- Wiara w reinkarnację jest niebezpieczna dla humanizmu, a także dla sprawiedliwości społecznej - mówi s. Michaela Pawlik ze Zgromadzenia Sióstr Dominikanek Misjonarek Jezusa i Maryi.
Dzisiaj wielu ludzi z Europy czy USA zafascynowanych jest pięknymi hasłami o pokoju i sprawiedliwości głoszonymi przez wyznawców Kryszny czy Buddy. Tymczasem sama wiara w reinkarnację niesie ze sobą nie tylko zagrożenia społeczne, ale przede wszystkim duchowe. – Jest ona niezgodna z Objawieniem Bożym, czyli z Pismem Świętym – kwituje krótko s. Michaela. Ponadto może być objawem choroby psychicznej. – Wiara ta może wynikać z błędnych wniosków wyciąganych z doznań psychicznych. Takim doznaniem jest np. „cofanie się”, wędrówka po poprzednich wcieleniach… Zdarza się to zwykle przy rozszczepieniu jaźni, które jest doznaniem psychicznym występującym najczęściej w schizofrenii – wyjaśnia s. M. Pawlik.
Wiara w reinkarnację wiąże się często z okultyzmem, hipnozą, sugestią czy z praktykowaniem jogi. Człowiek, który podąża tropem hinduizmu, zaczyna odchodzić – prędzej czy później – od Jezusa Chrystusa. Warto skonfrontować Jego nauczanie, chociażby naukę zawartą w ośmiu błogosławieństwach, z tą zawartą w starożytnych Wedach. – Do XIX w. istniała praktyka sati, czyli palenia wdów po śmierci męża. Dziecko traciło nie tylko ojca, ale i matkę – mówi pielęgniarka z Indii. Reforma z XIX w. zaczerpnęła z nauki chrześcijańskiej, określającej pozycję wdów, i to już od starożytności.
– Opowiadał mi pewien misjonarz, że jeszcze 50 lat temu w okolicach Rajapuru składano bogini Kali ofiary z dzieci. Tak było podczas epidemii cholery. Ich krew miała ułaskawić boginię – wyjaśnia. Warto jeszcze podkreślić, że sam wielki Mahatma Gandhi, chcąc ukrócić nieludzkie praktyki hinduizmu, opracował wraz z innymi postępowymi Hindusami tzw. neowedanty. Zawarte są w nich treści biblijne i chrześcijańskie, a niewielu Hindusów zdaje sobie sprawę, że ze starożytnymi okrutnymi Wedami mają one niewiele wspólnego. – Śmiem przypuszczać, że gdyby nie kontakt świata hinduskiego z chrześcijaństwem, tamte prawa obowiązywałyby do dzisiaj – twierdzi s. Michaela.
I może zamiast zakończenia. Pisałem ostatnio o pielgrzymce motocyklistów do Rzymu na beatyfikację Jana Pawła II. Otóż jeden z nich miał na szyi zawieszony amulet z Chin, z jakimiś literami. W drodze powrotnej uczestnicy zwiedzali Asyż. Stanęli także przed kościółkiem Porcjunkuli, za nawiedzenie którego można uzyskać odpust zupełny. Właściciel amuletu nie chciał wejść, twierdząc, że już dosyć kościołów zobaczył… W pewnym momencie, gdy stał u progu i wciąż się wahał, spadł jego chiński „medalik”. Trudno było uwierzyć, tym bardziej że był uwiązany grubymi rzemieniami. Po nawiedzeniu bazyliki mężczyzna zawiesił na szyi krzyżyk oraz postanowił przemodelować nieco swoje życie...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.