Trzeci dzień swej wizyty w Lizbonie Franciszek rozpoczął od odwiedzin w parafii leżącej na trudnych przedmieściach portugalskiej stolicy.
Miał tam możliwość zobaczenia konkretnych dzieł miłosierdzia, stworzonych jako odpowiedzi na potrzeby lokalnej ludności. Działa tam dom dla porzuconych i potrzebujących dzieci oraz stowarzyszenie wspierające rodziny dzieci chorych na raka a także centrum socjalne, któremu przyświeca motto: „Kochać Boga w ubogich”.
Przy świątyni pod wezwaniem św. Wincentego a Paulo w dzielnicy Serafina Ojca Świętego przywitał miejscowy proboszcz, przypominając, że Kościół nie jest muzeum archeologicznym, ale wiejską studnią dającą wodę dzisiejszym pokoleniom, tak jak dawała ją pokoleniom z przeszłości.
Proboszcz – miłosierdzie uprzedza ewangelizację
Papież wysłuchał świadectw, które mówiły m.in. o tym, że dzieła miłosierdzia powstały w odpowiedzi na konkretne potrzeby. Dom dla dzieci, prowadzony przez stowarzyszenie „Ajuda de Berço”, zrodził się przed 25 laty na fali działań broniących życia po referendum w sprawie zalegalizowania aborcji. Przez ten czas uratowanych zostało 452 dzieci, które dostały możliwość godnego życia. Centrum działa dzięki wsparciu wielu ludzi dobrej woli, wierzących i niewierzących, którzy czują się braćmi, troszcząc się o podopiecznych placówki. Obecnie w ośrodku mieszka na stałe 40 dzieci mających od kilku miesięcy do 13 lat. „Ojcze Święty dziękujemy za twoje zaangażowanie w obronę życia” – mówił do Franciszka przedstawiciel centrum, prosząc, by pamiętał o jego podopiecznych w modlitwie.
O dziecięcym cierpieniu, które często przekłada się na cierpienie całej rodziny, mówił członek stowarzyszenia Acredita, wspierającego bliskich najmłodszych chorych na raka. Oferuje ono pomoc psychologiczną, materialną i edukacyjną, przyjmując w domu centrum rodziny mieszkające daleko od szpitala. „Naszą misję stanowi bycie u boku dzieci i młodzieży po to, by nowotwór ich nie ograniczał, a leczenie było skuteczne i zapewniło im lepszą jakość życia” – mówił jeden z podopiecznych wskazując, że udało się stworzyć więzi między tymi, którzy przeżyli chorobę, pacjentami i rodzicami, aby ożywieni nadzieją nigdy nie czuli się samotni.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.