Brzmi jeszcze gorzej niż magia Świąt? Tymczasem Amos Oz…
Tymczasem Amos Oz pisał tak:
„Krajobrazy Samarii, skaliste wzniesienia i żyzne doliny, terasy, winnice z budką strażnika, wsie z kamiennymi domami wyrastającymi na stokach, stada kóz u podnóży Baal Chacor, pustynne powietrze napływające z doliny po wschodniej stronie wzniesienia – to wszystko rzeczywiście przydaje temu miejscu biblijnej magii otulonej głęboką ciszą. Jak gdyby wszystko tutaj zostało już wypowiedziane i nie należy dodawać ani jednego słowa. Najodpowiedniejsze byłoby milczenie pospołu z kamieniami i drzewami oliwnymi”.
To cytat z jego książki „Na ziemi Izraela”, o której napomknąłem już przed tygodniem. Nowe wydanie, nowe tłumaczenie, sam tekst zaś – nie bójmy się tych słów – jest dziś już klasyczny. Kanoniczny. Choć Oz pisał swe reportaże w… 1982 roku.
A jednak myśli, refleksje i wypowiedzi, „które zostały wówczas zapisane, należą jakby do innej epoki” – zauważał sam autor. I coś w tym, proszę Państwa, jest. Bo w „Na ziemi Izraela”, choć nie brak tam polityki i problemów z jakimi na co dzień zmagali się bohaterowie tych reportaży, jest przecież coś więcej. Są historie biblijne, są opowieści kibucników, którzy próbowali przetrwać na tamtejszych pustynnych terenach w pierwszej połowie XX wieku. Są wreszcie wypowiedzi Arabów, którzy przez wieki zajmowali i kształtowali te terytoria.
- Mam siedemdziesiąt osiem lat i każdego dnia rano, o czwartej albo piątej, idę w pole. Musisz wiedzieć, że o piątej rano to jest arabski kraj. Od Danu po Ejlat o tej porze Arabowie są już na nogach i pracują, a Żydzi jeszcze śpią. W ogóle to jestem trochę rozczarowany Żydami… - wyznaje Cwi, jeden z rozmówców Oza i narzeka na swoich rodaków.
On ciągle ciężko pracuje na roli, w starej, rolniczej osadzie Bat Szlomo, tymczasem inni robią biznesy, wiodą wielkomiejski tryb życia i nic tylko grają na giełdzie.
„Ludzie mówią: nie bądź głupi, nie bądź idiotą, po co ci ten moszaw? Idź na giełdę, zostaniesz milionerem. Bądź pasożytem, zostaniesz milionerem. Czy w tym państwie wszyscy upadli na głowę?”.
O tak. To często powracające tu pytanie. Zwłaszcza, gdy poczyta się, co ludzie wypisują na murach w Mekor Baruch, Mea Szearim, czy Achwie. Tam królują Mesjasz i… Hitler. Jedni zapowiadają przyjście Pana, inni (a może nawet ci sami?), wyzywają swoich przeciwników od nazistów i Hitlerów.
Można się włączyć w te spory. Ale można też, zwłaszcza teraz, w Adwencie, „pójść za frazą” Amosa Oza. Więc, tak jak on:
„Przyglądam się ponownie kuszącym biblijnym krajobrazom. To urok w każdym calu arabski. Chatka i pole arbuzów, szopa strażnika i cysterny na wodę, cień figowca i blade liście oliwek, pnące się winorośle i stada kóz, malownicza kolebka rzucająca z oddali czar…”.
*
A co dziś do posłuchania? No to może za muzyczną ilustrację posłuży nam "Dom chleba" - pieśń w wykonaniu Sylwii Hazboun. Wszak to właśnie tam, to Bêṯ Leḥem, Betlejem, domu chleba, zmierzamy w tym adwentowym czasie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.