Wbrew pozorom nie chcemy narzekać na zmieniający się klimat ani na wysoką temperaturę, wilgotność powietrza czy świecące od dłuższego czasu słońce. Tym razem chodzi o ciszę.
Kilkadziesiąt lat temu Kazimierz Pawlak, główny bohater kultowej trylogii Sylwestra Chęcińskiego, w filmie „Nie ma mocnych”, próbując podsłuchać, jakich argumentów używa jego wnuczka Ania, by przekonać swojego niedoszłego męża do do ślubu kościelnego, przykładając ucho do drzwi, powiedział: „Cicho jak w kościele”. Czy to porównanie będzie zrozumiałe dla współczesnego pokolenia? Mamy poważne obawy, by sądzić, że nie.
Wypłoszeni ze świątyń
Wrocławska katedra, poniedziałek godz. 11. Wchodzimy na chwilę. Siadamy w pobliżu wyremontowanej nie tak dawno przepięknej ambony ozdobionej płaskorzeźbami wykonanymi w alabastrze i już po chwili z ust przewodnika wycieczki, która zajęła miejsca po drugiej stronie nawy głównej, dowiadujemy się co nieco o autorze tych rzeźb, poznajemy historię świątyni, znajdujących się w niej obiektów, przy których warto się zatrzymać. Niestety okazuje się, że ów pan około czterdziestki ma konkurencję. Za nami bowiem zasiadła grupa dzieci, najwyraźniej nie bardzo zainteresowanych zwiedzanym obiektem sakralnym. Ich przewodniczka ma mikrofon i niewielki głośniczek. Dzięki takiemu wyposażeniu z jednej strony udaje jej się przekrzyczeć swoich podopiecznych, z drugiej – nie daje żadnych szans swojemu konkurentowi (a może współpracownikowi?) w oprowadzaniu turystów po zabytkach Wrocławia. Nie mija pięć minut, a matkę dolnośląskich kościołów odwiedza kolejna grupa, tym razem niemieckojęzyczna.
– W ten sposób katedra, podobnie jak wiele innych kościołów, została wyłączona jako miejsce modlitwy w ciągu dnia – mówi bp Andrzej Siemieniewski, dodając, że kiedyś ludzie nawiedzali te miejsca, by choć przez krótką chwilę w ciszy rozmawiać z Bogiem. – Dziś zostali przepłoszeni przez turystów – zauważa ksiądz biskup. Zwraca przy tym uwagę, że fakt, iż ktoś wchodząc do kościoła, przenosi tu rozgadanie i rozgardiasz z ulicy, jest czymś zwyczajnym. – Człowiek może odzwyczaić się od ciszy, jeśli całymi godzinami, miesiącami i latami, bez względu na to, czy pracuje czy odpoczywa, przebywa w atmosferze hałasu, dlatego trzeba pomóc mu, by w świątyni doznał przemiany i zrozumiał, że znajduje się w przestrzeni świętej. To zadanie dla duszpasterzy – zaznacza.
Jako przykład podaje instytucje świeckie. – Jest wiele miejsc wypełnionych ciszą, ale nie tylko ze względu na to, że onieśmielają zwiedzających i że czują oni nieodpartą potrzebę milczenia. Po prostu ludzie mają świadomość, że tej ciszy się wymaga. Przypomina się o tym stosownym napisem, a jeśli ktoś się zapomni, wówczas obsługa delikatnie, a jednocześnie stanowczo przypomni mu o odpowiednim zachowaniu. Trzeba po prostu przenieść podobne zwyczaje do kościołów, szczególnie tych, które są często i chętnie zwiedzane przez turystów. Nie możemy oczekiwać, że bez nauki i przypominania ludzie sami będą w sobie rozwijać świadomość sacrum w kościołach. Bez nauki ta świadomość będzie raczej więdnąć. Jest potrzeba przypominania, że kościół, jeśli jest miejscem rozmowy, to z Panem Bogiem – mówi bp Andrzej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.