Pewno nadal będą zaczynały od podstawowych rzeczy – umyć, odwszawić, ale to jest początek tej drogi, by kolejna osoba poczuła, że jest potrzebna i kochana.
Kiedy nieopodal trwały bombardowania… siostry budowały. Budowały choć kolejni robotnicy byli wcielani do wojska lub ciągle musieli siedzieć w schronie, gdy wyły alarmy. Wielu mówiło albertynkom – odpuście, skończycie przytulisko po wojnie, jak już będzie bezpiecznie. One jednak wiedziały swoje. Niestrudzenie przemierzały ulice Lwowa, gdzie ich założyciel namalował słynny obraz „Ecce Homo” i adorowały twarz Zbawiciela w ludziach potrzebujących wsparcia. I z tej adoracji czerpały siłę.
Do codziennej biedy, doszła i ta wojenna. - Kiedy pracowałyśmy na dworcu, stałyśmy na granicach, byłyśmy w szpitalu przy rannych, zobaczyłyśmy w oczach dzieci, jak wielka jest potrzeba tego domu. Patrząc na matki, które rodziły w piwnicach i przez parę miesięcy w nich przebywały, stwierdziłyśmy, że trzeba budować – mówiła mi przed rokiem siostra Hieronima. Dziś promieniowała radością, bo lwowski dom otworzył swe drzwi. Uczestniczący w uroczystości kard. Konrad Krajewski powiedział, że udało się go wybudować, ponieważ cel był szczytny. Był nim człowiek w potrzebie. – Tak samo uczyniłby Jezus. Zrobiłby wszystko, aby ratować człowieka – mówił papieski jałmużnik. Jego obecność dodała otwarciu splendoru, ale była też wyrazem troski papieża o Ukrainę. Nie wystarczy jedynie sypnąć groszem, liczy się też obecność. To jest ta logika Ewangelii - być wśród ludzi z tą Jezusową uważną troską.
Siostry dziś wspominały, że gdy chodziły po ulicach Lwowa, to kobiety często dzieliły się z nimi marzeniami – o bezpiecznym dachu nad głową, zamiast zimnej ławki w parku czy legowiska na klatce schodowej, o kołysce dla swoich dzieci. Od dziś mają swoje miejsce na ziemi. Mogą się w nim schronić, bezpiecznie wykąpać, coś zjeść i mogą zostać tam tyle, ile będą potrzebowały, mogą się tam bawić ze swoimi dziećmi. Ten dom niesie im błogosławieństwo, pomaga przywrócić im godność. Byłoby to niemożliwe bez uczennic „brata naszego Boga” i ich oddania. Same o sobie tego nie powiedzą, ale warto oddać im sprawiedliwość. Po przybyciu do Lwowa zaczynały od zera, spały na podłodze na materacach. Nigdy się nie oszczędzały. Mimo wielu niedogodności od razu pochyliły się nad ludzką biedą i niemocą: kąpały chorych i bezdomnych, opatrywały rany, rozwoziły ciepłe posiłki. Pewno nadal będą zaczynały od podstawowych rzeczy – umyć, odwszawić, ale to jest początek tej drogi, by kolejna osoba poczuła, że jest potrzebna i kochana. Teraz na pewno będzie im łatwiej być dobrymi jak chleb…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nieco się wolnością zachłysnęliśmy i zapomnieliśmy, że o wolność trzeba dbać.
Abp Paul Richard Gallagher mówił o charakterystyce watykańskiej dyplomacji.