Są przygotowani na oburzenie widzów, obelgi i ogryzki spadające na scenę. – Ja może jednak zabiorę nitroglicerynę – uśmiecha się lekarz Jarosław Ptaszkowski. A już serio wszyscy aktorzy mówią: – Jeśli są emocje, łatwiej otwierają się serca.
Już od końca stycznia, codziennie, dom salezjański w Oświęcimiu przy rynku odwiedza grupa kilkudziesięciu mężczyzn w wieku... mocno dojrzałym. – To nasza druga młodość! W takim składzie nie było nas tu już 13 lat! Przychodzimy z ogromną radością i na scenie damy z siebie wszystko – mówią siedemdziesięcio- – i osiemdziesięciolatkowie.
Dla papieża
– Po 13 latach przerwy wznawiamy teatralne przedstawienie wydarzeń męki, śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, stanowiące wieloletnią tradycję sceny salezjańskiej – mówi ks. Marek Dąbek SDB, kustosz sanktuarium Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych w Oświęcimiu, który postanowił na nowo wskrzesić tradycję wystawiania misterium. Trwała ona od zakończenia II wojny światowej. – Przed laty w naszych kronikach zanotowano, że misterium „cieszy się tak wielkim powodzeniem nie tylko dzięki pięknej kompozycji artystycznej i starannemu opracowaniu scenicznemu, ale przede wszystkim dlatego, że przemawia głębią religijnej prawdy i sięga najgłębszych tajników dusz polskich”.
Ksiądz Dąbek dodaje, że ten rok mocno przynaglił wszystkich związanych z placówką salezjańską do przywrócenia tradycji wystawiania misterium pasyjnego: – jest ono naszym hołdem i darem na dzień beatyfikacji sługi Bożego Jana Pawła II, który, jak stwierdził kardynał Stanisław Dziwisz: „ewangelizował świat swoim osobistym krzyżem; który żył i umierał dla Boga, a Bóg posłał go do innych ludzi, aby ich uczył, jak święcie żyć i święcie umierać”. Ojciec Święty sam był aktorem, wiedział, że sztuka także jest drogą, która otwiera ludzkie serca na przyjęcie Chrystusa.
Scena w sercach
Oświęcimskie misterium to wierne odtworzenie scenariusza sztuki, do której tekst napisał salezjanin ks. Franciszek Harazim (zamordowany w 1941 r. w obozie oświęcimskim), a muzykę – również współbrat salezjański – ks. Antoni Chlondowski. Spektakl obejmuje pięć odsłon: Modlitwa w Ogrójcu, Pretorium, Sąd Piłata, Droga Krzyżowa i Zmartwychwstanie. Na scenie wystąpi ponad 50 osób – wśród nich odtwórcy ról Jezusa, apostołów, arcykapłanów, żołnierzy, żydów, aniołów i młodzi statyści. Drugie tyle angażuje się od strony technicznej. Trzeba zadbać o stroje, charakteryzację czy dekoracje.
Bardzo ważną rolę w misterium ma do spełnienia Agnieszka Kozieł, która na co dzień prowadzi salezjański męski chór „Auxilium”, a podczas spektaklu poprowadzi także 13-osobową orkiestrę. Wychowanków salezjańskich, którzy przez dziesięciolecia prowadzili te bardzo szczególne rekolekcje, nie trzeba było długo zachęcać do wskrzeszenia tradycji.
– Niektórych zabrakło już wśród nas. Ale nieżyjący lub schorowani znaleźli swoich godnych i oddanych sprawie następców! – podkreśla Kazimierz Hanik, który dziś odtwarza rolę Apostoła Jana. Na scenie salezjańskiej przez dziesięciolecia przeszedł wszystkie etapy aktorskie i techniczne. – Kiedy patrzę na scenę, dekoracje, kulisy – przypomina mi się nasza praca fizyczna przy wszelkich przedstawieniach, jakie tu przygotowywaliśmy razem z naszymi księżmi opiekunami, zwłaszcza te ostatnie – sprzed kilkunastu lat – z ks. Aleksandrem Karkoszką.
– Tu, u salezjanów, skupiało się przez dziesięciolecia życie kulturalne miasta, tu mógł się realizować każdy młody człowiek, w którym budziła się potrzeba artystycznego wyrażania tego wszystkiego, co działo się głęboko w sercu – dodaje Mieczysław Iskierka, w spektaklu arcykapłan Annasz. – Szedłem niedawno ulicą. Ukłoniły mi się i przywitały bardzo serdecznie dwie młode kobiety. Nie mogłem sobie skojarzyć, czy i skąd mam je znać, więc o to zapytałem – opowiada Jan Krzeszkowiak. – A one mówią, że kiedy miały po kilka lat, rodzice przyprowadzali je na misterium i bardzo dobrze sobie mnie zapamiętały – dodaje wzruszony...
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.