Mimo całej empatii ten, kto żyje w bezpiecznym kraju nigdy do końca nie pojmie realiów wojennego życia.
Leniwy rzymski poranek. Ze znajomym sączymy kawę przyglądając się turystom. Przy sąsiednim stoliku mama próbuje zapanować na trojgiem rozbrykanych dzieci, których buzie oblepione są czekoladą. Maluchy raz po raz wybuchają śmiechem a mój towarzysz ma łzy w oczach. Czuję się zagubiona nie chwytając kontekstu. Po chwili przez ściśnięte gardło mówi: „nasze dzieci się już tak dźwięcznie nie śmieją, wojna wymazała uśmiech z ich twarzy”. Mój towarzysz to ksiądz z Ukrainy, który przyjechał do Włoch, by mówić o rozgrywającym się dramacie, ponieważ, jak wciąż powtarza, jego obowiązkiem jest przypominanie o tragedii rozgrywającej się w tym kraju, bo milczenie i obojętność powodują straty nie mniejsze od spadających bomb czy dronów kamikadze.
Jego opowieść to historia człowieka, który wie, że żyje tylko dlatego że tak chce jeszcze Bóg. Jak jeszcze długo,tego nikt nie wie.Kilka dni później od biskupa Charkowa słyszę: „Mój każdy dzień, to jak czekanie na rozstrzelanie”. Testament dawno już spisał a na jego biurku leży teczka z nieustannie aktualizowanymi dyspozycjami dotyczącymi diecezji - na wypadek śmierci. Mimo całej empatii ten, kto żyje w bezpiecznym kraju, na którego niebie samoloty, co najwyżej rysują barwną flagę z okazji święta republiki, nigdy do końca nie pojmie realiów wojennego życia.
Jedną z jego odsłon jest duszpasterstwo, które biskup Charkowa nazywa – misją trwania przy człowieku. – Gdy widzisz matkę leżącą na mogile swego dziecka, co możesz zrobić? Możesz jedynie przy niej stać – mówi bp Paweł Gonczaruk. Podkreśla, że ludzie przychodzą do kościoła choćby po to, by tam posiedzieć. Mówią, że w domu nie wytrzymują tego siedzenia i czekania na śmierć. Z Bogiem jest im łatwiej. Wiara sprawia, że pewne rzeczy inaczej się przeżywa. – Ból i cierpienie jest, ale nas nie niszczy – mówi biskup Charkowa wyznając, że w tym wojennym czasie zachęca ludzi do głośnego mówienia Bogu, o tym co przeżywają; o ich cierpieniach i lękach. Rozpaczliwy krzyk też może być modlitwą, dzięki której odkrywamy moc w Bogu.Wojna mocno dotyka głębi ludzkiej duszy. Jeżeli tam jest pusto, to ta pustka przemówi bardzo mocno.Imperialistyczne władza, przemoc, agresja to owoce choroby serca człowieka, duchowej choroby.
Stąd, jak mówi biskup Charkowa, jeśli chcemy, aby nasz świat był humanitarny, musimy zadbać o to, aby nasze serca były humanitarne. A będą takie tylko wtedy, gdy będzie w nich Boża miłość. Tego też uczy wojna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).