publikacja 29.10.2010 09:34
Afryka ma wiele twarzy, będzie mi jej bardzo brakować – to moja ostatnia notatka z dziennika, prowadzonego w Zambii. Od powrotu minął ponad miesiąc i zapowiedź tęsknoty w pełni się sprawdza. Myślę, że jest dodatkowo podsycana przez próby wprowadzania w życie zambijskich przemyśleń i postanowień. Pomyśleć, że byłam tam tylko 5 tygodni…
Z uczniami
Chusta Klanzy jak zwykle robiła furorę. Myślę, że lekcje w tej formie podobały się uczniom, bo wciąż przychodziło ich coraz więcej. Dla mnie była to wielka radość. Miałam świadomość, że to są ich wakacje i że nie mają obowiązku przychodzić na zajęcia. Tym bardziej doceniałam ich zaangażowanie. Z jednej strony mogli ćwiczyć swoje umiejętności, ale też, zwłaszcza chłopcy, korzystali z lekcji jako formy rozrywki, a dla mnie była to okazja do spędzania z nimi czasu, do rozmowy, wymiany poglądów.
Tańce
Z czasem zauważałam, że ci wszyscy na początku identyczni ludzie o czarnej skórze diametralnie się różnią. Szybko nauczyłam się ich rysów twarzy, co pozwalało też rozpoznawać, w jakim są nastroju. Każdy z nich był inny, z całą swoją wielobarwnością. Wkrótce stało się dla mnie jasne, że moi czarni bracia wcale tak bardzo się od nas nie różnią.
Owszem, są sprawy totalnie odmienne od naszej europejskiej mentalności- stosunek do czasu, do wartości, do tempa życia, higieny, zdrowia. Jest jednak wiele spraw, w których się niewiele różnimy. Na przykład stereotypy , mity, fałszywe przekonania.
Pytanie: czy mogę pójść nad rzekę na wycieczkę. Odpowiedź: tak możesz. A czy są tam krokodyle? Są. Czy mam się ich bać? Tak, to niebezpieczne zwierzęta. Ale ciebie nie zjedzą. Dlaczego??? Bo masz białą skórę. One jedzą tylko czarnych. Albo inne pytanie: jaka waszym zdaniem jest Polska? Bogata (wszyscy biali są bogaci…). Jest jak jedna wielka Lusaka. I jaka jeszcze? Nie ma trawy i nie ma gór. Nie umieli zrozumieć, gdy opowiadałam im o naszych puszczach i lasach. Szeroko otwierali oczy, gdy ich przekonywałam, że nasze Tatry są wyższe od gór, które otaczają ich dolinę Chingombe, a ja sama chodzę na niedzielne spacery właśnie w góry, które otaczają miejscowość, w której mieszkam. Ot, wszędzie, na całym świecie ludziom trudno pojąć, że istnieje inna rzeczywistość i sprawdza się powiedzenie, że najlepiej jest tam, gdzie nas nie ma.
Może tyle o samych lekcjach angielskiego. Moim drugim zadaniem było pomaganie Markowi w prowadzeniu kursu komputerowego. Szybko okazało się, że on doskonale sobie radził ze sporą grupą uczniów, więc ja mogłam skupić się na ćwiczeniach tylko z dziewczętami. Tej sprawie chciałabym poświęcić trochę więcej miejsca.