Pewien rolnik z Lubecka koło Lublińca wywoził w 1716 roku gnój na pole. Konie jednak nie mogły ruszyć z miejsca, więc pomyślał, że mają za ciężko i zrzucił część ładunku. Wtedy zahaczył widłami o jakiś metalowy przedmiot i wygrzebał z gnoju niewielki obrazek malowany na blasze o wymiarach 12,5 na 7,5 cm.
Z jednej strony przedstawiał on wizerunek namalowany na wzór Matki Boskiej Częstochowskiej, zaś z drugiej - Chrystusa w koronie cierniowej. Wszyscy uznali to wydarzenie za cudowne odnalezienie. Prawdopodobnie obraz zgubili jacyś pielgrzymi wędrujący z Częstochowy, którym ów gospodarz pozwolił przenocować w chlewie na słomie. W każdym razie tuż po tym znalezieniu obrazu konie ruszyły na pole, zaś obraz umyto i zaniesiono do parafialnego kościoła w Lubecku.
Wieść o cudownym znalezieniu rozeszła się po Lubecku i okolicznych miejscowościach. Schodzą się tam pielgrzymki, a przed cudownym obrazem dzieją się cuda, spisane później w parafialnej kronice. Czytamy tam o rolniku z Kochcic wyleczonym z ciężkiej choroby psychicznej, o chłopcu z Olesna uleczonym z głuchoty czy o wskrzeszeniu dziecka z Dobrodzienia. Kronika tylko w pierwszych ośmiu latach pobytu obrazu w Lubecku wylicza kilkadziesiąt wielkich cudów, zaświadczonych przez proboszcza lub inne wiarygodne osoby.
Były czasami dni, że działo się po kilka cudów. Tak było między innymi 20 sierpnia 1724 roku, kiedy z ciężkiej boleści uleczony został pielgrzym spod Jemielnicy oraz z głuchoty dwoje pielgrzymów z Toszka.
Ciągnące do Lubecka pielgrzymki nie uszły czujnej uwagi zakonu paulinów na Jasnej Górze w Częstochowie. Lubecko bowiem leży na północno-wschodnim skrawku Górnego Śląska, skąd do Częstochowy jest 40 km. Stąd pewnie paulini traktowali malutkie Lubecko jako swoją konkurencję, a faktem jest, że chcieli zlikwidować młode lubeckie sanktuarium, proponując proboszczowi odkupienie cudownego obraz. Ale on dobrze znał bezcenną wartość tego wizerunku oraz jego znaczenie dla nieznanego dotąd Lubecka.
Ale na tym nie koniec problemów, bo Lubeckiem zainteresowała się kuria we Wrocławiu, bowiem wówczas cały Śląsk leżał jeszcze w granicach jednego wrocławskiego biskupstwa. Urzędnicy biskupi zdecydowali o zabraniu lubeckiego obrazu do czasu wyjaśnienia autentyczności cudów. Pojawiło się więc zagrożenie, że sprawa będzie się wlekła w nieskończoność i obraz nigdy nie zostanie oddany. Był to dla Lubecka poważny problem, który miał jakby trzy niezależne wątki.
Po pierwsze - było to rutynowe sprawdzenie czy nie ma jakichś nadużyć. Po drugie - niemieckie duchowieństwo we Wrocławiu niechętne było ludowej polskiej pobożności w górnośląskiej części diecezji. Po trzecie - był to czas oświecenia, mody na racjonalizm i niechęci do cudów. Sprawa nawet trafiła do Kurii Rzymskiej, która ostatecznie w 1738 r. nakazała zwrócić obraz do Lubecka. I na szczęście wszystko dobrze się skończyło!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.