O radykalizmie Jezusa i łzach Marii Magdaleny, wierze i zaufaniu z o. Raniero Cantalamessą OFMCap rozmawia Joanna Bątkiewicz-Brożek.
W jednym ze swoich programów mówił Ojciec, że „odrzucenie wiary w Jezusa jest niczym rezygnacja z przygody, jest pozbawieniem się ducha ryzyka”.
– Po tym odcinku napisał do mnie niewierzący naukowiec: „Ojciec rzuca nam, niewierzącym, poważne wyzwanie!”. To faktycznie wywrotowa idea. Bo cóż znaczy wierzyć? Dobrze definiował to Kierkegaard: wierzyć to znaczy rzucić się na otwarte morze, tam, gdzie nad tobą jest tylko niebo, pod tobą 40 głębin wody. Dobrze ilustruje to przykład Ulissesa, według Dantego Alighieri, który docierając do granic ziemi, nie zawrócił, ale szedł dalej, rzucił się w kierunku nieznanego. Wiara jest otwarciem się na nieznane i nieskończone, ale nie na ślepo, z zamkniętymi oczyma. Mamy gwarancję, jest nią Jezus. Jego życie, śmierć i zmartwychwstanie. Jeśli więc mówić o przygodzie, to w kategoriach wykraczania poza obszary rozumu.
Przygoda kojarzy się z czymś, co nie jest ujęte w ramy i ścisłe reguły…
– Zgadza się, jednak przygoda, której na imię wiara, była doświadczeniem wielu świętych. Jej odcienie, a więc Ewangelię, uwidocznili tacy święci jak św. Franciszek, wyznaczając nam szlak. Franciszek przeszedł jedną z najczystszych, najautentyczniejszych dróg, jakie zna ludzkość.
Jezus wymaga radykalizmu, na przykład gdy mówi, że powinniśmy mieć „w nienawiści ojca i matkę”(Łk 14,26).
– Jezus nie chce, żebyśmy odrzucili rodziców. „Nienawidzić” (będziesz miał w nienawiści)
w języku hebrajskim oznacza „kochać mniej niż”. W innej przypowieści Chrystus mówi to tak: „Kto kocha matkę i ojca bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien”. Ale i tu nie chodzi o negację więzów rodzinnych, ale o czujność, żeby nie osłabiały one relacji z Chrystusem, nie stawały się pretekstem do zerwania jej. Jezus naucza o jedności małżeńskiej i nie wymaga od nikogo, by pozostawił współmałżonka, żeby za Nim iść. Wystarczy mieć świadomość, że niektórzy są powołani do wyboru drogi bardziej zawężonej, jak my – zakonnicy, księża. I to od nas Jezus wymaga radykalnego postępowania, rezygnacji ze wszystkiego w życiu.
Kiedy Jezus spotyka Marię Magdalenę, zrzuca płaszcz radykalizmu, jest miłosierny. Ale i tym razem wywołuje skandal.
– W tej scenie Jezus dopuszcza się największej prowokacji. W Ewangelii znajdujemy mnóstwo przykładów na to, że Jezus jest o wiele bliższy tym, którzy grzeszą, niż tym którzy sądzą, oceniają. Dla nas, współczesnych, wykształconych, żyjących według pewnych schematów moralnych, Jezus stanowiłby prowokację. Ale nie wśród ludu, bo prości ludzie zwykle lepiej wyczuwają i rozumieją miłosierdzie Boże. I z całą pewnością zostałby odrzucony, wywołałby skandal w takiej sytuacji jak z Marią Magdaleną.
Jezus prowokuje też, kiedy mówi, że ubodzy duchem, cisi mają poważniejsze szanse na królestwo niebieskie.
– To oburzało m.in. Nietzschego. Dla niego chrześcijaństwo było religią resentymentów, słabych przeciw silnym. Oskarżał je o zakażenie świata „rakiem pokory”. Nietzsche mylił się dramatycznie! Kiedy na przykład interpretował słowa Jezusa: kto chce być pierwszy, będzie ostatni, a ostatni będzie pierwszy. Uznał to za deprymujące, pozbawiające człowieka woli i zdolności do realizacji własnych projektów, niweczące koncepcję nadczłowieka. Błąd tkwi w sposobie czytania tego fragmentu Ewangelii. Jeśli ktoś chce osiągnąć szczyt, niech realizuje swoje pragnienie. Jezus zmienia tylko zasady, jakimi trzeba się w takiej sytuacji kierować. Mówi: nie eliminuj innych, by wybić się na ich tle, bo w ten sposób idea nadczłowieka może doprowadzić do wynaturzeń, a nawet chęci eliminacji rasowej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).