- Są inne drogi realizacji pragnienia rodzicielstwa, które nie pozostawiają po sobie śladu moralnego zła - podkreśla ks. prof. Marian Machinek MSF.
W ostatnich dniach 2020 r. radni sejmiku województwa warmińsko-mazurskiego przyjęli budżet na 2021 r., który określany jest mianem proinwestycyjnego i prorozwojowego - zakłada bowiem m.in. wydatkowanie ponad 50 proc. budżetu na inwestycje, na same inwestycje drogowe zaplanowano ponad 400 mln. złotych. Jeden z punktów zaplanowanego budżetu budzi szczególne emocje - radni (19 głosowało za przyjęciem budżetu, 10 wstrzymało się od głosu) zdecydowali również o współfinansowaniu programu in vitro. Na wsparcie programu in vitro w budżecie zaplanowano 210 tys. złotych, program ma objąć 42 pary, a według prognoz dzięki programowi może się urodzić 11 dzieci.
Wprowadzenie dofinansowania procedury in vitro wywołało sprzeciw niektórych środowisk - Bractwo Przedmurza Komturia Warmińska opublikowało apel do katolików Warmii i Mazur o sprzeciw wobec budżetu i żądanie wycofania finansowania in vitro. Podkreślają oni, że metoda in vitro jest sprzeczna z moralnością katolicką i przez katolików powinna być odrzucona.
- W dyskusji medialnej dotyczącej in vitro zwolennicy tej procedury pokazują zazwyczaj jedynie już urodzone dzieci i szczęśliwych rodziców. Ten przekaz pokazuje szczęśliwe rodziny korzystające z tego, jak się twierdzi, dobrodziejstwa medycyny, jakim jest możliwość zapłodnienia pozaustrojowego. Trzeba jednak pamiętać, że ceną za urodzenie jednego zdrowego dziecka jest unicestwienie kilku innych ludzkich embrionów, które giną w trakcie procedury lub są zamrażane w ciekłym azocie - podkreśla ks. prof. Marian Machinek MSF.
Podkreśla, że nie można mieć żadnych wątpliwości co do tego, że rodzice dzieci, które zostały poczęte in vitro kochają je całym sercem. - Dzisiaj kochają je, jak wszyscy dobrzy rodzice kochają swoje dzieci. Ale czy tak było od początku? Na początku dzisiejsze urodzone już dziecko - nazwijmy go Bartkiem - było dla nich jedynie jednym z kilku anonimowych embrionów, które powołali do życia. Bartek został otoczony miłością rodziców dopiero wtedy, gdy się zagnieździł i urodził. Ale przecież mógł być też jednym z tych embrionów, które się nie zagnieździły i zginęły albo też wylądowały w zamrażarce. I miłość rodziców byłaby wtedy skierowana na inne dziecko, a Bartka rodzice potraktowaliby jak pozostałe embriony - jako cenę, jaką trzeba zapłacić za otrzymanie upragnionego dziecka. Na tym polega główny zarzut wobec zapłodnienia pozaustrojowego: nie da się go przeprowadzić inaczej, jak tylko jako technologiczną i selekcyjną procedurę, w której istoty ludzkie w pierwszej fazie swojego życia traktowane są jak produkty przemysłowe w trakcie ich wytwarzania - zauważa ks. Machinek.
Dodaje, że oczywistym jest, że dzieci poczęte dzięki procedurze in vitro same w sobie nie są produktami, ale pełnowartościowymi ludźmi. - Ale zostały na początku swego życia potraktowane jako produkty, nawet jeżeli później zostały obdarzone miłością rodziców. Nikt nie chce przy tym pomniejszać autentycznego cierpienia małżeństw, które bezskutecznie starają się o poczęcie dziecka. Czy jednak dla realizacji godziwych i dobrych celów wolno nam sięgać po każdy środek? - podkreśla teolog-moralista i zaznacza, że dla wielu niepłodnych par alternatywą może być naprotechnologia - jest to połączenie wiedzy ginekologicznej z działaniami terapeutycznymi, w wyniku czego mogą zostać usunięte przeszkody uniemożliwiające zajście w ciążę. - Atutem naprotechnologii jest jej spersonalizowanie, ukierunkowanie na konkretną parę. W przypadkach, gdzie zastosowanie wiedzy i doświadczenia naprotechnologicznego okaże się niemożliwe, istnieje możliwość adopcji dzieci już urodzonych, a z różnych powodów osieroconych. To są drogi realizacji pragnienia rodzicielstwa, które nie pozostawiają po sobie śladu moralnego zła - tłumaczy ks. Machinek.
Więcej o temacie in vitro w 3. numerze Posłańca Warmińskiego - Gościa Niedzielnego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.