Religia w szkole jest kluczowa dla formacji ogólnoludzkiej

Rozmowa KAI dr Anetą Rayzacher–Majewską, konsultor Komisji Wychowania Katolickiego KEP i wykładowcą katechetyki z UKSW.

Reklama

Jakie Pani zdaniem są przyczyny różnic między wsią a miastem?

- Mniejsza anonimowość w mniejszych miejscowościach idzie w parze z większą odpowiedzialnością. Mam wrażenie, że tego brak w dużych miastach – czasem wykorzystuje się w nich swoiste odcięcie od korzeni. Odległość dzieląca od rodziców czy dziadków ośmiela w podejmowaniu decyzji o nieposyłaniu dzieci na religię, lekceważeniu praktyk religijnych. Tam, gdzie pokolenie dziadków jest aktywne w życiu rodziny i wychowaniu najmłodszych, często można spotkać się z tym, że to właśnie dziadkowie uczą modlitw, zaprowadzają do kościoła, opowiadają o Bogu. Wspomniane odcięcie się sprzyja płynięciu z prądem. Miejsce wspólnot opartych na więzach krwi, wspólnych tradycjach zajmuje środowisko, które zachłysnęło się specyficznie rozumianą wolnością. Czasem odcinanie się od religii i wiary jest sposobem na zagłuszenie swojego sumienia – jeśli komuś nie po drodze z Dekalogiem, taka osoba będzie próbowała odrzucić czy wykpić Boże Przykazania zamiast przyznać, że postępuje wbrew nim.

Młodzież nie chce chodzić na religię, tak jak nie chciałaby chodzić pewnie na większość przedmiotów czy jednak jest to wybór świadomie przemyślany?

- Jestem przekonana, że gdyby brak udziału w lekcji religii rodził konsekwencje w postaci obowiązkowego udziału w etyce, to wielu uczniów by do nas wróciło. Nawiązując do hasła pewnej akcji społecznej, można stwierdzić, że aktualnie pytanie o udział w religii sprowadza się do kwestii „Wypiszesz się? Bo możesz”. Najlepiej by było zapytać o to samą młodzież, ale ponieważ od tego roku szkolnego uczę także w szkole średniej, sama spotykałam się wielokrotnie ze stwierdzeniem ucznia: „jestem wierzący, ale mam tyle obowiązków…” i choć był pierwotnie zapisany, to przynosił informację o rezygnacji z religii. To nawet nie jest kwestia pierwszej czy ostatniej lekcji, choć wiadomo, że takie umieszczenie tych zajęć jest dodatkową pokusą dla uczniów, by zrezygnować. Jednak jeśli plan nie jest tak celowo ułożony, że religia jest zawsze pierwsza lub ostatnia, to rozumiem, że czasem tak się zdarzy, bo zawsze jakaś lekcja będzie pierwsza lub ostatnia. Oczywiście, nie wykluczam, że w jakiejś mierze wypisywanie się z religii może być spowodowane niezadowoleniem ucznia z jakości zajęć czy niechęcią do osoby prowadzącej. Jeśli jednak np. matematyczka nie umie wytłumaczyć uczniom zagadnień, to oni nie tylko nie wypiszą się z matematyki, ale także rodzice wydadzą dodatkowe pieniądze na korepetycje. Jeśli nauczyciel innego przedmiotu wykazuje niskie kompetencje psychologiczno-pedagogiczne, nie potrafi wznieść się ponad własne sympatie czy antypatie, to również na tej podstawie nikt nie wypisze się z lekcji, raczej uczniowie cierpią po cichu. Z religią jest inaczej… Wracamy więc do możliwości wypisania się bez braku konsekwencji. Co więcej – w razie trudności z tym przedmiotem mało kiedy następują próby wyjaśnienia czy naprawy sytuacji. Tu dochodzimy do odpowiedzialności rodziców, którzy być może zapomnieli, jak przy zawieraniu sakramentu małżeństwa i chrzcie swoich dzieci zobowiązali się, że po katolicku wychowają potomstwo. Posyłanie dziecka na religię jest wypełnianiem tych zobowiązań, a niestety widzimy, jak w praktyce są one realizowane. Warto więc obudzić sumienia katolickich rodziców.

Co z duszpasterskiego punktu widzenia Kościół powinien zmienić, aby próbować odwrócić ten trend?

- Z jednej strony nieustannie dbać o jakość, ale absolutnie nie oznacza to, iż w moim przekonaniu tej jakości powszechnie brakuje. Raczej mam na myśli rzetelne wypełnianie obowiązków przez katechetów wszelkiego stanu. Weźmy (my, czyli katecheci) sobie do serca słowa Pana Jezusa i bądźmy roztropni jak węże i nieskazitelni jak gołębie. Nie dawajmy pretekstu tym, którzy tylko czyhają na nasze potknięcia i są gotowi wyciągać sytuacje sprzed wielu lat, żeby tylko powiedzieć źle o katechetach i lekcjach religii. Z drugiej zaś strony Kościół powinien w swej duszpasterskiej działalności popracować nad rodzicami. To przecież w zdecydowanej większości oni podejmują decyzje w sprawie udziału dzieci w lekcjach religii. Uświadamiajmy rodzicom znaczenie i wartość tych zajęć, podkreślając przy tym specyfikę lekcji religii i ich relację do katechezy parafialnej, która najkrócej mówiąc za Dyrektorium ogólnym o katechizacji jest relacją komplementarności i zróżnicowania. Podkreślam to, ponieważ z niepokojem obserwuję wypowiedzi bardzo pobożnych i zaangażowanych we wspólnotach rodziców, którzy bez skrupułów wypisują dzieci z religii, zarzucając tym lekcjom, iż nie przyczyniają się do pogłębiania wiary. I tu dochodzimy do wspomnianego zróżnicowania – nie jest kluczową rolą tych lekcji pogłębianie wiary, ale zadbanie o to drugie skrzydło, na którym duch ludzki ma się unosić ku kontemplacji prawdy, jak pisał papież Jan Paweł II w „Fides et ratio”, czyli o rozum. Nie tylko mamy wierzyć, czego wyrazem jest udział w sakramentach i życiu wspólnoty, ale także mamy umieć uzasadniać nasz wiarę i bronić jej, a w tym właśnie są pomocne lekcje religii i przekazywane na nich treści.

A może potrzebne są zmiany w podstawie programowej dotyczącej nauczania religii lub jakieś nowe wytyczne dla samych katechetów?

- Nawet gdyby udało się opracować idealny program, choć muszę dodać, że obecnemu nie mam nic do zarzucenia, to jestem pewna, że znalazłyby się osoby, które i ten idealny program „zepsują” brakiem dobrego przygotowania do lekcji czy gorliwości w prowadzeniu zajęć. Ale także przeciwnie – dla dobrego katechety nawet najsłabszy program nie będzie przeszkodą w tym, by efektywnie głosić Słowo Boże i przekazywać treści przewidziane na poszczególnych etapach edukacyjnych. Nie w programie więc jest rzecz – zwłaszcza, że program i wszelkie materiały pomoce w jego realizacji są naprawdę na dobrym poziomie. Ale nie przekona się o tym uczeń, którego nie ma na lekcji. Katecheci podlegają permanentnej formacji w diecezjach, jeśli jeszcze nie osiągnęli najwyższego stopnia awansu zawodowego, to i w tym obszarze mogą się rozwijać. Odnośnie do katechetów, to od pewnego czasu staram się mocno podkreślać, że za jakość ich pracy w szkole odpowiada w znacznej mierze nadzór pedagogiczny. Dyrektor kontroluje lekcje religii w zakresie metodycznym i dydaktycznym oraz zgodności z programem. Jeśli więc padają stwierdzenia o złej jakości lekcji czy nudnej religii, to może warto przedstawić te spostrzeżenia wpierw samemu katechecie, potem – dyrekcji, dalej – odpowiedzialnym za katechetę po stronie Kościoła. Poza tym o gustach się nie dyskutuje, więc stwierdzenie, że lekcja jest nudna jak dla mnie jest mało znaczące. Proszę, by w takiej sytuacji padały konkretne uwagi, na które można zareagować.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama