"Wszystko jest pod kontrolą" - mówił w lutym o koronawiursie Donald Trump. Miesiąc później nazwał się "prezydentem czasów wojny", ale w maju podróżował już poza Waszyngton. Jego zarządzanie odpowiedzią państwa na epidemię całkowicie zdominowało tegoroczną kampanię prezydencką w USA.
Do 5 lutego, dnia uniewinnienia Trumpa przez Senat w procesie o impeachment, w USA wykryto 11 przypadków koronawirusa. Wzmocniony politycznie decyzją Kongresu Trump miał zgodnie z nadziejami Republikanów startować w listopadowych wyborach prezydenckich jako faworyt. Głównym punktem jego kampanii miała być gospodarka, planowano podkreślać działania prezydenta na tym polu.
Plany te pokrzyżowała epidemia Covid-19. Do środy w Stanach Zjednoczonych wykryto ponad 1,2 mln przypadków infekcji, zmarło ponad 73 tys. chorych. Epidemia spowodowała bezprecedensowy kryzys gospodarczy, pozbawiając ponad 30 mln Amerykanów pracy. Całkowicie odmieniła też kampanię, w której właściwie nie ma obecnie innego tematu niż koronawirus.
Działania prezydenta w tym zakresie są dokładnie prześwietlane przez media i jego politycznych przeciwników. Trumpowi zarzuca się brak konsekwencji oraz zbagatelizowanie zagrożenia. Ten nie ma jednak sobie nic do zarzucenia i tłumaczy, że niektórymi wypowiedziami chciał dać Amerykanom nadzieję.
Pod koniec lutego Trump zapewniał, że "koronawirus jest w USA całkowicie pod kontrolą". Miesiąc wcześniej, gdy epidemia zbierała śmiertelne żniwo w chińskim Wuhan, chwalił Chiny za "ciężką pracę, by powstrzymać koronawirusa" i zapewniał, że Stany Zjednoczone doceniają "wysiłki i transparentność" władz w Pekinie. To stanowisko kontrastuje z jego obecnymi oskarżeniami Chin o zatajanie danych i brak współpracy.
Wraz z rozwojem śmiercionośnej epidemii w USA Trump 31 stycznia wprowadził zakaz dla większości przylotów z Chin, a 12 marca ogłosił podobne kroki wobec większości państw europejskich. Od marca niemal codziennie występował na konferencjach prasowych specjalnego zespołu do walki z pandemią w Białym Domu. Na jednej z nich nazwał siebie "prezydentem czasów wojny".
Transmitowane na żywo konferencje oglądały z początku miliony Amerykanów. Prezydent nie tylko informował na nich o kolejnych krokach administracji w zwalczaniu epidemii, ale i bronił swoich posunięć oraz atakował media i swoich politycznych przeciwników. Część amerykańskich mediów postanowiła w związku z tym bojkotować konferencje.
W ich trakcie rozbłysła gwiazda szefa amerykańskiego Narodowego Instytutu Chorób Zakaźnych Anthony'ego Fauciego. Ekspert, starający się unikać politycznych tematów i sporów, w mediach nierzadko precyzuje wypowiedzi Trumpa. Dla wielu Demokratów jest bohaterem - w USA sprzedawane są nawet skarpetki z jego podobizną, a przed niektórymi domami w Waszyngtonie pojawiły się tabliczki z hasłem "Fauci na prezydenta".
Podczas konferencji 17 kwietnia Trump ogłosił, że to do władz stanowych należeć będzie decyzja o stopniowym otwieraniu gospodarki. O konieczności amortyzowania krachu prezydent mówi od samego początku. "Nie można pozwolić, by lekarstwo było gorsze od problemu" - podkreślał 22 marca po wprowadzeniu wielu ograniczeń w działalności gospodarczej.
Teraz otwarcie sympatyzuje z tymi, którzy na licznych w USA akcjach protestacyjnych domagają się szeroko zakrojonego odmrażania gospodarki. Demonstrujących w ubiegłym tygodniu w Lansing w Michigan, z których część weszła z bronią do stanowego parlamentu, nazwał "dobrymi, ale zdenerwowanymi ludźmi".
Po ponad miesiącu przebywania w Waszyngtonie prezydent w środę udał się do Phoenix w Arizonie, gdzie w lokalnej fabryce pojawił się bez maseczki na twarzy. Kilka dni wcześniej, korzystając z dobrej pogody, udzielił wywiadu w Mauzoleum Abrahama Lincolna w centrum Waszyngtonu.
Z opublikowanych w maju sondaży dla Reutersa i telewizji CNBC wynika, że większość Amerykanów nie popiera działań Trumpa w sprawie epidemii. Jeszcze przed miesiącem w większości badań ponad połowa obywateli USA popierała w tej kwestii prezydenta.
W starciu z niemal pewnym nominacji Partii Demokratycznej Joe Bidenem Trump nie stoi już na lepszej pozycji. W ogólnokrajowych sondażach traci do niego od kilku do nawet 10 punktów procentowych. Były wiceprezydent prowadzi w kluczowych stanach, które zadecydowały o zwycięstwie Trumpa w 2016 roku, w tym w Pensylwanii, Wisconsin czy na Florydzie.
Czy rozwój sztucznej inteligencji może pomóc nam stać się bardziej ludzkimi?
Abp Światosław Szewczuk zauważył, że według ekspertów wojna przeszła na nowy poziom eskalacji.
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.