Saperzy potrzebni od zaraz

Na Ukrainie na pewno też. Ale ja myślę raczej o Kościele.

Reklama

Jak to się mówi? „Bardzo mi miło”. Czy faktycznie miło jest czy nie, wiadomo, że ktoś chce być grzeczny. Kolega z dzieciństwa wolał jednak wersję „szkaradnie mi miło”. I kompletnie nie było wiadomo o co chodzi. Te słowa do siebie nie pasują, prawda?

Często używanym w różnych wypowiedziach i w różnych kontekstach jest dziś słowo „walka”. W różnych formach.  Nie tylko gdy chodzi o wojnę na Ukrainie. Mówi się o walce o sprawiedliwość, o lepszą przyszłość, o ludzką godność. O walce politycznej oczywiście też. Walka zawsze jest przeciw komuś, prawda? Nawet gdy mowa o walce duchowej chodzi o zwalczenie tego, co w człowieku złe; w pewnym dualistycznym spojrzeniu na ludzką naturę, tego, co św. Paweł – w Liście do Rzymian skarżący się, że często robi to, czego tak naprawdę nie chce – nazwałby cielesnością. W tym kontekście bardzo niepokojąco brzmi, gdy ktoś mówi o „walce o tolerancję”. To przecież sprzeczność. Nie można kogoś tolerować i jednocześnie być przeciwko niemu. Nawet gdy nie chodzi o człowieka, ale poglądy. Nie da się być tolerancyjnym, a jednocześnie „walczyć z nietolerancją”. To sprzeczność. Jak „gorący śnieg” czy „sucha woda”.

W Licheniu trwa (do dziś) II Kongres Teologii Praktycznej „Parafia jutra”. Jak wnioskuję z medialnych doniesień, wystąpienia tam bardzo ciekawe. Pewne uwagi, jak na przykład ta, że nie powinniśmy zakładać, że parafianin to osoba wierząca (!), bardzo w moim odczuciu celne. Na ile wygłaszane tam prognozy sprawdzą się w przyszłości nie umiem oczywiście powiedzieć. Jednego się jednak boję. I, podkreślam, nie chodzi mi o kongresowe wystąpienia, ale sposób myślenia, jaki zbyt często pojawia się w mówieniu o potrzebach zmian w Kościele, także w Kościele w Polsce: traktowanie tego wszystkiego w kategoriach walki. Walki o lepsze parafie, walki o lepsze duszpasterstwo i temu podobne. Walki, czyli, czy się to jasno deklaruje czy nie, zawsze przeciw komuś, prawda?

Sporo się mówi o wykluczonych z Kościoła, o potrzebie ich integrowania itd itp. Tyle że mówi się tak, jakby jakaś bliżej nieokreślona grupa wiernych zawłaszczyła Kościół, nie chciała doń nikogo wpuścić i jakby tej właśnie grupie należało teraz ten Kościół, dla dobra wykluczonych, odebrać. Co to jest jak nie nowe wykluczenie? Tym razem tych, którzy mimo różnych swoich ułomności wiernie w Kościele trwają? Tych, którzy nie narzekają na nudne msze, na nudne kazania, na nie takie jak trzeba lekcje religii, nieobecność takich czy innych grup w parafii? Tych, którzy mają świadomość, że parafia jest taka, jak tworzący ją ludzie (nie tylko księża ale i parafianie) i nie zgłaszają pretensji, że zmienić mają się inni?

Kościołowi nie są potrzebni architekci, którzy zburzą stare a zaczną budować wedle swoich projektów nowe. Potrzebni są fachowcy od remontu, którzy będą umieli bez niszczenia starego znaleźć miejsce dla nowego. Kościołowi nie są potrzebni wojownicy, którzy zwyciężą zostawiając na polu bitwy stosy trupów i pełne szpitale pokaleczonych. Potrzebni są saperzy, którzy będą umieli oczyścić Kościół z tego, co dlań niebezpieczne, a jednocześnie sprawią, że ta reforma nie pozostawi po sobie ani rzesz takich, którzy znajdą sobie wspólnotę poza Kościołem (co bardziej skrajni tradycjonaliści czekają) ani mnóstwa okaleczonych, którzy w tym „wywalczonym”  Kościele będą ciągle czuli się nieswojo.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7