Zwłaszcza z tymi marketami. A może Słowianami?
Dopiero co wciskali nam roztomajte mundialowe gadżety (jajka niespodzianki z polskimi piłkarzami na półkach jeszcze są!), by chwilę później oferować asortyment plażowy: materace, kąpielówki, dmuchane piłki, krokodylki, rekinki. Potem, w połowie wakacji, wjechały przybory szkolne, słowniki i podręczniki, a następnie, i tu już chyba za jednym zamachem, pojawiły się plastikowe dynie, monstrualne znicze i pierwsze „christmasy”. Czekam jeszcze tylko na kompakty z przebojowymi składankami na Sylwestra i spokojnie możemy kończyć ten nieszczęsny 2021 rok!
No cóż, tak to już w handlu jest. Szczególnie tym dyskontowym (od razu przypomina się wiersz Marcina Sendeckiego „Ojciec Lidl i matka Biedronka”). I niby człowiek dziwi się, przeraża, narzeka, a chwilę później już tam jakieś pierwsze prezenty świąteczne do domu jednak znosi. Oczywiście, z Żoną-polonistką, kręcimy się w tym celu głównie po księgarniach, zaś w jednej z nich wpadły mi w oko takie oto dwie książeczki autorstwa Grażyny Bąkiewicz: „Mówcie mi Bezprym” i „Bolko Mały”.
No, no, no… Ale odkrycie. Ale podróż w czasie! Bo przecież w dzieciństwie zaczytywałem się właśnie w takich średniowieczno-słowiańskich opowieściach. Lech, Czech i Rus, Piast Kołodziej, król Krak, Dobrawa, jacyś ruscy bojarzy i carewicze, serbski kraljević Marko… - kogóż tam nie było. A wszystko to z serii „baśnie przyjaciół”, bratnich narodów – Słowaków, Bułgarów, Chorwatów, Czechów, a nawet tych dobrych Niemców, czyli NRD-owców :)
No tak, za komuny wydawano mnóstwo tego typu rzeczy. Ale klimacik miały niezły. Ilustracje też były niczego sobie. No i jakoś otwierały dzieciaka na ten wielobarwny, słowiański świat. Światy. Cały ten krąg kulturowy, który dzisiaj, gdyby tak popolitykować, zdaje się być jakimś kręgiem zaklętym. Przeklętym. Bo z Czechami konflikt o Turów, z Białorusinami przepychanki na granicy, z Rosjanami wojna hybrydowa, z Ukraińcami, jak nie niekończący się Wołyń, to znowu raper Mata wyskoczy z jakimiś Ukrami.
Jaki wniosek my jako naród powinniśmy wyciągnąć z faktu, że trzeba nam było pięćdziesięciu pięciu milionów i jednej odsłony utworu rapera Maty, żeby zauważyć w nim pogardliwe dla Ukraińców słówko „Ukry”?
– pytał niedawno, na łamach „Tygodnika Powszechnego” Jacek Podsiadło.
Co będzie dalej? Co tu jeszcze zostało? Może jakiś fight ze Słowakami o Janosika by się przydał, panowie dzielący i rządzący? Że to pierwszy, arcypolski, prapraprawyklęty, który po tym, jak wziął udział w powstaniu Rakoczego, broni nie złożył i walczył dalej (film Agnieszki Holland i Kasi Adamik się kłania).
Aj jaj jaj… No nie wygląda to wszystko za ciekawie. Siedym światów – jak to sie u nos godo... Tym bardziej warto dziś więc wracać do dziedzictwa świętych Cyryla i Metodego – Apostołów Słowian. Przypominaliśmy ostatnio na Wiara.pl encyklikę, którą poświęcił im św. Jan Paweł II. W czasie swojej ostatniej podróży na Słowację sporo mówił też o nich papież Franciszek. Może to nie przypadek. Może ich wstawiennictwo rzeczywiście jest nam dziś szczególnie potrzebne. Bo jak tak dalej pójdzie, to kto wie, czy fikcyjna, futurystyczna, cyberpunkowa powieść „Undergroud” Františka Kotlety (m.in. o czesko-polskiej wojnie o Śląsk w 2107 roku), nie okaże się prawdą...
No to na koniec dziś też „Undergroud” - ale taki z przeszłości. W wykonaniu grupy The Jam:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.