Do bazyliki Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie powróciły relikwie św. Andrzeja Boboli, skradzione 40 lat temu z ołtarza ku jego czci.
Relikwie umieścił w ołtarzu ku czci św. Andrzeja Boboli jezuickiej bazyliki w Krakowie ks. Paweł Gawron, dziekan dekanatu Kazimierz. Przewodniczył on uroczystej Eucharystii z udziałem jezuitów, osób konsekrowanych, kapłanów i osób świeckich. W czasie Mszy św. modlono się za wstawiennictwem św. Andrzej Boboli o jedność dla całego Kościoła oraz o ustąpienie pandemii w Polsce i na świecie.
Homilię wygłosił o. Andrzej Paweł Bieś SJ. Przypomniał, że w dniu kanonizacji założyciela jezuitów św. Ignacego Loyoli młody Andrzej Bobola przyjmował święcenia kapłańskie. - W swoim życiu doświadczył wielu trudności. Oceniano go jako zbyt zapalczywego, nieumiejącego powstrzymać swojego gorącego temperamentu, ale ten temperament skłaniał go do wielkiej gorliwości w głoszeniu Zmartwychwstałego i jedności Kościoła, w ewangelizowaniu - mówił o patronie Polski, który nazywany był "duszochwatem" ze względu na "gorliwość, aby do wszystkich dotarła Dobra Nowina, aby każdy miał szansę i możliwość dotarcia do źródła miłosierdzia".
Jezuita podkreślał, że potwierdzeniem zaangażowania i gorliwości św. Andrzeja Boboli było jego męczeństwo, którego opis budzi grozę. Jak zaznaczył, ślady jego męki pozostały na ciele kapłana i były do odczytania w procesie beatyfikacyjnym. - Rodzi się skojarzenie z Chrystusem Zmartwychwstałym, który objawia się uczniom z ranami zbawienia. Pan Bóg pozwolił, by po śmierci Andrzeja te rany były widoczne, by były znakiem jego wierności i przyznania, że najważniejszym celem jest zawsze Bóg, a nie własne dobro czy ratowanie życia - mówił kaznodzieja.
- Zatwardziałość serca, zamknięcie oczu na miłość Boga prowadzi do tego, że nienawiść zaczyna dominować, że złość, pycha, troska o własne interesy stają się najważniejszą siłą, jaka działa w naszym życiu - stwierdził o. Bieś. Jego zdaniem, w życiu i męce Andrzeja Boboli należy odczytać przestrogę, "aby nasze serca były wolne od nienawiści i przekonania, że czyniąc coś złego, możemy Pana Boga czcić i wielbić". - Darem Ducha Świętego jest dobro, pokój, dążenie do jedności z Bogiem, a nie przekonywanie i sięganie po argumenty siły, by za wszelką cenę udowodnić, że to ja mam rację, że to po mojej stronie stoi prawda i Pan Bóg - dodał.
W krakowskiej bazylice jezuitów św. Andrzej Bobola odbierał cześć od 1938 roku. W nocy 30 marca 1981 r. jego relikwie zostały skradzione wraz ze srebrnym, zabytkowym relikwiarzem. Mimo to jezuici w Krakowie nie przestali modlić się za jego wstawiennictwem w poświęconym mu ołtarzu. Po 40 latach relikwie męczennika znowu znalazły się w tym samym miejscu, z którego zostały skradzione. Uroczystość reinstalacji była połączona z aktem wynagrodzenia za profanację sprzed 40 lat.
Święty Andrzej Bobola urodził się 30 listopada 1591 r. w Strachocinie koło Sanoka. Pochodził ze szlacheckiej rodziny. Wstąpił do jezuitów, w 1622 r. przyjął święcenia kapłańskie. Pracował jako kaznodzieja, spowiednik, wychowawca młodzieży. Podejmował szczególne wysiłki na rzecz pojednania prawosławnych z katolikami.
W maju 1657 r. Kozacy napadli na Janów Poleski i dokonali rzezi wśród katolików i Żydów. Andrzeja Bobolę pochwycili w pobliskiej wiosce. Został bestialsko okaleczony, a następnie zamordowany.
Święty Andrzej Bobola jest współpatronem Polski, patronem jedności religijnej i społecznej oraz patronem czasów trudnych.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).