Bp Jan Ozga: Kościół w Kamerunie jest nadal bardzo tradycyjny

Kościół nasz żyje dzisiaj tak, jak kiedyś i to nadaje mu siłę, która przyciąga do niego ludzi i uczy, jak żyć lepiej na co dzień – powiedział KAI polski biskup misyjny Jan Ozga, ordynariusz diecezji Doumé-Abong’ Mbang w środkowym Kamerunie. Podczas swego krótkiego pobytu w Polsce przedstawił różne, niekiedy zaskakujące dla Europejczyków przejawy miejscowych zwyczajów i sposobów myślenia.

Reklama

Jaki jest cel przyjazdu Księdza Biskupa do naszego kraju?

– Przede wszystkim chciałem nawiązać kontakty z dobroczyńcami misji tutaj, w Polsce, podziękować im za ich wkład i pomoc, zachęcić do dalszego wspierania nas. Następnie szukam nowych misjonarzy, którzy chcieliby przyjechać do Kamerunu – księży zakonnych i diecezjalnych, sióstr i świeckich. Kościół w tym afrykańskim kraju jeszcze przez długie lata będzie potrzebował dobrych misjonarzy.

Dlatego chcę tu szukać kontaktów, dziękować i zachęcać, by Kościół nasz mógł posługiwać miejscowej ludności w wymiarze wiary i na różnych płaszczyznach życia codziennego, np. w dziedzinie opieki zdrowotnej, w szkolnictwie, w różnych projektach rozwojowych.

Poza tym przyjazd do Polski to jest także pobyt w ogóle w Europie, a więc m.in. odwiedziny różnych dykasterii w Rzymie. Chcemy zobaczyć, jak są tam odbierane nasze projekty, które tam złożyliśmy, rozmawiamy na ten temat, szukamy dobroczyńców, którzy by nam pomogli.

Jak to się stało, że znalazł się Ksiądz Biskup w Kamerunie? Czy zawsze odczuwał Ekscelencja powołanie misyjne?

– Nie, nie od początku tak było. Święcenia kapłańskie przyjąłem w 1981, po czym pracowałem duszpastersko w Rzeszowie do 1985, a następnie w farze w Łańcucie. I właśnie w tym mieście na początku maja 1986 zrodziło się moje powołanie misyjne. Otóż na zakończenie Mszy ksiądz proboszcz poprosił mnie, żebym przeczytał ogłoszenia parafialne, a wśród nich był list episkopatu Polski do kapłanów, w którym znalazł się m.in. apel o stu misjonarzy jako darze Kościoła polskiego dla Kościoła powszechnego na ręce Jana Pawła II na zakończenie II Kongresu Eucharystycznego. Przebiegał on pod hasłem „Do końca ich umiłował”.

Gdy przeczytałem to zdanie, stało się dla mnie jasne, co mam robić i w trzy dni później zgłosiłem się do arcybiskupa Ignacego Tokarczuka i to on wysłał mnie na misję jako „dar Kościoła polskiego dla Kościoła powszechnego”.

Czy od razu skierowano Księdza Biskupa do Kamerunu?

– Tak, od razu do Kamerunu. Ale najpierw w 1987 rozpocząłem roczny kurs przygotowań w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie i w rok później poleciałem do Kamerunu, gdzie pracował już ksiądz Karol z archidiecezji przemyskiej i ja go zastąpiłem. Zresztą nie byłem sam, gdyż udaliśmy się tam w trójkę, bo tylu się nas zgłosiło na misje.

Rozesłanie nas nastąpiło w bardzo uroczystej oprawie. Podczas Mszy św. na Placu Defilad w Warszawie w czerwcu 1987 były 173 osoby, gotowe do wyjazdu na misje. Ojciec Święty Jan Paweł II nas błogosławił i wkrótce potem rozjechaliśmy się do kilkunastu krajów świata.

Tak więc moje powołanie związane było także z osobą naszego papieża, który w pewnym stopniu doprowadził do tego, że jestem od 36 lat misjonarzem, z tego 27 lat jako biskup.

Jak wyglądały pierwsze lata posługi Ekscelencji na ziemie afrykańskiej?

– Najpierw 9 lat byłem proboszczem parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Nguélémendouka, która obecnie jest sanktuarium maryjnym. Od 21 listopada 1991 byłem wikariuszem generalnym diecezji Doumé-Abong’ Mbang, a 24 stycznia 1997 zostałem jej biskupem.

Jakie są główne problemy waszej diecezji? Czy jest coś, co ją wyróżnia na tle Kościoła kameruńskiego?

– Nasza diecezja powstała 14 września 1955 roku, zajmuje powierzchnię 37 tys. km kw. Na tym obszarze działa 30 misji, w których pracuje 70 kapłanów, z tego ok. 85 proc. to księża rodzimi, ok. 30 sióstr i 500 katechistów. Mamy 52 kleryków i 8 diakonów. Jest położona w lasach zwrotnikowych, ma więc charakter rolniczy. Przeważają małe poletka, na których kobiety uprawiają głównie maniok, kukurydzę, bataty czy banany, podczas gdy mężczyźni – kawę i kakao oraz polują. Wielkie przemysły do nas jeszcze nie dotarły, zresztą na całe szczęście.

Kościół prowadzi swą misję ewangelizacyjną przez takie dzieła jak służba zdrowia, oświata, duszpasterstwo różnych środowisk, uczymy miejscowych ludzi, jak lepiej sadzić arachidy, jak lepiej uprawiać ziemię, jak się organizować, tworzyć wspólnoty i działać razem. Budujemy szkoły, szpitale, różne miejsca, gdzie ludzie mogą się spotykać, bo jeszcze ta wspólnotowość nie jest tu zbyt rozwinięta. Kościół jest więc tutaj taki, jak kiedyś, gdy przez lata był tą siłą, która skupia ludzi wokół siebie i uczy ich żyć na co dzień, dbać o zdrowie, tworzy podstawy szkolnictwa, troszcząc się o integralny rozwój człowieka.

Specyfiką naszego Kościoła lokalnego jest duży udział świeckich w jego życiu i organizacji, którzy bardzo pomagają w różnych strukturach kościelnych.

Misjonarze zagraniczni to po dwóch marianów, franciszkanów i fidejdonistów [misjonarzy diecezjalnych]. Oni wszyscy są z Polski. Jesteśmy ostatnim narodem misyjnym tutaj. Wcześniej posługiwali u nas Francuzi, Niemcy, Holendrzy, Włosi, ale wszyscy już wyjechali. Jesteśmy ostatnią nacją, która przekaże doświadczenie Kościoła rzymskokatolickiego dzisiejszemu człowiekowi na tym terenie.

Dodam jeszcze, że episkopat kameruński liczy obecnie 26 biskupów i jest jednym z większych w Afryce.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama