Jeśli się ją odrzuca, czy może dziwić, że wszelkie seksualne fanaberie zyskują status niemal praw człowieka?
Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 2337-2350
Piękny ten Boży zamysł istnienia płci :) Stworzyć człowieka „niekompletnego”: tak, by potrzebował drugiego, który uzupełni tę jego niekompletność sobą, swoimi umiejętnościami. I dopiero tej wspólnocie dwojga ubogaconych sobą osób daje możliwość wzięcia udziału w stwarzaniu przez przekazywanie życia i wychowywaniu młodych chłopców i dziewcząt.... Tematowi temu poświęcony był poprzedni odcinek cyklu. Dziś o sprawie, którą w dzisiejszym świecie traktuje się jak dawno przebrzmiały archaizm, ale bez której nie da się sensownie ustawić problemów związanych z ludzką z seksualnością. O cnocie czystości.
Znać umiar
Czystość jest bliską krewną cnoty umiarkowania (KKK 2341). Już samo to każe nam w patrzeniu na ludzką seksualność unikać skrajności. Z jednej strony uznania jej za wyraz zepsucia człowieka, potępiania, ignorowania, prób wypierania jej ze świadomości i temu podobnych. Seksualność jest czymś, czego chciał dla człowieka sam Bóg, bo istotą seksualną go stworzył. I człowiek nigdy nie przestaje być istotą seksualną; zawsze, w każdej sytuacji, jest mężczyzna albo kobietą, z wszystkimi z tego wynikającymi konsekwencjami.
Z drugiej strony trzeba unikać czegoś, co można by nazwać rozpasaniem: takim spojrzeniem na seksualność, w którym korzystanie z niej staje się jednym z głównych celów ludzkiego życia. Jak człowiek powinien jeść, ale nie powinien się objadać, tak korzystanie z seksualności też powinno być poddane rozumowi i woli. Bo ma służyć dobru człowieka, nie autodestrukcji.
Obie te skrajności obce są biblijnemu i chrześcijańskiemu spojrzeniu na seksualność i są poglądami, w którym teolog widzi raczej tendencje manichejskie. Bo to manichejczycy, uważając materię za dzieło szatana, za takową uznawali także prokreację i wszystko co z nią związane. Paradoksalnie nie mieli jednak nic przeciw rozpuście. Przecież zło trzeba niszczyć. Tak przyjemniej niż umartwieniami.
Czym zatem jest czystość? Zabrzmi uczenie: to osiągnięcie integracji płciowości w osobie, wewnętrzna jedność człowieka w jego wymiarze cielesnym i duchowym (KKK 2337). Skomplikowane? Chyba nie. Ale wyjaśnijmy: „Płciowość, w której wyraża się przynależność człowieka do świata cielesnego i biologicznego – czytamy w KKK 2337 – staje się osobowa i prawdziwie ludzka, gdy zostaje włączona w relację osoby do osoby, we wzajemny dar mężczyzny i kobiety, który jest całkowity i nieograniczony w czasie”. Też mądrze, prawda? A tak najprościej, to można by powiedzieć, że to panowanie człowieka nad własnym popędem tak, że staje się on panem samego siebie, a przez to potrafi też być darem dla drugiej osoby. Bo te dwa wymiary – integralność osoby i integralność daru z siebie – to istotne elementy tego, co nazywamy czystością.
Być panem siebie
Nietrudno zauważyć, że najgorszą niewolą, w jaką człowiek może popaść, jest niewola samego siebie. Wystarczy spojrzeć na osoby uzależnione. Od alkoholu, narkotyków, hazardu, w pewnej mierze także „tylko” od papierosów. Podobnie, gdy człowiek nie potrafi pohamować swojego egoizmu. Taka niewola, choć wydaje się budowaniem siebie, swojej pozycji, jest tak naprawdę destrukcją. Nie inaczej jest w sytuacji, gdy to nie człowiek panuje nad swoją seksualnością, ale ona nad nim. Jest wtedy tak naprawdę niewolnikiem. A doraźne przyjemności zabierają mu dobra, jakie mógłby osiągnąć będąc panem samego siebie.
Czystość pozwala być wolnym. Sprawia, że człowiek nie musi grać: jest zawsze sobą, nie musi kręcić, nie ma czego wstydliwie ukrywać. „Godność człowieka wymaga – czytamy w KKK 2339 – aby działał ze świadomego i wolnego wyboru, to znaczy osobowo, od wewnątrz poruszony i naprowadzony, a nie pod wpływem ślepego popędu wewnętrznego lub też zgoła przymusu zewnętrznego. Taką zaś wolność zdobywa człowiek, gdy uwalniając się od wszelkiej niewoli namiętności, dąży do swojego celu drogą wolnego wyboru dobra oraz zapewnia sobie skutecznie i pilnie odpowiednie pomoce".
Szczególnie ważnym momentem w życiu człowieka, także w tej sprawie, jest czas dorastania (KKK 2342). Co tu dużo mówić: to wtedy kształtują się podstawowe zręby postaw, jakie przyjmuje człowiek w dorosłym życiu. Różnorakie doświadczenia, otoczenie, mody, ale przede wszystkim dokonane wtedy wybory rzutują na całe życie. I mogą sprawić, że człowiek nie wykształciwszy w sobie cnoty czystości w mniejszym czy większym stopniu stanie się niewolnikiem swoich namiętności. To nie jest jednak tak, że nie da się już wtedy wrócić na drogę czystości. I odwrotnie: ten, który żył w czystości, też może z biegiem czasu popaść w nieczystość. W tej sprawie, podobnie jak wielu innych, nic nie jest raz na zawsze. Człowiek ciągle, przez całe życie, musi podejmować wysiłek bycia w pełni O-SOBĄ; podporządkowywania swojej płciowości rozumowi i woli i nie pozwoleniu na to, by decydowała o jego postępowaniu pożądliwość (KKK 2342).
Jak to robić? Autorzy Katechizmu piszą o „poznanie siebie, praktykowaniu ascezy odpowiedniej do spotykanych sytuacji, posłuszeństwie przykazaniom Bożym, ćwiczeniu się w cnotach moralnych i wierności w modlitwie”. Jak zauważają, ważne są też w tej kwestii wybory, jakich człowiek na co dzień dokonuje (KKK 2343). Tak, własne wybory. Nic bardziej od nich nie demoralizuje. To mechanizm opisany już w Biblii, w scenie grzechu pierwszych rodziców. Chowają się przed Bogiem, by ukryć swoją nagość. Tak samo robi człowiek, który popełnił grzech. Zwłaszcza, gdy popełnia go często. Odchodzi od Boga, chowa się przed Nim. Bo zwyczajnie się wstydzi. Ale jak stopniowo demoralizują złe wybory, tak codzienne dobre wybory prowadzą na drogę cnoty. Dlatego tak ważnym jest, by wybierać czystość, a odsuwać się od wszystkiego, co nieczyste; nie pozwolić, by nieczystość wzięła człowieka w niewolę.
Dziś bywa to trudne także dlatego, że wymaga pójścia na przekór silnie zerotyzowanej kulturze. Powiedzmy jasno: kultura nie wspiera dziś człowieka w wyborze drogi czystości. Wręcz przeciwnie: na różne sposoby, nieraz bardzo subtelnie, lansuje rozwiązłość. Ale to kim jestem nie zależy tylko od tego, co mnie otacza. Zależy przede wszystkim od tego, jaką postawę sam wybieram. Jak w takim razie sobie w dobrych wyborach pomoc? Tylko - jak wspomniano wcześniej - zaciskać zęby i się modlić?
