Wzrost duchowy

Żeby zrozumieć wyjątkowość bł. Conchity, nie trzeba się uciekać do żadnych nadzwyczajnych zjawisk: była święta w swej codzien­ności.

Conchita szukała kierownika duchowego, by z większą pew­nością podążać ku Bogu:

"Spalało mnie pragnienie doskonałości, znalezienia bramy, życia, drogi, którą mogłabym dojść do mojego Jezusa. Czy­niłam różne postanowienia i przyjmowałam upokorzenia, ale kolejne dni mijały mi w poczuciu opuszczenia, niepo­koju i ciemności. Czułam głód Boga, palące pragnienie Jezusa, a zarazem zdawało mi się, że się rozbijam, gubię na drodze ciemnej wiary pozbawionej nadziei. Powie­ działam pewnemu kapłanowi o tym, co się dzieje w mojej duszy, o dążeniu do doskonałości, ale Pan najwidoczniej nie chciał, żeby on mnie zrozumiał, bo zaczął mi mówić o poezji, przyrodzie, o sprawach z Nim związanych, nato­miast nic nie mówił o samym Bogu, o moim Bogu! Tym­ czasem świat walczył o mnie, by mnie do siebie przyciąg­nąć, i stworzenia mnie przyciągały. Pamiętam, że czasem dla rozrywki oglądałam magazyny kobiece, a potem czu­łam wyrzuty sumienia, aż wreszcie Pan mi powiedział, że­bym ich nie oglądała".

Rozczarowana i rozżalona sytuacją, w której kapłan mówił jej o sprawach powierzchownych, podczas gdy ona przyszła do niego z pragnieniem spotkania Boga, Conchita wzmogła swo­je modlitwy. Pan posłał jej wówczas ks. Alberto Mira sJ, który okazał się dla niej wielkim wsparciem w pierwszych dziesięciu latach wzrastania ku Bogu.

Monogram Jezusa
W sercu Conchity coraz mocniej rozbrzmiewała miłość Chry­stusa, poruszając najdrobniejszymi jej działaniami. Conchita z oddaniem kochała męża i dzieci, jakby byli „otuleni tą samą miłością”. Chrystus nie ogranicza miłości ludzkiej – przekształca ją i czyni boską.

Kiedy jako dziecko Conchita spędzała wiele czasu w rodzin­nych hacjendach, a także teraz, w trakcie pobytu w gospodarstwie brata Octaviano, często się przyglądała, jak na skórze zwierząt wypalano rozgrzanym żelazem znak właściciela. Sama zaczę­ła marzyć o tym, by na swym ciele nosić znak Chrystusa. Z po­dobnymi przypadkami spotykamy się w życiu innych świętych, takich jak błogosławiony Henryk Suzo, dominikanin. Bliższa Conchicie postać to św. Joanna de Chantal, młoda wdowa na­kłaniana przez rodzinę do powtórnego zamążpójścia, która – by położyć kres tym naciskom – pewnego dnia udała się do sypial­ni i wyryła sobie na sercu imię Jezusa. Blizna była widoczna jesz­cze po jej śmierci, zatarł się tylko zarys ostatniej litery „s”. Świę­ty Franciszek Salezy jasno się wyraził, że gdyby był wtedy przy św. Joannie, nie pozwoliłby na ten krok. Czasem święci zasłu­gują bardziej na nasz podziw niż na to, by ich naśladować. To samo można by powiedzieć o Conchicie.

"Wreszcie po wielokrotnie ponawianych prośbach 14 stycz­nia 1894 roku, w święto Najświętszego Imienia Jezus, otrzy­małam zgodę kierownika duchowego na wyrycie na swej piersi monogramu. Skórę nacięłam scyzorykiem, kreś­ląc wielkie litery J.H.S.; poczułam wtedy, jakby jakaś nad­przyrodzona siła rzuciła mnie na ziemię, i z twarzą zwró­coną do dołu, ze łzami w oczach oraz ogniem w sercu żarliwie błagałam Pana o zbawienie dusz: Jezu, zbawco ludzi, zbaw ich, zbaw ich!

Niczego więcej nie pamiętam: pragnęłam tylko dusz – dusz dla Jezusa. Większy żar odczuwałam w duszy niż w ciele, i to niewyrażalne szczęście, że należę do swego Pana jak zwierzę do gospodarza: ja należę do Jezusa, Jezu­sa, mojego Jezusa, który zbawi tyle biednych dusz, a one otoczą Go chwałą. Przepełniona szczęściem przeżyłam ten dzień, gorąco pragnąc samotności i modlitwy, musiałam jednak zajmować się gościem. (a I, s. 205–207)

Źródła czynu Conchity trzeba się dopatrywać w charyzma­cie otrzymanym od Boga oraz w szaleństwie miłości podążają­cej za ukrzyżowanym Bogiem. Warto na niego patrzeć w kon­tekście wyjątkowej misji, jaką otrzymała założycielka Dzieł Krzyża, które swym zasięgiem miały ogarnąć cały świat. Teresa z Lisieux, niewątpliwie ulubiona święta Conchity, miała inny spo­sób na okazanie Jezusowi swej szalonej miłości. Marzyła o tym, by być w Kościele miłością, która wszystko przyjmuje. Rozwa­żając czyn Conchity, musimy też pamiętać o odrębności każde­go narodu, o indywidualnej łasce i osobistej misji każdego czło­wieka. Ten sam Duch objawia się w literach wyrytych ogniem i krwią oraz – z nie mniejszą siłą – w wierności w najdrobniej­szych umartwieniach. W łonie chrześcijaństwa ten Duch miłości sprawia, że heroizm w drobnych sprawach splata się z hero­izmem w sprawach wielkich.

Wyrycie monogramu otwiera w doświadczeniu Conchity nowy etap. Konsekwencje tego czynu były dostrzegalne w jej życiu osobistym, w jej apostolskim promieniowaniu oraz – na sposób charyzmatyczny – w Bożych oświeceniach, będących darem dla całego Kościoła. Tak oto w ekonomii zbawienia nie­które indywidualne czyny rozciągają swój zbawczy wpływ na całe ciało mistyczne Chrystusa. Było tak szczególnie w przy­padku fiat Maryi, które zbawiło cały świat. Pamiętając o wła­ściwych proporcjach, możemy stwierdzić, że najdrobniejszy ludzki czyn odciska piętno na historii całego świata, choć do­piero na sądzie ostatecznym będziemy mogli dostrzec jego peł­ne znaczenie.

*

Powyższy tekst jest fragmentem książki "Bł. Conchita Dziennik duchowy żony i matki". Autorka: Marie-Michel Philipon OP. Wydawnictwo: Esprit.

Wzrost duchowy  

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11