Dom i dwie spowiedzi
Kościół to nie studio nagrań, by na drzwiach zawiesić tabliczkę „Nie przeszkadzać”. Nie ma domu bez dzieci Jakub Szymczuk/Agencja GN

Dom i dwie spowiedzi

Komentarzy: 7

ks. Tomasz Horak

GOSC.PL

publikacja 13.07.2010 11:27

Zawsze z sympatią patrzę, jak rodzice przyprowadzają malców do kościoła. A dom Boży staje się cząstką ich domu.

Miał być pogrzeb. Jednak dziś nie o pogrzebie. O spowiedzi, a właściwie o dwóch. I o mądrej pedagogice. Jak to przed pogrzebem, rodzina była na Mszy – i dobrze, bo owocniejsza modlitwa przez udział w Eucharystii niż same pacierze przy trumnie. Wśród dorosłych był taki sympatyczny trzylatek. Wędrował po kościele, wracał do taty, wyszli razem, wrócili – typowe zachowanie małego dziecka. Nie hałasował, nie narzucał się swoją obecnością. Po Mszy dorośli poprosili o spowiedź, poszedłem więc do konfesjonału.

Malec z daleka się przyglądał, potem zniknął mi z pola widzenia. Wszyscy już wyszli z kościoła, klucze trzymam w garści. Przy bramie obaj – tato i mały. Mały patrzy w górę, tato z wysokości coś mówi. Kilka słów. Chłopczyk podbiegł do mnie, zadarł główkę, popatrzył mi ufnie w oczy i powiedział: „Byłem niegrzeczny”. Przykucnąłem przy nim, przytuliłem i coś ciepłego zagadałem. Chwilkę to trwało, odbiegł do taty. Usłyszałem tylko: „No widzisz, wyrzuciłeś to z siebie i masz spokój”. Tak, to były dwie spowiedzi i zarazem bardzo ważna katecheza. Żaden ksiądz, żadna katechetka nie ma takich możliwości, jak miał ten tato. Jak ma każdy tato i każda mama.

Nieraz obserwowałem przy spowiedzi inne sceny. Na przykład – spowiada się mama, dziecko zostawiła w najbliższej ławce. Maluch powoli, przystając co dwa kroki, podchodzi. Zadzierając główkę, obserwuje mamę. Jest już całkiem blisko. Mówię: „Proszę przytulić dziecko, zrozumie, że tu nic złego się nie dzieje”. Kątem oka widzę przez kratkę konfesjonału, jak malec przylgnął do mamy. Odchodzą, on trzyma maminą rękę, obejrzał się w moją stronę, pomachałem mu ręką, odpowiedział swoją małą łapką. To też była katecheza.

Mam nadzieję, że gdy będzie przed swoją Pierwszą Komunią, nie będzie się bał konfesjonału, księdza i spowiedzi. Zawsze z sympatią patrzę, jak rodzice (lub starsze rodzeństwo) przyprowadzają malców do kościoła. A dom Boży z całym swoim wystrojem, zapachem, pięknem, tajemniczością staje się cząstką ich domu. Śpiew, modlitwa, odgłos dzwonków, dźwięk organów, widok ludzi spowiadających się, klęczących, przyjmujących Komunię staje się cząstką ich świata. A jeśli nawet dzieciaka widać i słychać (byle w miarę), nie szkodzi. Kościół to nie studio nagrań, by na drzwiach zawiesić tabliczkę „Nie przeszkadzać”. Nie ma domu bez dzieci.

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama