Przed weekendem słyszałem o niej, o nim i o nich wszędzie…
Powariowali w tym Chorzowie? A może celtyckie korzenie Ślązaków znowu zaczęły wyłazić? Bo brzmi jakby ktoś święto Samhain chciał obchodzić, czy jakieś inksze Halloween. W sumie, jako doglądający naszego portalowego serwisu Religie, miałbym tam znowu o czym pisać! A tu chodziło tylko o mecz Ruchu.
- Tylko?! – już słyszę oburzenie kibiców Niebieskich.
- Spoko, spoko – odpowiadam (odpowiadam głosom, które słyszę? Nieźle… Ale dobra. Niech będzie). – Spoko, spoko. Też jestem za Ruchem.
Bo tak się złożyło, że Ruch, po miesiącach gry na zastępczym stadionie w Gliwicach, wrócił w miniony weekend do Chorzowa. I to od razu na Stadion Śląski, „Kotłem czarownic” zwany. A że nie idzie im w tym sezonie kompletnie, piłkarze, kibice, i działacze liczyli, że może „magia” Śląskiego pomoże. Zwłaszcza, że na Śląski przyjechał Śląsk. Ten z Wrocławia. Lider ekstraklasy, który rozbił niedawno Legię Warszawa 4:0.
W Chorzowie też padły cztery gole, ale ani Ruch, ani Śląsk meczu nie wygrały, bo skończyło się 2:2. Wygrali za to kibice, bo na trybunach zjawiło się ich niemal 30 tysięcy.
Takie frekwencje to ja rozumiem. I od razu myślę o czasach dziadka, ojca, czy ujka, gdy kibicowało się z podobnym rozmachem. I jeszcze większym, bo na Śląski potrafiło wtedy przyjść i 100 tysięcy ludzi.
To se ne vrati. Ale oni wracają. Szczególnie teraz. W tym dziwnym, tegorocznym, rozbitym na dwa weekendy czasie Wszystkich Świętych. Momencie, w którym czytaliśmy też sobie z Żoną książkę „Asiu. Joachim Marx. Biografia”. Jej autor, Paweł Czado, po raz kolejny opowiada nam o Śląsku naszych przodków, a futbol jest tu… No właśnie. Tylko punktem wyjścia?
Tu mocno bym przestrzelił (strzelił Panu Bogu w okno!), bo jednak fusbal w jego publikacjach zawsze jest na pierwszym miejscu. Ale z drugiej strony, czy nie jest przypadkiem tak, że Śląsk można zrozumieć tylko poprzez fusbal?
Michał Okoński z „Tygodnika Powszechnego” napisał o „Asiu…” następująco:
Pika nożna i Śląsk, fusbal i gołymbie, czyli to, co Paweł Czado kocha, rozumie i opisuje najlepiej. Jego nowa książka to futbolowa ‘Perła w koronie’ – trochę szkoda, że Kutz nie nakręci już biografii Achima Marxa, ale i tak czyta się ją tak, jakby się oglądało film.
Po skończonej wczoraj lekturze, możemy się z Żoną tylko pod tym podpisać. Tak to był film. Nie tylko o Marxie, ale i o naszych przodkach, którym dane był oglądać go w akcji i emocjonować się jego snajperskimi wyczynami.
Co jakiś czas nam „ożywali”. „Przypominali” o sobie.
Zaskakująco intensywna i owocna lektura na tych Wsziskich Śwjytych…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.