„Państwo to ja”. Dziwne, gdy słowa Ludwika IV powtarzają uważający się za demokratów przywódcy.
Czy powinniśmy religii uczyć w szkole? W ciągu ostatnich 34 lat – religia wróciła do szkół w roku 1990 – to pytanie w przestrzeni publicznej pojawiało się już wiele razy. Co istotne, stawiano je z różnych perspektyw. Pytali wierzący, autentycznie zatroskani o religijne wychowanie młodzieży. No bo czy między lekcją wuefu i matematyki da się sensownie przekazać nie tylko wiedzę, ale też budzić wiarę i miłość? Puszczali je jednak w publiczny obieg także ci, którzy z pobudek antyreligijnych (czy może tylko antykościelnych) nie chcieli religii w szkołach. Największą tragedią tych dyskusji było dla mnie to, że wielu katolików, także tych uważających się za intelektualną elitę, nie zauważało tej różnicy w podejściu do zagadnienia. I bezmyślnie przyklaskiwało tym drugim, sławiąc czasy, gdy lekcje religii odbywały się w katechetycznych salkach….
Ministerstwo Edukacji planuje destrukcję obowiązującego dotąd systemu. Niby religii ze szkół się nie wyrzuca, ale. Ale możliwe będzie łączenie na lekcjach religii uczniów z różnych klas i poziomów edukacyjnych. Ale zajęcia będą się mogły odbywać tylko na pierwszej i ostatniej lekcji. Ale stopień z religii nie będzie wliczany do średniej. Ale w przyszłym roku ograniczy się liczbę godzin z dwóch do jednej tygodniowo.
Hm. Ciekawe gdyby tak łączyć klasy na lekcjach polskiego albo matematyki, prawda? No, teraz już nie w ramach klas I-III i IV-VIII, ale już IV-VI i VII-VIII jak najbardziej. Ciekawe co by było, gdyby lekcje wuefu mogły odbywać się tylko na pierwszej albo ostatniej godzinie… Dajmy spokój. Bo czy tak czy inaczej jest to łamanie obowiązującego w Polsce prawa. Konstytucji, przyjętego przez Polskę konkordatu i nawet obowiązującego prawa oświatowego. Łamane są prawa rodziców, którzy mają prawo chcieć by ich dziecko pobierało naukę religii w szkole oraz Kościołów i związków wyznaniowych (nie tylko Kościoła katolickiego), bez zgody których nie wolno zmieniać dotychczasowych zasad. Ale co tam prawo. Jest rewolucyjna czujność…
Co można zrobić? Katolickie tygodniki proponują: wyślijmy do MEN stanowczy protest. W tym tygodniu do wszystkich dołączono stosowną ulotkę. Wystarczy podpisać – najlepiej przez więcej osób – i wysłać. Albo podpisać protest w internecie. Pod adresem: lekcjereligiiwszkole.pl
No i jeszcze jedno. Pamiętają Państwo co znaczy słowo minister? No dobrze, niech będzie i ministra (brrr!). Zaglądam do łacińsko-polskiego słownika. Jest! Sługa, pomocnik, wykonawca. Czyli służąca, pomocniczka, wykonawczyni. Nie pani i władczyni. To ma być Służba Edukacji Narodowej. Minister – każdy, Pierwszego Ministra nie wyłączając – ma służyć dobru obywateli, a nie decydować według własnego widzimisię wbrew ich woli, bo ma taką władzę i może. Wbrew, bo przecież nie ma przymusu, by na religię chodzić, prawda? Ci którzy nie chcą, dzieci nie posyłają (albo dorośli sami nie chodzą). Ci, którzy chcą, mają takie prawo. Ministra zaś ma usłużyć. Sprawić, żeby nie tylko prawa niewierzących, ale i wierzących były szanowane.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.