Z myndrolym z Łopusznej. Wszak „chrześcijaństwo jest dopiero przed nami”.
W ubiegłotygodniowym felietonie króciutko wspomniałem o 20 rocznicy śmierci ks. Józefa Tischnera. Dziś pozwolę sobie wrócić do tematu, bo z tej okazji znów sporo się o Tischnerze w mediach pisało. Najczęściej pochlebnie, pochwalnie, laurkowo - że „Tischner wielkim kapłanem był”. I niestety bez jakichś głębszych refleksji, co autora „Etyki solidarności” – zachęcającego nas przecież do krytycznego myślenia - z pewnością by nie ucieszyło.
Paradoksalnie dwa najciekawsze, rocznicowe teksty, jakie dane mi było przeczytać, opublikowane zostały na łamach lewicowego tygodnika „Przegląd”. Bo z innej niż kościelna perspektywa lepiej widać? Z pewnością widać inaczej. Zwłaszcza w tekście „Mit Tischnera”, w którym Jarosław Dobrzański bardzo ostro rozprawia się z osobą, a także filozofią myndrola z Łopusznej.
Za ostro, jak dla mnie. Choć w pewnych sprawach rację trzeba mu chyba przyznać. Zwłaszcza gdy idzie o filozofię dramatu (czy rzeczywiście była to odpowiednia rzecz dla adeptów sztuki aktorskiej?), czy też o „korporację Tischner” (Tischner marką? Tischner – nie daj Boże – bożkiem dla pewnych ludzi/środowisk?).
Zupełnie innym artykułem jest natomiast „Tischner wygrał, przegrał Kościół” autorstwa Jarosława Makowskiego. Autor – uczeń księdza profesora – wspomina tam m.in. o dwóch wyróżnionych przez Tischnera nurtach w łonie katolicyzmu: ewangelicznym i katechizmowym. W tym pierwszym chodzi przede wszystkim o pogłębianie wiary, w drugim raczej o jej manifestowanie.
Polski Kościół wybrał nurt katechizmowy, choć Tischner robił wszystko, by kroczył trudniejszym nurtem ewangelicznym…
- przynajmniej taką tezę stawia Makowski, widząc w Tischnerze swego rodzaju proroka, którego wizja okazała się być utopijna.
A może to jest po prostu tak, co zresztą widzieliśmy także przy ostatnich wyborach i o czym pisał sam Tischner, w mojej ulubionej „Nadziei czeka na Słowo”, że:
Synowie tego świata są podzieleni i dlatego ich królestwa przemijają jak burza, jak powódź, jak lawina. Taki jest dramat, taka jest tragedia człowieka.
Cóż, jakkolwiek by na to nie patrzeć, „chrześcijaństwo jest dopiero przed nami”. Więc w drogę!
W Jego drogę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).