"Poznaj największą mistyfikację w historii ludzkości" – zachęcają twórcy filmu "Kod da Vinci". Tą mistyfikacją jest sam "Kod". Szkoda czasu i pieniędzy na jej poznawanie.
Wkrótce po napisaniu przetłumaczono ją na ponad czterdzieści języków i wydano w milionach egzemplarzy na całym świecie. Stała się kanwą kilku gier wideo i do komórek. Na jej temat powstają dziesiątki książek, a turyści tysiącami nawiedzają opisane w niej miejsca. Ta książka jest kopalnią pieniędzy.
Miliony dolarów i gwiazdy
Na „Kodzie da Vinci” zarobiło mnóstwo ludzi. Zyski autora, Dana Browna, ostrożnie szacuje się na 75 milionów dolarów, jednak ci, którzy zarzucali mu plagiat, nie zawahali się zażądać jako odszkodowania sumy dwukrotnie wyższej. Nie dostali ani centa, bo sądy konsekwentnie odrzucają zarzuty, mimo że sam Dan Brown przyznaje, iż do napisania „Kodu” „zainspirowały” go prace innych autorów. Dwóm z nich – tym bardziej ugodowym – zaproponował zagranie epizodu w filmie. Skwapliwie skorzystali z okazji.
Przy realizacji filmu nie oszczędzano. Jego budżet wyniósł 125 milionów dolarów. Główną rolę powierzono Tomowi Hanksowi, o którym amerykański dziennikarz, od lat przygotowujący listę hollywoodzkich gwiazd filmowych „o największym potencjale komercyjnym”, powiedział: „Tom Hanks mógłby stać na głowie i recytować Koran w języku suahili, a ktoś wydałby 100 milionów dolarów, by obejrzeć taki film”. W obsadzie znalazło się wiele gwiazd z różnych krajów. Reżyserem został Ron Howard, twórca wielu dobrych i kasowych filmów. Gazety opisywały starania licznych aktorów, którzy chcieli w ekranizacji „Kodu” wziąć udział. Podobno nawet prezydent Francji Jacques Chirac starał się wpłynąć na reżysera oraz producentów filmu, aby główną żeńską rolę w ekranizacji powieści Dana Browna otrzymała jedna z francuskich aktorek.
Show musi trwać
Realizacja filmu stała się medialnym widowiskiem. Niemal w każdym tygodniu gazety całego świata przynosiły informacje na ten temat. W sensacyjnym tonie jednego dnia podawano na przykład, że francuskie władze zgodziły się na zdjęcia w Luwrze, a innego, że filmowców nie wpuszczono do którejś ze świątyń opisanych w książce.
Pierwszy zwiastun filmu pojawił się w Internecie jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć. Potem stopniowo co kilka tygodni internauci mogli obejrzeć kolejne migawki. Prestiżowe gazety drukowały obszerne sprawozdania z planu filmowego. Tom Hanks opowiadał dziennikarzom: „Pracując nad filmem, odwiedziliśmy wiele miejsc, o których Dan Brown pisze w swojej książce. Podobnie jak bohaterowie powieści musieliśmy często pełzać na kolanach i przeciskać się przez wąziutkie drzwi starych konstrukcji budowlanych”. Ekipa pracowała w Paryżu, w Wielkiej Brytanii i na Malcie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.