Boże, on nie wierzy!

Bóg usłyszał jej łzy. Przemówiły do Niego tak mocno jak łzy świętej Moniki.

Reklama

B.: Nie wiem dlaczego, ale sam zaproponowałem Ani, żebyśmy poszli na tę Alphę. Nie stawiałem już warunków co do tego, kto ma być z nami przy stoliku. Kiedy kończyła się Alpha, też nie wiem dlaczego, powiedziałem: „Ania, ja mam grzechy tak grubego kalibru, 20 lat nie chodziłem do spowiedzi, a jak już do niej szedłem, to tylko po to, żeby podpisać papierek. To wszystko z mojej strony było bardzo nieuczciwe, nie chcę iść do normalnej spowiedzi, załatwcie mi rozmowę z księdzem”. Za jakąś godzinę czy dwie miałem już informację: „Masz załatwioną spowiedź w piątek o 19.00”. Kiedy przyszedł ten dzień, w domu wszyscy byli nerwowi. A ja, luzak, wróciłem z pracy, zjadłem kolację i pojechałem. Podjechałem pod plebanię i zacząłem się stresować. Poprzeklinałem sobie pod nosem, ale stwierdziłem, że jak już przyjechałem, to wejdę. Dzwonię na domofon. Co drugie słowo pod nosem to przekleństwo. Głos po drugiej stronie domofonu: – Tak, słucham. – Byłem z księdzem umówiony na spowiedź. Ksiądz Wojtek zszedł, przywitał mnie, nie zachowywał się jak drętwy kaznodzieja. Poszliśmy do salki. I to nasze spotkanie trwało półtorej godziny. Liczyłem dzwony, które biły co 15 minut. Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, ksiądz dopytywał o historię mojego życia. Potem zrozumiałem, że zaczyna się moja spowiedź. Rozłożyłem się. Generalnie gruboskórny chłopak jestem, ale pamiętam, że wtedy mocno sobie pochlipałem. Ksiądz dał mi chusteczki. Poczekał chwilę, widział, że nie umiem złapać oddechu. Pewnie nie wymieniłem wszystkich grzechów, tylko te, które najbardziej mi ciążyły. Potem była totalna ulga. Pamiętam, że jak wszedłem do auta, to nogi miałem jak z waty… W domu dowiedziałem się, że w czasie mojej spowiedzi wszyscy się modlili.

A.: 16 grudnia 2016 r. – tę datę zapamiętam chyba do końca życia. Potem od razu poszliśmy na Seminarium Odnowy Wiary. Bartek był totalnym świeżakiem, a my tak bardzo chcieliśmy czerpać!

Bartek gubi „ketę”

B.: Przed ślubem miałem nieuczciwą spowiedź: choć teoretycznie mogłem chodzić do Komunii, to jej nie przyjmowałem. Nie zależało mi. Po tej prawdziwej spowiedzi do Komunii podszedłem całkiem inaczej. Teraz do spowiedzi i Komunii chodzę regularnie. Zastanawiam się, jak można co niedzielę chodzić do kościoła i nie przystępować do Komunii? A jak zmieniło się nasze życie? Nie kłócimy się już o Kościół. Po moim nawróceniu pewne było też to, że weźmiemy udział w kolejnej Alphie. Tym razem jako prowadzący.

A.: Po nawróceniu Bartka odetchnęłam. Mój najważniejszy cel został osiągnięty.

B.: Sam zaproponowałem Ani, żebyśmy pojechali na rekolekcje ze wspólnotą w Radzionkowie-Rojcy! Stwierdziłem: „Będzie kiepsko, to się stamtąd zwiniemy”. Było genialnie. Z niektórymi z tych ludzi pojechaliśmy jeszcze na wakacje nad morze! I ciekawostka: pewnego dnia, jak byliśmy na plaży, powiedziałem Ance: „Nierówno się opaliłem, mam taki gruby łańcuszek, zdejmę go i włożę do kieszonki namiotu plażowego”. Cały dzień, od 10.00 do 16.00, byliśmy na plaży. Potem zwinąłem namiot, wróciliśmy do domu, wykąpaliśmy się i pojechaliśmy do znajomych, z którymi byliśmy na tych wakacjach. Nagle patrzę, nie ma mojego ulubionego łańcuszka! Rozwinąłem namiot, ale łańcuszka dalej nie było. Anka się ucieszyła, bo strasznie go nie lubi. Kojarzy jej się z okresem, kiedy miałem bransolety, kolczyki... Na drugi dzień poszedłem rano po bułki i podjechałem też na plażę. Nie wiem dlaczego, ale prostym językiem powiedziałem wtedy: „Panie Boże, ja go muszę znaleźć. To mnie ciut bardziej utwierdzi w wierze. Spróbuj, może Ci się uda”. Wychodzę zza wydmy, stoję na plaży, gdzie byli już biegacze, zbieracze skarbów, plażowicze z gazetą, patrzę, a z piasku wystaje kilka ogniw mojego łańcuszka! Znalazłem go blisko wyjścia z plaży. Od 16.00 poprzedniego dnia na pewno przeszły tam setki ludzi, biegały dzieci, minęła cała noc, wiał wiatr, a ja o 7.00 czy 8.00 rano znalazłem mój łańcuszek! Noszę go do dziś. Na pierwszej mojej Alphie dostałem krzyżyk. Ale on nie pasuje do mojego grubego łańcuszka. Teraz śmieją się ze mnie: „Skoro znalazłeś swoją »ketę«, to musisz powiesić na niej wielki krzyż”. Zrobię to. 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama