Co niszczy wspólnotę i jakich księży i biskupów Kościół dziś potrzebuje? Odpowiada biskup Artur Ważny.
Piotr Kosiarski: Jak w praktyce brać odpowiedzialność za Kościół?
Bp Artur Ważny: Brak odpowiedzialności wynika z braku relacji. Jeśli mam z kimś relację, jeżeli kogoś znam lub poznaję go coraz bardziej, czuję się za niego odpowiedzialny. A jeśli jestem za kogoś odpowiedzialny, chcę pomóc mu nieść pewne sprawy, czuję z nim solidarność, pragnę dzielić z nim to, co trudne, ale także to, co piękne i radosne. W relacji ważne jest również zaufanie. Przejawia się ono na przykład w tym, że ktoś odpowiedzialny za określone dzieło w Kościele obdarza mnie zaufaniem, powierza mi odpowiedzialność za ten obszar, a ja ją przyjmuję. Zaufanie, którym ktoś mnie obdarzył, mobilizuje mnie do brania odpowiedzialności.
Uciekanie od odpowiedzialności może również wynikać z myślenia, że trudności, z jakimi zmaga się Kościół, nie dotyczą mnie bezpośrednio. A jednak autor Pierwszego Listu do Koryntian napisał, że „gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki” (1 Kor 12,26). W jaki sposób grzech jednej osoby wpływa na całą wspólnotę?
Pierwotnym przykładem takiego wpływu jest to, co stało się w raju, kiedy jedność Adama i Ewy została zniszczona, bo pojawił się grzech. Wydarzenie to pokazuje, że każdy grzech osobisty wpływa na wspólnotę i dzieje się tak nawet wtedy, kiedy tego grzechu nie widać. Jeśli grzeszę, zmieniam się ja, zmienia się moje serce i podejście do drugiej osoby. Na tym polega relacja, że kiedy jeden jej element ulega przekształceniu, zmienia się ona cała. A dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy grzechy są widoczne i publicznie uderzają w drugiego. Wówczas jeszcze bardziej ranią one wspólnotę. Grzech sprawia, że oddalam się od Boga i zaczynam się Go bać – z kogoś, kto jest miłosierny, dobry, dał mi mnóstwo drzew i w dodatku ostrzegł, że jedno z nich nie jest bezpieczne, robię Osobę, która mnie ogranicza. A później, zamiast dostrzegać winę w sobie, przypisuję ją drugiemu. I w ten sposób oskarżamy się nawzajem. To bardzo niszczy wspólnotę – widzimy to teraz w kontekście Kościoła sosnowieckiego – i nie możemy być na to obojętni.
Trudne wydarzenia z diecezji sosnowieckiej dotyczyły duchownych. Jakich księży i biskupów Kościół dziś potrzebuje?
Przypomina mi się 11. rozdział Ewangelii według świętego Mateusza, w którym Jezus mówi: „Uczcie się ode Mnie” (Mt 11,29) i: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi” (Mt 11,25). Dlatego jeśli mówimy o tym, kim ma być kapłan i biskup, to wydaje mi się, że w pierwszej kolejności uczniem, który wysławia i uwielbia Boga. Nie liderem i szefem, ale uczniem i synem, który odkrywa w Bogu Ojca. Takie spojrzenie całkowicie zmienia posługę. Jezus mówi również, że wszystko, co ma, otrzymał od Ojca (por. Mt 11,27). Z tymi słowami związana jest świadomość, że wszystko jest dziełem Boga, a ja znam Jego serce, które kocha każdego człowieka. Wraca do mnie również obraz z dnia przyjęcia święceń biskupich, gdy modliłem się przed Najświętszym Sakramentem 15. rozdziałem Ewangelii według świętego Łukasza, a więc przypowieścią o synu marnotrawnym. Miałem wtedy doświadczenie, że jestem powracającym do Boga synem, który potrzebuje Jego miłosierdzia, bo sam jest słaby. Przeżyłem tę modlitwę w taki sposób, że Ojciec mnie przytulił, a następnie odwrócił moje spojrzenie, tak że widziałem wszystko z Jego perspektywy. I On wtedy powiedział: „Patrz i rób to, co Ja”. W tym fragmencie są ponadto piękne słowa: „A gdy [syn – przyp. red.] był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go” (Łk 15,20). Chodzi więc o bliskość, czułość i głoszenie tego, że Ojciec przywraca godność dziecka Bożego, daje szatę, sandały i wkłada na palec pierścień, czyli przekazuje dziedzictwo, które ma dawać Kościół. Wszystko to czyni w wolności, nie chcąc przymuszać syna. I myślę, że o to chodzi w posłudze kapłańskiej i biskupiej. Jesteśmy od tego, by udzielać bogactw i darów Bożych, a więc sakramentów, i przekazywać łaskę; nie od tego, by z niej okradać i stwarzać granice broniące do niej dostępu. Papież Franciszek często powtarza, że mamy tendencję do tego, by bardziej kontrolować niż obdarzać łaską
A jednak wielu ludzi właśnie tak postrzega księży i biskupów – jako kuratorów życia „zwykłych” wiernych.
Dla mnie bardzo odkrywcze było niedawne spotkanie z abp. Rinem Fisichellą, który wspomniał, że zapomnieliśmy o prorockim wymiarze Kościoła, zbudowanym przecież nie tylko na fundamencie apostołów, ale również proroków. Apostolskość wybrzmiewa dość często, na przykład w liturgii. Ale prorockość została z Kościoła wyeliminowana i jest to całkowicie niezgodne z jego biblijnym charyzmatem.
Czym jest wymiar prorocki?
To inaczej charyzmatyczność. Apostolskość to aspekt nadzorujący, hierarchiczny i jest on potrzebny. Ale przez to, że zapomnieliśmy o prorockim wymiarze Kościoła, zrobiliśmy się sztywni, kontrolujący i oparci na zasadach. Oczywiście zasady nie są czymś złym i potrzebujemy ich, kiedy wymiar charyzmatyczny za bardzo się „rozchwieje”. Ale gdy aspektu prorockiego nie ma w ogóle, przychodzi śmierć. Zostaje sama litera. Dlatego potrzebujemy dziś odbudować prorocki wymiar Kościoła. O tym, że ważna jest zarówno apostolskość, jak i prorockość, wiedzieli również uczniowie, którzy w czasie przemienienia na górze Tabor zobaczyli obok Jezusa reprezentującego Prawo Mojżesza oraz Eliasza – proroka. Są to dwa wymiary, których bardzo w Kościele potrzebujemy.
Czy Kościół w Polsce dostrzega potrzebę „ducha prorockiego”?
Obecnie prorockość zaczyna się budzić i coraz głośniej wybrzmiewać w Kościele. Owszem, może przez to wydawać się niektórym nieco roszczeniowa, egzotyczna i zbyt intensywna. Ale wcześniej tak bardzo się jej baliśmy, że całkowicie ją usunęliśmy. Dziś musimy wrócić do równowagi. Osobiście chcę dostrzegać prorocki wymiar Kościoła. Oczywiście nie oznacza to, że apostoł nie może być charyzmatykiem, a charyzmatyk apostołem – wymiary prorocki i apostolski powinny się ze sobą łączyć, bo inaczej Kościół nie będzie Kościołem. A musi nim być, by wypełniać misję, którą Bóg mu powierzył.
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier". Autorzy: bp Adam Ważny i Piotr Kosiarski. Wydawnictwo WAM
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).