Człowiek dla człowieka
Pierwszą i najważniejsza z wszystkich cnót jest oczywiście miłość. Ku niej wszystko powinno zmierzać. Dopiero posiadając samego siebie – przez czystość – człowiek może być też darem dla drugiego człowieka. Ten wymiar daru dla drugiego widoczny jest przede wszystkim w małżeństwie. Całkiem wyraźnie także, choć w innym wymiarze, w rodzicielstwie. Jak się jednak zastanowić, to cnota czystości – przypomnijmy, rozumiana jako zintegrowanie płciowości w osobie – pomaga też pielęgnować miłość w tym jej wymiarze, jaki nazywamy przyjaźnią. Jestem osobą, jestem wolny, dlatego niczego od ciebie nie oczekując, mogę chcieć bezinteresownie twojego dobra - mówi przyjaciel. Przyjaźń „wskazuje (...) uczniowi, jak iść za Chrystusem i jak Go naśladować, ponieważ wybrał nas na swoich przyjaciół oddał się nam całkowicie i uczynił nas uczestnikami swojej Boskiej natury” – czytamy w Katechizmie (2347). Piękne, prawda? Trudno przy tym oprzeć się zaskakującej w sumie konstatacji, że jest też przyjaźń szczególną zapowiedzią nieba – wspólnoty zbawionych nie tylko z Bogiem, ale też i między sobą.
Taka przyjaźń, będąca bezinteresownym darem dla drugiego, pomaga budować cnotę czystości. Dlaczego? Bo pomaga zobaczyć w człowieku człowieka, nie obiekt pożądania. Pomagając zobaczyć człowieka z jego osobowością, doświadczeniami, widzeniem rzeczywistości, marzeniami, tęsknotami, radościami i smutkami, odsuwa wypływające z cielesnych żądz pragnienie użycia. Bo przeczuwa, że prawdziwa miłość, to odpowiedzialność. Nie użyję cię, bo jesteś osobą, nie rzeczą. A używając cię jak rzecz niechybnie bym cię poranił.
Wezwanie dla wszystkich
Czystość nie jest tożsama z powstrzymaniem się od współżycia seksualnego. To – przypomnijmy – zintegrowanie seksualności w osobie, podporządkowanie jej rozumowi i woli człowieka. Jest więc wyzwaniem dla wszystkich, także osób żyjących w małżeństwie.„Wszyscy ludzie powinni odznaczać się cnotą czystości stosownie do różnych stanów swego życia – czytamy w KKK 2349 – jedni, przyrzekając Bogu dziewictwo lub święty celibat, w ten sposób mogąc łatwiej poświęcić się niepodzielnym sercem Bogu; inni natomiast prowadząc życie w taki sposób, jaki prawo moralne określa dla wszystkich, zależnie od tego, czy są związani małżeństwem, czy nie". Małżonkowie, choć przecież współżyją seksualnie, są wezwani do życia w czystości w małżeństwie. Czyli sami będąc osobami, jak osobę, nie przedmiot użycia, powinni traktować współmałżonka. Dla wszystkich innych czystość oznacza życie we wstrzemięźliwości. Zarówno dla tych, którzy wybrali życie samotne, jak i dla tych, którzy owdowieli lub zostali przez współmałżonka opuszczeni. Podobnie narzeczeni, którzy na tym etapie życia powołani są do zachowania wstrzemięźliwości. „Poddani w ten sposób próbie, odkryją wzajemny szacunek, będą uczyć się wierności i nadziei na otrzymanie siebie nawzajem od Boga” – czytamy w KKK 2350. „Przejawy czułości właściwe miłości małżeńskiej powinni zachować na czas małżeństwa. Powinni pomagać sobie wzajemnie we wzrastaniu w czystości (KKK 2350).
Czystość. Wezwanie by być wolnym i móc tym owocniej być darem dla drugiego człowieka. To coś innego, niż sprowadzanie życia do gry służącej zaspokojeniu żądz. Nic dziwnego, że w rozerotyzowanych społecznościach budzi uśmiech politowania. A przecież właśnie z powodu lekceważenia cnoty czystości, seksualność staje w przeświadczeniu ludzi się tak „niezbywalnym” ludzkim prawem, że to, co jest ewidentnym nadużyciem, stopniowo staje się normą.
Tyle na dziś. Na następnej stronie te fragmenty Katechizmu Kościoła Katolickiego, z których korzystałem pisząc niniejszy tekst. Tym razem szczególnie gorąco polecam, bo z racji obszerności tematu niektóre wątki pominąłem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).