O przesłaniu czterech polskich mistyczek i jego znaczeniu dla współczesnego świata mówi Ewa K. Czaczkowska, autorka książki „Mistyczki. Historie kobiet wybranych”.
Bogumił Łoziński: Dlaczego zajęłaś się mistyczkami?
Ewa K. Czaczkowska: To jest związane z s. Faustyną. Pisanie jej biografii sprawiło, że weszłam głębiej w świat mistyki i zaczęłam się interesować innymi kobietami mającymi takie doświadczenia.
Kim są mistycy?
To są osoby, które doświadczają innej rzeczywistości, do której wszyscy zmierzamy i w której się znajdziemy. Jednak oni doświadczają jej wcześniej, żyjąc w ciele na ziemi, w krótkich momentach zjednoczenia duszy z Bogiem.
Po co Pan Bóg daje światu doczesnemu takie osoby?
Mistycy są nam bardzo potrzebni, szczególnie teraz. Przede wszystkim po to, żeby przypominać, że istnieje inna rzeczywistość. Bardziej niż przed wiekami jesteśmy dziś ograniczeni do materii, świat duchowy jest wypychany z naszej świadomości. Oprócz tego część mistyków otrzymuje od Pana Boga jakąś misję do wypełnienia. Na przykład Wanda Boniszewska miała misję cierpienia za grzechy duchownych.
W książce opisałaś dwie zakonnice, z których jedna jest przez Kościół ekskomunikowana, i dwie osoby świeckie, choć objawienia tylko jednej z nich Kościół uznał za zgodne z Ewangelią. Rodzi się pytanie o wiarygodność objawień pozostałych?
Oczywiście, że nie każdy mistyk ma objawienia od Boga, i rolą Kościoła jest zbadanie tego. W 2006 r. Stolica Apostolska w procesie beatyfikacyjnym potwierdziła heroiczność cnót Wandy Malczewskiej, uznała jej objawienia, aby wynieść ją na ołtarze potrzebny jest cud za jej wstawiennictwem. Pisma Boniszewskiej, która zmarła w 2003 r., i Alicji Lenczewskiej, zmarłej w 2012 r., zostały wydane za zgodą Kościoła, mają imprimatur, a więc wstępnie zostały przeanalizowane i nie stwierdzono w nich sprzeczności z doktryną Kościoła. W przypadku obu tych mistyczek są prowadzone przygotowania do rozpoczęcia procesów beatyfikacyjnych i na pewno ich doznania mistyczne będą dokładnie sprawdzane.
Co w tym gronie robi Maria Franciszka Kozłowska, na którą nałożono ekskomunikę i której objawienia zostały przez Kościół uznane za nieprawdziwe?
Kiedy ukazała się napisana przeze mnie biografia św. s. Faustyny, wiele osób pytało mnie, dlaczego nie wspomniałam, że objawienia o Bożym miłosierdziu miała wcześniej mateczka Kozłowska. Od tamtej pory kiełkowała we mnie myśl, aby opisać jej skomplikowaną historię, i dlatego znalazła się ona w tej książce. Drugim powodem jest pokazanie, do czego mogą prowadzić nawet najlepsze intencje, jeżeli nie ma się stałego spowiednika i kierownika duchowego, który mógłby na bieżąco oceniać mistyczne doznania w świetle Ewangelii. Ona miała przez lata kierownika duchowego, i to wybitnego, bł. o. Honorata Koźmińskiego, ale ich drogi rozeszły się trzy lata po jej pierwszych objawieniach w 1893 r. Od tego czasu działo się coraz gorzej – została mistrzynią duchową dla księży, których zaprosiła do tworzonego przez siebie ukrytego zgromadzenia. To był ten korzeń zła, który miał fatalne konsekwencje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).