Nadzieja nie jest poklepywaniem po ramieniu i zapewnianiem, że będzie dobrze. Nadzieja jest siłą, pozwalającą zmierzyć się z tym, co trudne.
Trudno nie dostrzec w tytule Gustawa Herlinga-Grudzińskiego i jego przejmującego świadectwa o świecie znanym nam z podręczników, ale dla obecnego pokolenia sześćdziesięciolatków i młodszych coraz bardziej odległym i obcym. Jest w nim także echo popularnej niegdyś w kręgach miłośników Antoniny Krzysztoń piosenki o innym świecie. „Nie za lasami gdzieś… Po prostu on jest tu…” Odległy świat Herlinga nagle, z godziny na godzinę przybliżył się do nas. Może jeszcze nie wszedł na nasze podwórko. Ale jest już blisko, za ogrodzeniem.
Antonina Krzysztoń śpiewała o spadających z oczu łuskach i powrocie „do odczuwania prawd, widzenia ważnych słów”. Na ile wkraczający brutalnie na nasze podwórko inny świat sprawi, że spadną nam z oczu łuski i zaczniemy inaczej postrzegać świat?
Zanim zaczniemy postrzegać inaczej zapewne najpierw będziemy musieli nauczyć się w tej nowej rzeczywistości żyć. Co dla przyzwyczajonych do, jeśli nie odrobiny luksusu, to przynajmniej do wygody, będzie związane z dużym wysiłkiem. Pisząc te słowa otrzymałem sms-a, informującego o nowych promocjach w lokalnym markecie. Tymczasem możliwa jest sytuacja, gdy prawdziwym problemem okaże się zaopatrzenie domu w wodę. Przecież już w żadnym gospodarstwie nie ma nosideł. Ba, zlikwidowano studnie. Żeby tylko studnie… Zakładaliśmy, że może być tylko lepiej. Trochę jak we wczorajszym pierwszym czytaniu z Listu świętego Jakuba.
Katolicki publicysta, tym bardziej ksiądz, nie powinien straszyć. Jego zadaniem jest dawać nadzieję. Ale ta nie jest poklepywaniem po ramieniu i dawaniem zapewnienia, że będzie dobrze. Nadzieja jest siłą, pozwalającą zmierzyć się z tym, co trudne, a czasem wręcz niebezpieczne. Jest przywilejem, darem, łaską, pozwalającą zło przemieniać w dobro. Przygotowywać Boże niespodzianki, o których tak często mówi Franciszek.
Herling, w Dzienniku pisanym nocą, wielokrotnie wracał do historii zesłańców. Wielu z nich przeżyło dzięki temu, że – wbrew logice – tworzyli kolejne projekty, obsiewali w teorii zabrane im pola, budowali wyobraźnią nowe domy. Co najważniejsze, zauważa, byli ludźmi wiary. Oni przetrwali. Wrócili do swojego, ale już innego świata. Poranieni, ale nie złamani, realizowali zrodzone w niewoli projekty.
Inny, rodzący się dziś świat, potrzebuje nie tylko dyplomacji, militarnego zaangażowania. Potrzebuje także, a może nawet przede wszystkim, ludzi nadziei. To oni, nie armie i politycy, zadecydują o przyszłości. Będzie inna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).