Szukając tego co łączy

A dzieli nas sporo. Np. niemal 1500 kilometrów.

Reklama

Bo, mniej więcej, taka jest odległość między naszym gorodem, a ukraińską miejscowością, z której przybyła do nas uciekająca przed wojną Olena. A jednak, raz po raz, natykamy się na jakieś punkty wspólne. Styczne. Opowieści, które jakoś tam rymują się ze sobą.

Najłatwiej oczywiście zrobić numer z flagami. Ta nasza, a ta wasza. Żółto-niebieska, jest śląska, a niebiesko-żółta ukraińska. Plus historyjka o Władysławie Opolczyku, który jako namiestnik węgierskiego króla miał jako pierwszy zrobić ten „myk” na ówczesnej Ukrainie, zwanej wtedy Rusią Halicką.

Prowda to, czy ino bojka? Kakaja raznica – rzekłaby pewnie baba Zina, której jednak nie ma tu już z nami. Wraz z wnuczką przeniosła się do Czech i słuch po nich zaginął.

Olena została. I co jakiś czas dopowiada do swojej historii coś nowego. Np. o tym, gdy nie mogła zajść w ciążę. Lekarze nie dawali już na to najmniejszych szans, ale ona postanowiła podejść do tematu duchowo i pojechała do cudownego źródła św. Anny.

Trzykrotne zanurzenie + wielka wiara i… jest na świecie Wania, z którym teraz spacerujemy w okolicach kościoła św. Jacka na Rozbarku, czyli w miejscu, w którym przed wiekami ten patron miał swoją pustelnię, a potem (a może przedtem?), przywiózł nam z Ukrainy pierogi. Wareniki? Plemieni? Kakaja raznica, święty Jacku z pierogami…

Basznie, czyli wieże jego kościoła to dla Oleny najlepszy punkt orientacyjny. Widać je z każdego miejsca, w którym się z nią spotykamy. A potem wracamy do jej opowieści o źródle św. Anny i dorzucamy swoją. Że tu u nas św. Anna też znana. Ważna. Że jest Góra św. Anny, a także kościół św. Anny, będący częścią Nikiszowca – jednego z najbardziej rozpoznawalnych na Górnym Śląsku miejsc.

- A te rzeźby widzisz? – wskazuję na bajtli na żółwiach, ślimokach, krabach, na Placu Akademickim. -  A aleję Muz z bytomskiego parku pamiętasz? To ten sam rzeźbiarz. Artysta z Ukrainy, z Wołynia, jest ich autorem…

I tak sobie pokazujemy i opowiadamy ten nasz (jednak!), wspólny świat. Żona dorzuca swoje wspomnienia - o wulkanach w podomkach np. Ja gadam co tam w „Historii Ukrainy” ostatnio wyczytałem. Olena dopowie coś swojego, rodzinnego i tak to zdanie po zdaniu, spotkanie po spotkaniu, się kręci.

- Więc kiedy kolejne? Trzeba w końcu, znowu, na tę pizzę iść, nie? :)

*

No i zrobiło nam się spacerowo, zwiedzaniowo, pizzowato, wakacyjnie... Choć przecież problemów przybywa. Zaraz skończą się u nas darmowe przejazdy komunikacją miejską dla osób, które uciekły z Ukrainy. Mała też nie będzie już dostawała gratisowych obiadów w szkole. Olena coraz częściej zastanawia się więc nad powrotem, choć w domu wciąż alarmy bombowe. Rodzice regularnie dzwonią do niej z piwnicy, w której znowu musieli się ukryć.

Tak to się przeplata.

W tle naszych spotkań, rozmów ostatnio oczywiście z głośników głównie Lady Gaga. Więc na koniec posłuchamy jej i dziś. Koniec felietonu, czy koniec znajomości z Oleną? Kto wie. Za tydzień już jej u nos nie będzie?

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7