W Korei Południowej, na obrzeżach stolicy, włoski misjonarz o.Vincenzo Bordo i 600 wolontariuszy przyjmują każdego wieczoru na posiłku ponad 700 ubogich, którzy żyją na ulicy lub pozostają bez pracy z powodu pandemii. „Prawie żaden z nich nie jest chrześcijaninem, ale mówimy im, że Jezus też został odrzucony i zmarginalizowany" – podkreśla zakonnik.
O. Vincenzo dodaje, że w Święta Bożego Narodzenia nie będzie tradycyjnej Mszy Świętej, ani koncertu dla wolontariuszy i gości, ale potrzebujący otrzymają bardziej okazały niż zwykle obiad, rozdawany pod gołym niebem. Nie zabraknie śpiewu, Święty Mikołaj wręczy praktyczne prezenty dla tych, którzy mieszkają na ulicy, znajdą się w nich: bielizna, środki higieny osobistej oraz czekolada.
O. Vincenzo, wraz ze swoimi wolontariuszami stara się dać ludziom potrzebującym poczucie, że są kochani w imię Pana. Uważa, że hojność staje się z czasem zaraźliwa i wyznaje, że trzydzieści lat temu, kiedy przyjechał na Daleki Wschód, solidarność była słowem mało znanym. Ostatnio jeden ze starszych mężczyzn przyniósł mu swoje roczne oszczędności w kwocie 1, 5 tys. euro dla jeszcze biedniejszych niż on sam.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.