Baca cyto owiecki

Zanim zaczniemy odzyskiwać cokolwiek i kogokolwiek, trzeba furę spraw uporządkować

Reklama

Statystyczną niedzielę mamy za sobą, emeryci jak ja przyjmują to ze spokojem. Ale młodsi duszpasterze z niepokojem. Zresztą widać gołym okiem, że liczba wiernych na niedzielnej Mszy spadła, w dni powszednie też, a na pandemiczne ograniczenia zwalać już nie można. Nie będę się zajmował interpretowaniem statystyk – bo ani dostępu do całości danych nie mam, a i wiedzy w tej dziedzinie mi niedostaje. Spróbuję z innej strony.

Jako młody ksiądz zawsze miałem wokół siebie jakiś krąg młodzieży i dzieci. Z tego zrodziły się wakacyjne wycieczki. Takie kilku- czy kilkunastodniowe, czasem bardziej pielgrzymkowe, czasem turystyczne, najczęściej o charakterze mieszanym. A jakie to były siermiężne te wyprawy w latach 70-siątych! Komunikacja, noclegi, wyżywienie, chowanie się przed ówczesną władzą, dla której każde „zgromadzenie” było podejrzane. A wymogi sanitarne – odzwierciedlające ówczesne standardy, a komunikacja… No i sprawy na styku ksiądz – dziewczęta. Bo do głowy nie przychodziło, że ksiądz – chłopcy.
Stare, pionierskie czasy, z funduszami poniżej średniej, z wyposażeniem mizernym. Ale fajnie było! I msza codzienna, i wieczór z piosenką oraz „myciem słonia”. Najbardziej fascynowało tworzenie jedności – choć nieraz bywało pod górkę. Z czasem włączyliśmy się w ruch Światło-Życie. Były oazy, był program, były wszystkie wyżej wspomniane trudności i słabości. I była inwigilacja agentów. Ale to bardziej jednoczyło i uczyło przemyślności.

Wreszcie przyszły czasy normalniejsze. Na wakacyjne wyjazdy dostawałem szkolny autobus z kierowcą i paliwem, a miejsca zakwaterowania były w coraz lepszym standardzie. Zawsze w górach – Tatry, Karkonosze, Góry Sowie, Beskid Żywiecki… Chętnych było wielu – chłopaków i dziewczyn. Aż niespodziewanie coś się zawaliło. Autobus niepełny, kilka osób wycofało się w ostatniej chwili. Za rok była wpłata kaucji – nie pojedziesz – zaliczka zostanie we wspólnej kasie. Aż w końcu wszystko padło. Prawda, że ilość młodzieży była mniejsza, ale ilość chętnych spadła do kilku osób. Dlaczego?

W tych spadkowych latach rozmawiałem z młodymi na ten temat. Coś tam przebąkiwali, częściej głowę spuszczali ze słowami „a, bo ksiądz wie…” Czegoś się domyślałem, ale to były pojedyncze tropy, nie odsłonięcie przyczyn. Była coraz mocniejsza chęć bycia niezależnym – niekoniecznie, by coś złego robić, ale wolność jest przecież wartością samą w sobie. Inni z rodzicami wybierali się do Chorwacji – taka podróż biła na głowę nawet obowiązkową turę do Morskiego Oka. A przy tym zawierała w sobie ofertę totalnego lenistwa. Inni z dziewczyną (chłopakiem) we dwoje. „Do Karpacza jedziemy, wie ksiądz, ten pensjonat naprzeciw”. Wiem, a co na to rodzice twoi i jej? „Happy nie są, ale nie protestują”. A nie wrócicie w trójkę? „No wie ksiądz! Ale z tym to nie musimy aż do Karpacza”.

Co to ma wspólnego z frekwencją na niedzielnych mszach? A ma. Zawiera w sobie splot wielu wątków. Żaden nie jest ani apostazją, ani odejściem od Kościoła, ani zaparciem się korzeni rodzinnych, ani buntem… Może każdy z tych motywów (i wielu innych) większą lub mniejszą rolę odgrywa. Żaden sam w sobie nie jest wystarczający, ale sypie się wszystko. W tej plątaninie powodów i pseudo powodów znajdą się czasem bardzo przedziwne przyczyny, których duszpasterz albo statystyk nawet się nie domyślają.

Jeśli się nie domyślają, to znaczy nie są, albo są słabo przygotowani do swej funkcji. I kto ich słucha. Owszem, była i pewnie jest w seminarium (i bez wątpienia na innych kierunkach) jakaś dawka socjologii z elementami statystyki. Ale to chyba nie działa i nie wychodzi poza podpis w indeksie. Jeszcze ważniejsza od przygotowania naukowego jest umiejętność i chęć bycia wśród ludzi. Nie przyszli do ciebie? Idź ty do nich. Nie na kolędę, to już nie działa. Co? Kasa? To lada rok też przestanie działać. Pilnie potrzebny Kolumb, który odkryje nową drogę. Byli i są tacy, ale ich wpływ ciągle mały.

Czy to i wiele innych możliwych rad spowoduje przyrost liczby „chodzących do kościoła”? Nie. I nie o taką kategorię chodzi. Zanim zaczniemy odzyskiwać cokolwiek i kogokolwiek, trzeba furę spraw uporządkować, przeszkody usuwać, klimat wokół kościoła i Kościoła czynić i cieplejszym, i bardziej przyjaznym.
Bo to jest tak, objaśnił mi małocichowiański gazda: Widzis? Baca cyto owiecki. Ino z tego cytanio nic mu nie przyndzie. Bo jak mi sie widzi, oni owców nie kochajom. No, nie syćka, nie syćka. Som tacy co kochajom.

 

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama