Na budowanie pojednania przyjdzie czas.
Na Ukrainie doświadczyłem niezłomności i ogromnego hartu ducha tamtejszej młodzieży. Tak jak na froncie się nie poddali, tak samo nie poddają się w swoich sercach z nadzieją, że z Bogiem można wszystko zmienić. Wskazuje na to Bartosz Placak, który towarzyszył organizatorowi Światowych Dni Młodzieży w pielgrzymce na Ukrainę. Wraz z kardynałem nominatem Américo Manuelem Alvesem Aguiarem odwiedzili męczeńską Buczę i Irpień, a w Zarwanicy oraz Berdyczowie spotkali się z młodzieżą.
Polski wolontariusz podkreśla, że cel ich wizyty odbytej w imieniu Ojca Świętego stanowiło zawiezienie iskry i przesłania Światowych Dni Młodzieży do tych młodych, którzy z powodu wojny nie mogą uczestniczyć w spotkaniu w Lizbonie. „To był dla nas niesamowity czas, ponieważ pośród ogromu bólu i cierpienia zobaczyliśmy, jak Bóg działa dziś poprzez ludzi. Tam, gdzie próbowano Go zdeptać i odrzucić, mimo wszystko można dostrzec znaki Bożej troski, miłości i obecności” – mówi Radiu Watykańskiemu Bartosz Placak. Wspomina spotkanie z prawosławnym księdzem w Buczy, który jako pierwszy zaczął grzebać ofiary barbarzyństwa Rosjan w tym mieście, i ze starszą kobietą, która w tym pomagała z narażeniem życia. „Kardynał ofiarował temu duchownemu swój krzyż ŚDM a w zamian otrzymał jego krucyfiks, będący świadkiem tak wielkiego cierpienia. To było przejmujące spotkanie” – opowiada polski wolontariusz.
„Kardynał spotkał się z konkretną rzeczywistością i płakał, gdy otrzymał krzyż od tego prawosławnego batiuszki; płakał, gdy słyszał historie torturowanych i zabijanych w Irpieniu. Kiedy tam byliśmy, opowiadano nam, jak w podziemiach szkoły żołnierze rosyjscy torturowali mieszkańców, zabijali, a następnie wypisywali na ścianie ich imiona i nazwiska po to, żeby sobie stworzyć listę, ilu już zabili. I to jest totalna dehumanizacja. Gdzie tu mamy człowieczeństwo? To akt tak wielkiej wrogości, tak wielkiego zła, takiej nienawiści, że aż ciężko to opisać – mówi papieskiej rozgłośni Bartosz Placak. – Kardynał płakał, gdy mówił swoje przemówienia do młodych podczas obu spotkań z młodzieżą greckokatolicką i łacińską, gdy wspominał o pokoju, gdy wspominał o tym, co widzi, co obserwuje tutaj i jak bardzo jest szczęśliwy, że może spotkać zwłaszcza młodych ludzi, że może im podziękować za to, iż przyszli, bo to oni dają jemu świadectwo poprzez swoją obecność. Była też taka scena w Buczy, gdzie otrzymał łuski od nabojów i wziął je w ręce i otoczył różańcem Światowych Dni Młodzieży. I mówił o bólu, o całym złu, o którym tutaj słyszy i które czuje. A jednocześnie na broń tego zła chce odpowiedzieć bronią wiary, czyli różańcem – ofiarowaniem się Maryi. I to było symboliczne, bo jego hasłem biskupim jest «In manus tuas». I trzymał w rękach te naboje, otoczył je i splótł jakby różańcem, i powiedział: «To jest nasza broń w walce przeciwko złu. Różaniec. Ofiarowanie się, zaufanie Maryi. I Jej wstawiennictwo, Jej pomoc w naszym spotkaniu z Panem Bogiem, w odkrywaniu Go w naszym życiu i w oddawaniu się Jemu». I też zapłakał. To było wzruszające.“
Bartosz Placak wyznaje, że ich delegacja z Lizbony była pod wrażeniem młodych pielgrzymujących pieszo – mimo wojny – do sanktuariów maryjnych w Zarwanicy oraz Berdyczowie. „Wielu z nich szło nawet tydzień, by pokonać kilkadziesiąt, albo i kilkaset kilometrów. Oddali swój wysiłek fizyczny, by prosić o łaskę pokoju i o łaską nadziei. Ich obecność pokazywała, że oni, tak jak – co widać – na froncie się nie poddali, tak samo nie poddają się w swoich sercach, w swoich duszach, w tej najgłębszej przestrzeni w nas, gdzie mieszka sam Bóg” – podkreśla polski wolontariusz. Wyznaje, że jest zbudowany wiarą, z jaką młodzi Ukraińcy proszą o pokój i nadzieję. Pokój dla kraju, pokój wewnętrzny dla nich samych oraz nadzieję tego, że z Bogiem wszystko można zmienić. „Te spotkania były bardzo wymowne, bo byli na nich tylko młodzi ludzie i kobiety. Nie było mężczyzn, ponieważ oni są na froncie” – podkreśla Placak.
„W ich sercach jest nadzieja, może to jest nawet więcej niż iskra może to jest właśnie płomień. I dzięki temu oni żyją i potrafią tworzyć na nowo swoją normalność. My na prośbę Papieża mieliśmy zawieźć na Ukrainę iskrę ŚDM, ale w czasie moich świadectw mówiłem, że oni już przeżywają swoje Dni Młodzieży, gdy są razem zebrani w sanktuariach maryjnych. To pokazuje metafizyczny charakter tego wydarzenia. Dni Młodzieży przekraczają granice, gdy oni z odwagą i radością dają świadectwo nadziei, budują przestrzeń zaufania tam, gdzie, wydawać by się mogło, króluje tylko smutek, nienawiść i złość. Oni pokonują tę nienawiść. Pamiętam słowa wypowiedziane w Buczy przez organizatora wyjazdu młodych Ukraińców do Lizbony. Mówił, że kiedy dotarł tam ileś dni po tych najgorszych wydarzeniach i modlił się nad zbiorowymi mogiłami to mówił w sercu: «Panie Boże, jest mi teraz tak ciężko kochać. Ale pomóż mi chociaż nie nienawidzić. Skoro kochanie Rosjan, którzy to wszystko sprawili jest teraz takie trudne, to ja chociaż chcę ich nie nienawidzić». I na pewno wielu młodych to przeżywa, bo przecież widzą, co się dzieje w kraju, doświadczyli straty ojców, braci, ale mimo wszystko mają w sobie wciąż nadzieję oraz radość i dzielą się tym. I to jest wielkie świadectwo. Myślę, że ci, którzy przyjadą do Lizbony na Światowe Dni Młodzieży, sami będę najlepszymi świadkami życia na Ukrainie, cierpienia Ukraińców, ale też nadziei Ukraińców. Bo pośród tego wszystkiego, czego doświadczyli, trwają cały czas przy Bogu. Nie uciekli od tej nadziei i nie zamknęli się na to zaufanie do Pana Boga, na to zaufanie, które jest kluczem do dialogu z Nim, do relacji z Nim, do życia Nim jako nadzieją, do życia Nim jako miłością, jako wiarą. Cały czas mają serce otwarte na to spotkanie. I to z jednej strony łaska, z drugiej strony to konkretna decyzja każdego człowieka. I tu tkwi ich wielka niezłomność, wielki, wielki dar i wielka odpowiedź, że chcą cały czas odpowiadać na to, co Pan Bóg przynosi im pośród całej tej niesprawiedliwości, całego zła wojny. Oni odpowiadają na to zło uczestnicząc w życiu wiary, uczestnicząc w życiu Kościoła.“
Owocem wizyty na Ukrainie jest m.in. to, że szef komitetu organizacyjnego ŚDM zrezygnował z pomysłu godzenia młodych Ukraińców i Rosjan w Lizbonie. Po tym, co zobaczył i czego doświadczył, wyznał, że zrozumiał, iż na taki gest jest jeszcze zbyt wcześnie. Jak zauważa Bartosz Placak, kardynał nominat pojął, iż bariery istniejące między oboma narodami trzeba pokonywać, ale na to potrzeba czasu. „Zanim jeszcze zapadnie decyzja o tym, gdzie ten most powstanie i w jaki sposób powstanie, to najpierw trzeba mieć pewność, że ta konstrukcja ma sens, że te dwa miejsca, które się łączy, skracają drogę, skracają dystanse, bariery. Most nie może powstać po to, by zaraz runął, bo łączy miejsca tak odległe od siebie, że nie będzie używany, albo po prostu zostanie zniszczony, bo jeszcze ludzie nie są gotowi wkroczyć na ten most” – mówi polski wolontariusz. Jak wyznaje, biskup pomocniczy Lizbony zobaczył na własne oczy, iż rany są jeszcze zbyt świeże i w każdym momencie pojawiają się nowe. Dzięki temu zrozumiał, że spektakularne gesty pojednania mogą osiągnąć zupełnie przeciwny cel. „We Lwowie byliśmy na pogrzebie żołnierza. Jak mówił nam tamtejszy ksiądz, takich pożegnań każdego dnia odbywa się kilkanaście. Na cmentarzu spotkaliśmy matkę, która właśnie pochowała swego jedynego syna, a kilka dni wcześniej pożegnała męża” – mówi Bartosz Placak. Wskazuje, iż na budowanie pojednania przyjdzie czas: „To jest olbrzymie przedsięwzięcie i na pewno trzeba szukać bardziej adekwatnej drogi, bo nikt nie chce pogłębiać ran, które już są. Chcemy poprzez Chrystusa budować prawdziwe mosty, a nie takie, które byłyby jakimś naszym wyobrażeniem pojednania z zachodniej części Europy i z naszego kontekstu”.
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.