Jedyna katolicka parafia w Strefie Gazy, która liczy 120 wiernych daje teraz schronienie ponad 700 chrześcijanom różnych wyznań. Pracujące w niej zakonnice śpią w habitach, gotowe w każdej chwili do niesienia pomocy, a nawet oddania życia.
- Zerwanie rozejmu oznacza śmierć, zniszczenie i nędzę – podkreślił papież Franciszek przypominając na Anioł Pański, że „w Gazie jest tak wiele cierpienia i brakuje podstawowych środków do życia”. Ojciec Święty jest w stałym kontakcie z siostrą Nabilą Saleh, która w parafii Świętej Rodziny ogarnia codzienną egzystencję tych, którzy w obawie o życie zamieszkali w kościele. Są to całe rodziny z dziećmi, osoby starsze i chore oraz grupa ponad pięćdziesięciorga niepełnosprawnych dzieci, w większości muzułmańskich, którymi od lat z oddaniem opiekują się misjonarki miłości. Kiedy było to jeszcze możliwe żadna z zakonnic nie zdecydowała się na wyjazd, tym bardziej, że kolejna wojna zaskoczyła miejscowego proboszcza poza Gazą i nie może wrócić do swoich ludzi. – Na ile jest to możliwe jesteśmy w stałym kontakcie telefonicznym. Stałem się na świecie głosem cierpiących Palestyńczyków, którym brakuje chleba, wody, elektryczności i nawet podstawowych lekarstw – mówi ojciec o. Gabriel Romanelli. Argentyńczyk należący do Instytutu Słowa Wcielonego wyznaje, że mieszkańcy Strefy Gazy doświadczają obecnie prawdziwego piekła na ziemi.
Parafia Świętej Rodziny znajduje się w potrzasku. Z jednej strony atakują członkowie Hamasu, z drugiej stoją izraelskie czołgi. Nikt bez potrzeby nie wychodzi na ulicę, bo grozi to śmiercią. Sytuacja humanitarna staje się jednak coraz bardziej dramatyczna. Brakuje nawet oleju napędowego do generatora pompującego wodę ze studni. - Pomoc nie dociera, a nawet jeśli jest, to chrześcijanie obawiają się ją przyjąć od Izraelczyków, by w przyszłości nie zostać oskarżonym o bratanie się z wrogiem – wyjaśnia Marie-Armelle Beaulieu, palestyńska chrześcijanka mieszkająca od ćwierć wieku w Jerozolimie.
Siostra Nabila rozpoczęła ostre racjonowanie żywności i wody ludziom, którzy schronili się w kościele. Stało się to konieczne po tym, jak zapasy zaczęły szybko topnieć a na parafię przybyły kolejne osoby, tym razem ze zniszczonego izraelskim pociskiem prawosławnego kościoła św. Porfiriusza. W ostrzale zginęło dwadzieścia osób, w tym rodziny z dziećmi. – Mamy świadomość, że tak naprawdę nikt z nas nie jest bezpieczny. Naszą jedyną bronią jest modlitwa, która daje nam światło do patrzenia w przyszłość z nadzieją – mówi zakonnica z Gazy. Opowiada historię kilkuletniego Eliego, którego, wraz z rodzicami i starszym rodzeństwem, cudem wydobyto spod gruzów świątyni. Gdy chłopiec słyszy nadlatujące samoloty zasłania rękami oczy i krzyczy: „zaraz zginiemy”. – To nie jest ludzkie. Gdzie są te wszystkie rządy i instytucje, które tak chętnie deklarują się obrońcami praw człowieka – pyta siostra Nabila.
Nie jest łatwo żyć pod jednym dachem tak dużej grupie, na dodatek w tak skrajnych warunkach. Mimo oczywistych trudności parafia działa jednak jak dobrze naoliwiona maszyna: uchodźcy podzieleni są na grupy odpowiadające za sprzątanie, przygotowanie posiłków i organizowanie modlitwy. Szczególną troską objęte są dzieci, które próbuje się uratować przed wojenną traumą. Stąd nawet rozkładanie materaców do snu, na każdym wolnym skrawku kościelnej posadzki, staje się okazją do zabawy. Trzeba improwizować, to kwestia przetrwania. Ks. Youssef Asaad, który pod nieobecność proboszcza odpowiada za całą wspólnotę podkreśla, że rytm kolejnym dniom nadaje modlitwa. Po porannej Mszy różne grupy odmawiają różaniec, po południu jest modlitwa przed Najświętszym Sakramentem a na zakończenie wieczorna Eucharystia. W wojennych warunkach odbyło się nawet kilka chrztów. – Choć konfesjonały stały się miejscem na przechowanie bagaży, to ludzie często przystępują do spowiedzi – mówi pochodzący z Egiptu kapłan. Dodaje, że obecny Adwent dla mieszkańców Gazy bardziej przypomina Wielki Post, w którym kolejny raz boleśnie dzielą krzyż Chrystusa. Najgorsza jest niepewność i obawa, że chrześcijan Gazy czekają dramatyczne tygodnie. Od ludzi chroniących się w tamtejszym kościele płynie jedno bałaganie: nie zapominajcie o nas i proście Boga o trwały pokój. – Ta intencja towarzyszy wszystkim naszym modlitwom, nie mamy innych marzeń – mówi siostra Nabila.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Jesteśmy z was dumni, ponieważ pozostaliście tymi, kim jesteście: chrześcijanami z Jezusem” .
Ojciec Święty otworzy też Drzwi Święte w Bazylice Watykańskiej i rzymskim więzieniu Rebibbia.
To nie tylko tradycja, ale przede wszystkim znak Bożej nadziei.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).