Łatwo jest odwoływać się do św. Franciszka. Do naśladowania go – już znacznie mniej chętnych.
Dziś św. Franciszka z Asyżu. Piękny to święty. Przyznajmy jednak szczerze – wariat. No, niech będzie: szaleniec. Boży szaleniec. W sumie i tak na jedno wychodzi. Myślę, że gdyby podobne jak przed wiekami pomysły miał dziś, tak samo jak jemu współcześni pukalibyśmy się po głowie i z piedestału swojej stateczności korygowalibyśmy jego szaleństwa. I złośliwie podejrzewam, że robiłaby to też spora część tych, którzy i dziś w tej czy innej sprawie stawiają go innym za wzór.
Ot, jego umiłowanie świata przyrody. Wynikało z pokory, prostoty i ukochania biedy. Tak, ukochania biedy. Nie było wyrachowaniem korzystającego pełnymi garściami z dobrodziejstw cywilizacji ekologa, który na odbywaną w klimatyzowanej (prądem oczywiście) hali konferencję o zgubnym wpływie hodowli krów na emisję CO2 przylatuje spalającym całe tony paliwa samolotem. Albo innego, który namawia do kupowania elektrycznych samochodów przemilczając skąd ten prąd i jakim problemem dla środowiska za parę lat będzie zużyty akumulator.
Czy też Franciszkowa otwartość. Wyrażająca się na przykład tym, że wybrał się w podróż, by spotkać się z sułtanem. Przecież nie pojechał do niego po to, żeby wymienić z nim kilka uwag o wartościach ogólnoludzkich, ale żeby przekonać go do Chrystusa, prawda? Był otwarty, ale otwartość była jego metodą, nie celem. Metodą, by ludzie pokochali Miłość. Niewygodne dla tych, którzy tak szanują poglądy innych, że zapierają się swojej wiary i oburzają się, że inni nie chcą tego robić.
To, co leży u podstaw duchowości Franciszka jest dziś za to najczęściej nie do przyjęcia. Umiłowanie biedy, radość z bycia ostatnim i nic nie znaczącym.... Dla Chrystusa oczywiście. Jakoś nie wydaje mi się, by naśladowanie w tym Biedaczyny było dziś modne. Uśmiecham się ilekroć wspominam jego wykład o prawdziwej radości. Przypomnę:
Tenże [br. Leonard] opowiadał, że pewnego dnia u Świętej Maryi [Matki Boskiej Anielskiej] św. Franciszek zawołał brata Leona i powiedział: „Bracie Leonie, pisz”. Ten odpowiedział: „Jestem gotów”. Pisz – rzecze – czym jest prawdziwa radość.
Przybywa posłaniec i mówi, że wszyscy profesorowie z Paryża wstąpili do zakonu; napisz, to nie jest prawdziwa radość. Że tak samo uczynili wszyscy prałaci z tamtej strony Alp, arcybiskupi i biskupi, również król Francji i Anglii; napisz, to nie jest prawdziwa radość.
Tak samo, że moi bracia poszli do niewiernych i nawrócili wszystkich do wiary; że mam od Boga tak wielką łaskę, że uzdrawiam chorych i czynię wiele cudów; mówię ci, że w tym wszystkim nie kryje się prawdziwa radość.
Lecz co to jest prawdziwa radość? Wracam z Perugii i późną nocą przychodzę tu, jest zima i słota, i tak zimno, że u dołu tuniki zwisają zmarznięte sople i ranią wciąż nogi, i krew płynie z tych ran. I cały zabłocony, zziębnięty i zlodowaciały przychodzę do bramy; i gdy długo pukałem i wołałem, przyszedł brat i pyta: Kto jest? Odpowiedziałem: Brat Franciszek. A ten mówi: Wynoś się; to nie jest pora stosowna do chodzenia; nie wejdziesz. A gdy ja znowu nalegam, odpowiada: Wynoś się; ty jesteś [człowiek] prosty i niewykształcony. Jesteś teraz zupełnie zbyteczny. Jest nas tylu i takich, że nie potrzebujemy ciebie. A ja znowu staję przy bramie i mówię: Na miłość Bożą, przyjmijcie mnie na tę noc. A on odpowiada: Nic z tego. Idź tam, gdzie są krzyżowcy i proś. Powiadam ci: jeśli zachowam cierpliwość i nie rozgniewam się, na tym polega prawdziwa radość i prawdziwa cnota, i zbawienie duszy.
Piękne, nie? Wariactwo w czystym wydaniu. Ilekroć ktoś powołuje się na św. Franciszka by przekonać innych do swoich racji pytam samego siebie, czy ów ktoś byłby gotów pójść taką drogą. Bez tego cała reszta to tylko kiczowate dekoracje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.