdy we dwójkę nie siadałem. Musiał być litr. Fragment książki "Wyznania księży alkoholików" Stanisława Zasady wydanej nakładem wydawnictwa Znak.
Co go zgubiło?
– To, że miałem mocną głowę i zawsze mogłem dużo wypić.
Inni już zdrowo mieli w czubie, a on dopiero zaczynał się dobrze bawić.
– Do pół litra nigdy we dwójkę nie siadałem. Musiał być litr.
Misja jak bajka
Afryka jest piękna. Tak uważa.
Powiatowe miasto na Pomorzu. Siedzimy w dużym refektarzu. Na ścianach murzyńskie płaskorzeźby i wielka mapa Czarnego Lądu. Na niej mnóstwo czerwonych serduszek. To siedziby misji, które prowadzi jego zgromadzenie.
Spędził tam kilka lat. Ewangelizował murzyńskie plemiona w dzikim buszu.
– To była misja… Jak bajka… – W głosie słychać tęsknotę.
Mówi, że gdyby nie alkohol, byłby tam do dziś.
Kolejarz
Do kościoła miał ze trzy kilometry. Kawałek bitą drogą, reszta po błocie, przez las. Chodził nią często – był ministrantem.
Dom religijny. Jak cała wieś. Pamięta maj: pod wieczór wszyscy schodzą z pola i zbierają się pod drewnianym krzyżem. Śpiewają Litanię do Matki Boskiej.
– To było prawdziwe święto wioski – wspomina.
Po nabożeństwie starsi rozmawiali, a on grał z kolegami w piłkę.
Po podstawówce poszedł do zawodówki kolejowej, chociaż uczniem był dobrym. Trzy lata nauki i pierwsza praca. Został nastawniczym – pilnował, by pociąg wjechał na właściwy tor.
Nie ukrywa: miał ambitniejsze plany. Chciał zostać marynarzem albo leśnikiem. Po zawodówce robi zaoczne technikum. W maju zdaje maturę, a w sierpniu jedzie pociągiem do Gdańska zobaczyć strajk w stoczni. Na bramie widzi obrazy Matki Bożej i portrety Papieża.
Kilka tygodni później jest już w nowicjacie.
Powołanie czuł od dziecka. Ale próbował je zagłuszyć. Potem, kiedy był w technikum, powiedział sobie, że jak zda maturę – zostanie księdzem. Po maturze bił się jeszcze z myślami.
– Papież, a potem Solidarność pomogli mi wybrać – mówi.
I komisja wojskowa, przed którą jesienią miał się stawić po odbiór wezwania do służby zasadniczej. Nie chciał iść do wojska.
Wybrał zakon. Poznał przypadkiem ojców i zaprosili go do siebie. Szukał wtedy swego miejsca w życiu. To spodobało mu się najbardziej. Zakonnicy jeździli na misje do dalekich krajów, znali świat.
Ale nie tylko dlatego tutaj przyszedł. Był wcześniej w seminarium diecezjalnym – zobaczyć, jak tam jest. Wyjechał zniechęcony. Tam sztywność, a tutaj prostota, nikt nie udaje na siłę pobożności. Pamięta, że zakonnicy zaprosili go na obiad, zabrali do tartaku po drewno. Traktowali jak swojego.
Przełożony też rozmawiał z nim normalnie. Pytał, czy pije i pali. Kiedy Mirek odpowiedział mu, że czasem tak, nie był zgorszony. Powiedział tylko, że w seminarium palić nie można.
– O piciu nawet nie wspomniał – mówi dziś ojciec Mirosław. – Było oczywiste, że klerycy nie piją.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.