Przed tygodniem przez Polskę przeszła fala orszaków Trzech Króli. Zagrożona jest wiara, dobro. Poniewierana jest człowiecza godność, zagrożony byt Rzeczypospolitej. Potrzebne pospolite ruszenie.
Królewski tytuł jakby spowszedniał? Bo prawidło, iż król jest jeden, z dawnej epoki się wywodzi. A poza tym, gdy przed tygodniem mieliśmy w kalendarzach «Trzech Króli», to uproszczona tytulatura. Ewangelista pisze „Mędrcy ze Wschodu”. I niekoniecznie trzej. Intrygować może kraj ich pochodzenia – Wschód. Wszelako dawna tradycja, oparta na innych jeszcze źródłach, pozwala na jakieś uściślenia także z imionami owych trzech: Kacprem, Melchiorem, Baltazarem. Te wątki zostawmy biblistom i historykom, a w rubryce zatytułowanej «Komentarze» pokomentujmy. Co?
A no to, że od dawnych czasów tamto wydarzenie – kimkolwiek by byli owi królowie czy też mędrcy – stało się nośnikiem bogatych treści. A że postaci (wraz z imionami) są tajemnicze, to i przydatne w przekazie tajemniczych treści. Jakby tak zebrać owe tajemnice kryjące w sobie głębię treści objawienia światu Dziecięcia Jezus, to można by wiele ksiąg napisać. I ludzie to zrobili. Jedne księgi historycznie naświetlające sprawę, inne geograficznie, jeszcze inne symbolicznie – od imion owych… Jak współczesne nam orszaki. No właśnie – Mędrców, czy też Królów. Wielość pomysłów ludzi organizujących owe parady jest bogata. I ciekawa.
A przed tygodniem przez miasta, miasteczka i wioski przeszła fala orszaków Trzech Króli. Nie słyszałem, ani czytałem o jakichś licytacjach, kto miał więcej uczestników. Rozumiesz, Czytelniku, do czego piję. Na wielu byli reporterzy – lokalnych gazetek, regionalnych tygodników, parafialnych telewizji, uczestników wszelakich portali. Zupełnie nie orientuję się, czy stacje telewizyjne, te ogólnopolskie (by nie rzec „europejskie” czy światowe) zauważyły ten barwny i intrygujący temat. Nie orientuję się, bo jeszcze przed świętami wyłączyłem zasilanie mojego telewizora, dekodera i anteny; kabla ni szklanego, ni miedzianego nie mam. Nie posądzajcie mnie o zacofanie albo o jakieś fobie. Tam po prostu nie ma co oglądać, a jeszcze mniej słuchać. Choć nie tak dawno, mimo różnych zastrzeżeń, było co. Nie jestem na tyle zarozumiały, by sądzić, żem najmędrszy nad Wisłą, Odrą i Złotym Potokiem. W związku z tym sądzę, że podobnych, a-telewizyjnych reakcji było i jest więcej. Sprawdzić można na internetowych portalach agencji statystycznych.
Przeglądnąłem zatem kilka fotogalerii w wielomutacyjnym «Gościu Niedzielnym» i innych stronach internetowych oraz filmików na YouTube. Mnogość relacji i mnogość pomysłów. I mnogość ludzi, wśród których nieraz trudno odróżnić organizatorów od uczestników – widzów. Wszyscy, a przynajmniej większość jest jakoś aktywna. Radość, spokój, wspólnota. I akcją wyrażona, i strojami, i śpiewami (bo nie tylko tradycyjne kolędy, ale inne piosenki i śpiewy „na temat”). Porządek, bezpiecznie, radośnie. Bez gwiazdek. Owszem, jest jedna, wielka. No i co ważne – nie ma ram wiekowych. Starsi panowie ze staropolskimi wąsami, niemłode panie wystrojone na różne sposoby, młodzież płci obojej w roli funkcyjnych od różnych poruczeń – także jako straż porządkowa. W niektórych miejscowościach pożarna straż ubezpieczająca wydarzenie. No i dzieci… przy- i wystrojone czasem „na temat”, czasem bez tematu lecz na wesoło. I te na własnych nogach, i te w nosidełku. Próbując to podsumować, rzekłbym: pospolite ruszenie. Królewskie pospolite ruszenie. Na cześć Króla.
Jeśli to pospolite ruszenie, to znaczy, że angażują się wszyscy, a co najmniej znaczna większość obywateli Rzeczypospolitej – tak trzeba owo określenie interpretować. Pospolite ruszenie ogłaszano w razie poważnego i powszechnego niebezpieczeństwa. Więcej – na ratunek Ojczyźnie stawali nie tylko rycerze, ale wszyscy zdolni miecz nosić i łuk napinać. I należało się im wsparcie i pomoc pozostałych.
Czy dziś istnieje zagrożenie? Tak. Zagrożona jest wiara, świadomość dobra, poniewierana jest człowiecza godność, zagrożony jest byt Rzeczypospolitej i to nawet w biologicznym wymiarze, zagrożona jest ciągłość tradycji i narodowych instytucji. To zresztą nie wszystko. I naród to czuje. A że przelewu krwi nie pragnie, wraca do dawnych tradycji, choć nowe sposoby ratowania Rzeczypospolitej w czyn wprowadza.
Dlaczego ową niepełną wyliczankę zagrożeń od wiary zaczynam? A czy to trzeba przypominać? Ile razy w historii wiara, albo jej poszczególne warstwy zagrożone były, tyle razy wrogowie Rzeczypospolitej znajdowali sposobność uderzenia w byt Ojczyzny. Albo inaczej to wywiedźmy: ile razy trzeba było ją ratować, tyle razy Boga i Bożej Rodzicielki wzywano – powszechnie i publicznie. Jak pod Grunwaldem. I nie tylko tam, i nie tylko wtedy. W święto Trzech Króli naród znowu wyśpiewał swoją pieśń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).