Na kontach społecznościowych i blogach zdjęcia dzieci zamieszczane są bardzo często. Czy wiesz, co się z nimi dzieje i jak mogą zostać wykorzystane?
Kiedy dziecko pojawi się na świecie, stawia pierwsze kroki, recytuje wierszyk czy bierze udział w przedstawieniu, a potem odnosi sukcesy sportowe, artystyczne lub naukowe, dumni rodzice chcą dzielić się swą radością z całym światem. W czasach wbudowanych w telefony komórkowe aparatów fotograficznych uwiecznianie codziennych sytuacji jest normą. Spacer, spotkanie towarzyskie, zabawa, wyjazd, wszystko zapamiętujemy w swoich telefonach i chętnie dzielimy się tym na kontach społecznościowych. W Polsce ponad 40 proc. rodziców udostępnia w internecie zdjęcia swoich pociech (częściej robią to mamy niż ojcowie). Rocznie daje to około 72 zdjęć i 24 filmów z dziećmi w roli głównej na każdego rodzica zamieszczającego tego typu materiały w sieci. Często zresztą opatrzone są one dodatkowymi informacjami o tym, co robi dziecko, gdzie jest lub było, czym się interesuje i jakie ma zdolności. Nierzadko też trafić można na „przezabawne” filmiki z potknięciami, wywrotkami, ubrudzeniem się podczas jedzenia, kłótnią z rodzeństwem czy niestandardowymi zabawami z domowymi zwierzakami. Jak mogą one potem zostać wykorzystane w sieci? Co się z nimi dzieje w momencie, kiedy naciśniesz ikonkę „opublikuj”?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).