Czy i wy chcecie odejść? - zapytał kiedyś Jezus Apostołów. Odpowiedź i nasza taka sama: Ty masz słowa życia wiecznego.
Nie przepadam za podsumowaniami. Takimi robionymi na koniec roku. Z jednej strony dobrze przypomnieć sobie czym się żyło, co poruszało, jak zmienił się świat. Z drugiej za bardzo przypomina mi to wyniesienie czegoś do piwnicy: bo niby może się przydać, ale w sumie już wiadomo, nie przyda się. Przeszłość… Czy przyda się czy nie zależeć będzie nie od podsumowań, ale od tego, czy zechcemy się od niej czegoś nauczyć. Historia jest nauczycielką życia – głosi sentencja – i trudno się z nią nie zgodzić. To dzięki pamięci widzimy nie tylko jednostkowe wydarzenia, ale i procesy. Dzięki pamięci historycznej zauważamy też powtarzalność pewnych zjawisk. I bez wiedzy tajemnej możemy snuć przypuszczenia, dokąd teraźniejszość nas zaprowadzi. Jeśli podsumujemy i odłożymy na półkę (wyniesiemy do piwnicy) grozi nam ślepota twórców Oświecenia, którzy wszystko co przed nimi uznali za ciemne, warte najwyżej pogardy, nigdy zachwytu.
Ale to wszystko drobiazgi. Ważniejszym jest choćby to, co w ciągu tego roku obserwowaliśmy. Przynajmniej ja obserwowałem: silniejsza niż jeszcze parę lat temu kontestacja Kościoła, utrzymująca się tendencja spadku liczby tych, którzy chodzą na niedzielne msze, wyraźny spadek liczby powołań…. Nie wiem czy się tym martwię, ale na pewno mi smutno.
Nie pocieszałbym się stwierdzeniem, że dziś przestają chodzić na niedzielne Msze ci, dla których była to tylko tradycja, a Chrystus nie miał dla nich znaczenia; teraz znaleźli jakiś pretekst i przestali uczestniczyć w nudnym dla nich obowiązku. Ciągle myślę, że takie chodzenie do Kościoła z tradycji to jednak coś; jest znakiem, że nawet jeśli jest w czyimś życiu bałagan, to wie, Kto na tym świecie jest najważniejszy. Nie wskazywałbym też winnych; że winni są ci, lub tamci: księża, biskupi, tradycjonaliści czy progresiści. Przecież nie jesteśmy kupcami, sztuczkami marketingowymi wciskającymi światu jakiś kiepski towar. Jesteśmy głosicielami najwspanialszej nowiny o Jezusie Chrystusie, dawcy życia. Coś takiego kupuje się od największych nawet nieudaczników, bo przecież warto, takiej okazji przepuścić nie można.
Jeśli można coś winić to raczej czasy, w których tyle urodzajnych ziem zamieniono na twarde drogi, a na inne albo wysiano całą masę chwastów albo zarzucono kamieniami. Konsekwencje – znane z przypowieści o siewcy: ziarno Bożego słowa na drodze nie kiełkuje, a na innych glebach ma kłopoty z sensownym wzrostem. Kto, kiedy, jak – to dłuższe historie, których skomplikowane meandry pojmiemy pewnie dopiero w wieczności. Ale nie ma sensu biadolić. Jeśli Bóg dopuścił, widocznie ma w tym jakiś plan.
Mentalnie od dawna nastawiony jestem na możliwość, że wielu z takich czy innych powodów od Chrystusa i (lub) Kościoła odejdzie, a Jego wyznawcy, także w naszym kraju, staną się małą trzódką. Trudno. Najważniejsze, by ci wierzący chcieli być naprawdę wierni. Coraz bardziej wierni. To chyba jedyna sensowna odpowiedź uczniów Jezusa zarówno na ową postępującą laicyzacją, jak i dostrzegane w Kościele takie czy inne niewierności. Jak to powiedział święty Jan Paweł? Musicie od siebie wymagać, choćby inni nie wymagali. Choćby cały świat szukał wygody, ja na pierwszym miejscu muszę postawić wierność. Nie zwyczajom, nie doktrynie. Wierność Chrystusowi. Wierne trzymanie się tego, czego uczył.
„Wy jesteście na ziemi światłem mym, aby ludzi widzieli dobre czyny w was i chwalili Ojca, który w niebie jest” - głosi stara piosenka, będąca przypomnieniem jednej z ewangelicznych wskazówek samego Jezusa. Zadaniem uczniów jest być światłem; być dla tego świata solą. Jeśli są takimi „akwizytorami Ewangelii” ich „towar” będzie chodliwy, a przyłączenie się do grona uczniów – zaszczytem. Ale jeśli różnią się od tego świata tylko tym, że chodzą w niedzielę do kościoła i się modlą (czy nawet często uwielbiają), to czym do Chrystusa pociągną?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.