W rajskiej krainie

Mówią, że Chingombe leży na końcu świata. Aby tam dotrzeć trzeba pokonać ponad 200 km przez busz, strome górskie zbocza i rzeki. To tam pracują nasi misjonarze

Reklama

W rajskiej krainie   Kab Lusaka Z księdzem Piotrem Kołczem, który rodzinne Tychy zamienił na Zambię, spotykamy się w stolicy kraju, Lusace. Czas pożegnać Anię, wolontariuszkę, która przez miesiąc uczyła angielskiego przy misji w Chingombe. Dla Marka, informatyka, który w środku buszu przybliżał ludziom podstawy obsługi komputera, czas nieco łaskawszy. Jeszcze kilka tygodni… Odbieramy z warsztatu doświadczonego przez zambijskie drogi land cruisera. Jest południe. Czas ruszać, jeśli chcemy dotrzeć na misję przed północą.

W rajskiej krainie   kab Ładujemy się na land cruisera Ciepło, zimno

Kabwe to ostatnia większa miejscowość po drodze z Lusaki do Chingombe.  Mieszkają tu Służebniczki Starowiejskie, założone przez bł. Edmunda Bojanowskiego. Siostry przybyły do Zambii w 1928 r. Pierwszy dom założyły w Chingombe. Dziś, popularnie nazywane blue nuns (błękitne zakonnice), cieszą się powołaniami w Zambii. Dwie z sióstr, wrzucają bagaże na pick-upa. Ładujemy beczki z kapustą, ziemniakami, worki ryżu i cukru – zapasy na najbliższy miesiąc. Dosiadają się trzy kobiety, jedna z dwojgiem małych dzieci, i mężczyzna. Upychamy się w naszej „pierwszej klasie”, tak aby nikogo nie wywiało z otwartej paki land cruisera.

W rajskiej krainie   kab Tu kończy się droga... Zanim Piotr trafił w 2007 r. do Chingombe, pracował w miejscowości Chilonga. – Misja się rozwinęła i parafię przejęli księża zambijscy – tłumaczy po drodze. – Postanowiłem więc pomóc ks. Marcelowi, który od kilku lat był całkiem sam w Chingombe. To trudny teren. 33 stacje misyjne, a najdalsze oddalone od siebie o 200 km. W okresie pory deszczowej wiele jest niedostępnych – opowiada.

W rajskiej krainie   kab Niespodzianka nocą w buszu Zapada zmrok, a przed nami jeszcze ponad połowa drogi. Doskwiera chłód. W siedem osób dzielimy jeden koc. W dolinach powietrze igra z nami nagłymi uderzeniami: ciepło, zimno, ciepło, zimno… Czuć słodki zapach buszu zmieszany z wonią spalonego drewna. - Ludzie wypalają busz, bo twierdzą, że ziemia po tym lepsza. Ale ognia już nie kontrolują. I bywa że tracą gospodarstwa – mówi Piotr. Żywioł pożera krzewy, drzewa przewraca na drogę. W rezerwie trzeba mieć zawsze siekierę, szpadel. Jak i tym razem. Przymusowy postój, przed północą, w okolicy, gdzie ponoć przypałętały się dwa lwy. W końcu jednak docieramy do misji.  Parę minut po pierwszej. Gwiazdy jakże pięknie świecą na zambijskim niebie. A Zenek świeci latarką – Witajcie, nareszcie!

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama