Stłuczony dzban nigdy nie odzyska pierwotnego stanu. Nawet gdyby go skleić najlepszym klejem, pozostaną ślady. Jednak człowiek rozbity przez grzech ma szansę na nowo stać się kompletny - bez najmniejszej rysy czy skazy.
Możliwość doskonałego scalenia ukazuje prawda o Bożym miłosierdziu. Teologowie w ostatnim czasie odmieniają ją przez wszystkie przypadki. Z jednej strony można spotkać próby godzenia obrazu sprawiedliwego Boga Starego Testamentu z miłosiernym Bogiem Nowego Testamentu. Z drugiej strony na kanwie rozważań o miłosierdziu zachęca się do większej dobroczynności. Jednak - paradoksalnie - najwięcej o tej tajemnicy mówi szczere przekonanie o własnej grzeszności.
Tajemnica nieprawości
Przeżywanie święta Miłosierdzia w niedzielę po Zmartwychwstaniu na pewno nie jest przypadkowe. W uroczystym śpiewie Exsultet w Wielką Sobotę Kościół przypomina o ”błogosławionej winie Adama”. Przez nią świat mógł się dowiedzieć o nieskończonej dobroci Pana, który ratując człowieka - nie zawahał się nawet przed wydaniem własnego Syna na śmierć krzyżową.
Już w Starym Testamencie znajdujemy ślady takiego myślenia na temat grzechu, że nieodłącznie jest on powiązany z karą. Nie należy jej pojmować w kategoriach zemsty czy jakiejś inicjatywy Boga, mającej na względzie cele wychowawcze. Autorzy natchnieni głosili, że z chwilą popełnienia grzechu - człowiek ściąga na siebie pewne zło. Więcej nawet, to zło ma charakter społeczny, dotykając całej wspólnoty. Tak więc liczy się nie tylko wina spowodowana grzechem, ale także jego następstwa. Te ostatnie, jak czytamy w Biblii, mogły nawet przechodzić na następne pokolenia.
Gminy żydowskie próbowały sobie radzić z tą sytuacją w różny sposób. Czasami wyłączały grzesznika ze wspólnoty, a nawet - w skrajnych przypadkach - zadawały mu śmierć przez ukamienowanie. Jednak najczęściej w Starym Testamencie posługiwano się terminem ”przebłaganie”. W tym kontekście nowego znaczenia nabiera krew, którą Bóg - jak mówi Księga Kapłańska - dopuścił jedynie na ołtarzu (Kpł 17,11). To dlatego Żydzi mieli zakaz spożywania krwi w jakiejkolwiek postaci. Była ona przeznaczona do czynności kultycznych.
Trudno zrozumieć sens Ofiary Chrystusa i ogrom Jego miłosierdzia bez odwołania się do starotestamentalnej tradycji. Izraelici musieli składać ofiary, by uwolnić się od ciężaru swej winy. Ciągle mieli świadomość ciążącej nad nimi konsekwencji popełnionego zła.
Do grzechów powszednich i związanych z nimi przekleństw w codziennym życiu dochodziła świadomość winy pierwszych rodziców i jej skutki roztaczające się na cała ludzkość.
Baranek Paschalny
Potomkowie Abrahama i Mojżesza opracowali szczegółowe zasady, których należało bezwzględnie przestrzegać. Czasami wystarczało obmycie rytualne, choć najczęściej była to starotestamentalna ofiara. Zgodnie z Pismem, Izraelici zabijali baranka czy inne zwierzę, by w ten sposób zasłużyć sobie na uwolnienie od zła. Jednak tamta ofiara była jedynie zapowiedzią tego, co się stało z chwilą przyjścia na świat Chrystusa.
Pismo Święte wspomina, że Jezus, sam będąc bez grzechu, przyjął na siebie jego brzemię i przez to stał się ofiarą przebłagalną za nasze grzechy. Kościół dodaje, że nie trzeba już powtarzać niedoskonałych ofiar ze zwierząt. Jezus jest nie tylko ofiarą, ale i ołtarzem. Raz umarł za nasze grzechy, a każda Msza św. jest tą samą ofiarą, którą złożył na krzyżu. Nie trzeba szukać nowego baranka.
Pismo Święte przypisuje miłosierdzie samemu Bogu - jako nieskończoną gotowość i moc przebaczania, której żaden grzech nie przewyższa i nie ogranicza. Biblijna opowieść ”O synu marnotrawnym” najczytelniej pokazuje tę właśnie prawdę: człowiek zawsze ma szansę na powrót. Jej symbolem jest czekający ojciec.
Wbrew pozorom teologia o Bożym miłosierdziu nie jest łatwa do zrozumienia i przyjęcia. W Starym Testamencie człowiek mógł w sobie nosić świadomość, że za określony czyn ”wystarczyło” złożyć określoną ofiarę. Chrystus wymaga więcej. O ile dawniej w życiu człowieka niewiele się zmieniało po złożonej ofierze, o tyle w Kościele przyjęcie daru przebaczenia oznacza coś więcej. Gdyby chodziło jedynie o sprawiedliwość, można by traktować swój upadek, jak to robią często więźniowie: ”odsiedzę swoją karę i wrócę do dawnego życia”. Jednak chrześcijaństwo wymaga przemiany całego życia, a im większa świadomość Bożego miłosierdzia, tym większe zobowiązania.
Fałszywy jest obraz miłosiernego Boga, którego można pobłażliwie poklepać po ramieniu. Wprawdzie w Piśmie Świętym znajdujemy zapewnienie, że nawet gdyby nasze grzechy były jak szkarłat - nad śnieg wybieleją, ale to się nie dokonuje bezwarunkowo. Syn marnotrawny, by doświadczyć dobroci ojca, musiał nie tylko wyznać winę, mówiąc: ”ojcze, zgrzeszyłem”, ale przede wszystkim zostawić swoje dotychczasowe życie.
W kontekście Bożego miłosierdzia przypomina się o ludzkim miłosierdziu. W Ewangelii bardzo często jest mowa o konieczności przebaczania i czynienia dobra, co ma być niejako warunkiem Bożej dobroci. Nie należy tych słów traktować na zasadach czystej buchalterii. Jeśli człowiek ma odwagę przyjąć dar przebaczenia od Boga, to jego postawa względem bliźnich jest tylko zwykłą konsekwencją tego wyboru. To dlatego św. Faustyna modli się: ”Dopomóż mi, Panie, by słuch mój był miłosierny... aby język mój był miłosierny, aby ręce moje były miłosierne, aby nogi moje były miłosierne”. Im większa zdolność do przebaczania, tym większa zdolność do przyjęcia przebaczenia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).