Zostanę trzeci z nimi

Archiwum GN Lojzek, czyli ojciec Serafin Kaszuba, kapucyn, był Bożym włóczęgą poniżej: Naczynia liturgiczne, które o. Kaszuba woził po całym ZSRR

Dziwny był ten chudy, niepozorny sprzedawca ziół, introligator i palacz. Odwiedzał setki kuzynek i kuzynów w całym ZSRR. A w nocy, gdy „kuzyni” z sąsiadami zasłaniali okna, ubierał stułę i podnosił w górę Ciało Chrystusa.

„Wy nam mieszajetie w rabotie!” (przeszkadzacie nam w pracy) – mówili mu sowieccy urzędnicy. W 1958 r. uderzyli: w gazecie ukazał się artykuł z oskarżeniem, że Kaszuba to pijak i kobieciarz. Wierni nie uwierzyli, ale niejaki Demczenko, urzędnik ds. wyznań w Równem, natychmiast pozbawił Serafina prawa do publicznego sprawowania funkcji kapłańskich. Rok później władze podstępnie wymeldowały go z Równego, a żadna inna miejscowość nie chciała go zameldować. Najdziwniejsze jednak, że wcale to Sowietom nie wyszło na zdrowie. Serafin zaczął życie „bradiagi”, czyli „szkodliwego włóczęgi”. Jeździł po całym ZSRR. Odprawiał nocami Msze św., chrzcił, spowiadał, przygotowywał ludzi na śmierć. – Z nami w Kazachstanie byli Niemcy, katolicy. Oni też bardzo o. Serafina kochali – wspomina Stanisława Wróblewska. – Chrzcił im dzieci, im też odprawiał tajne Msze. Raz tam poszedł mój mąż i wrócił trochę zgorszony, że on z Niemcami wojował, a tam na Mszy wszystko po niemiecku było – śmieje się pani Stanisława. Serafin świetnie znał niemiecki i kilka innych języków.

Głowa na brewiarzu
W 1966 r. na dworcu w kazachskim mieście Kustanaj o. Serafina dopadła jednak milicja. Dostał pięć lat zsyłki za włóczęgostwo. Na zsyłce w sowchozie Arykty do Serafina zaczęli jednak schodzić się po sakramenty ludzie z całej okolicy. Władze przeniosły go już po kilku miesiącach do sowchozu w Arszatyńsku. Tam sytuacja powtórzyła się. Serafin został więc zwolniony i skazany na 11 lat pobytu w zakładzie dla nieuleczalnie chorych. Władysława Pajewska latała samolotem na miejsca jego zsyłki. – On cieszył się bardzo, jak my przyjeżdżali. My go karmili, co mogli, przywozili dla niego – uśmiecha się. Jej siostrzenica Julia Zinkowska z Rybnika dodaje: – Naród tam taki, że co najlepsze oddawali gościom, choć sami mogli tego nie jeść – wspomina. Raz Władzię i dwie inne katoliczki, w tym Niemkę, w czasie powrotu zaskoczył „buran” – wielka zamieć śnieżna, w której ludzie tracą orientację i zamarzają w bezkresnym stepie. Przeżyły cudem. – O. Serafin nam potem mówił, że jak zobaczył ten buran, to przez cały czas modlił się za nas, żebyśmy nie zabłądziły – wspomina Władysława Pajewska.

Mało kto wie, że ta staruszka, przebywająca w domu pomocy w Krakowie lub u siostrzenicy w Rybniku, to bohaterka. Jej dziecko zmarło w dzieciństwie, więc z mężem Kazikiem świadomie narażali się na więzienie, goszcząc o. Kaszubę. Przedstawiali go jako kuzyna. W chałupie ukrywali też Najświętszy Sakrament. – Było drewniane tabernakulum. Ksiądz zostawiał nam Komunię na miesiąc. My z sąsiadami otwierali drzwiczki, modlili się i każdy brał łyżeczką Komunię dla siebie – mówi. Ofiara Kazika i Władzi wydała owoce też w ich rodzinie: Wiera, wnuczka jej siostry, jest dziś zakonnicą, a Eugeniusz, wnuk siostry, został księdzem. Wykształcił się w Polsce i wrócił ewangelizować Kazachstan. Z zakładu dla chorych o. Serafin w 1967 r. po prostu uciekł. Nie ścigano go, bo był mróz i zaspy. Władze zakładu prawdopodobnie zatuszowały jego ucieczkę, żeby nie mieć kłopotów. Kapucyn wrócił więc do dawnej pracy. W 1968 r. odwiedził Polskę. Lekarze z Wrocławia podleczyli jego gruźlicę, dzięki czemu wrócił z nową energią do ZSRR. W 1977 r. dotarł przemoczony do Lwowa. W mieszkaniu, gdzie miał nocować, trwała rewizja, więc stał kolejne godziny w deszczu, aż znaleziono mu inny nocleg. Rano ktoś zauważył, że w jego pokoju pali się światło. Ojciec Serafin siedział martwy na krześle, z głową opartą na brewiarzu. Toczy się jego proces beatyfikacyjny.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

Reklama

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7