Dziś praktycznie wszystkie katolickie Kościoły wschodnie znajdują się w regionach ogarniętych konfliktami.
Wielu wiernych decyduje się na emigrację. Naszym obowiązkiem jest ich dobrze przyjąć i zapewnić im odpowiednią opiekę duszpasterską. Wskazuje na to w rozmowie z Radiem Watykańskim ks. Pascal Gollnisch, dyrektor L'Œuvre d'Orient, katolickiej organizacji niosącej pomoc chrześcijanom wschodnim.
Przypomina on, że we wspólnocie Kościoła każdy katolik, bez względu na to skąd pochodzi, jest u siebie. Choć dla państwa może być migrantem czy uchodźcą to dla Kościoła jest po prostu jednym z wierzących, który ma prawo do posługi duszpasterskiej, a także do uszanowania swej duchowej tożsamości.
Ks. Gollnisch podkreśla, że katolików wschodnich nie można zmuszać do praktykowania swej wiary w obrządku rzymskokatolickim. Na dłuższą metę trzeba zadbać o rozwój duszpasterstwa w ich własnym obrządku. Musimy uznać naszą katolickość. Zauważa, że tam, gdzie udaje się to przeprowadzić, miejscowi katolicy zostają wzbogaceni przez tradycje Kościołów wschodnich. Przekonują się, że liturgie można sprawować na różne sposoby, a różne ryty wzbogacają się wzajemnie. Dotyczy to również teologii, która w tradycjach wschodnich wywodzi się z innych źródeł, chętniej odwołuje się do greckich ojców Kościoła.
Dodaje on, że chrześcijanie wschodni ubogacają też nasze Kościoły swoim świadectwem. Przybywają z regionów dotkniętych wojną. Spotkali się tam z okrucieństwem, ale też z postawami heroicznymi, prawdziwie ewangelicznymi, upodabniającymi do Chrystusa. Oni przypominają o potrzebie przebaczenia. Tym bardziej, że w dzisiejszym świecie nikt poza chrześcijanami nie używa już tego słowa – dodaje dyrektor L'Œuvre d'Orient.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).