Czyli Bóg, pop i piłka nożna.
Od ładnych paru lat na naszym rynku wydawniczym sukcesywnie pojawiają się nowe książki Marcina Kaczmarczyka. Człowieka, który nie kryje, że do Kościoła zdarzało mu się raczej chadzać niż chodzić, zaś księży miał za grupę „chłopaków w czarnych sukienkach, robiących niezłą kasę na ciemnym społeczeństwie”.
Potem przyszło jednak nawrócenie. Spotkanie z żywym Słowem. Ale niewyparzony język i popkulturowy luz pozostały. I bardzo dobrze, bo dzięki temu jego teksty są szczere, zabawne i co najważniejsze, pisane bez zadęcia. Po takiej lekturze naprawdę łatwiej wierzyć. Uwierzyć. Chociażby w to, że Biblia nie gryzie, że biblijni bohaterowie „dają radę”, a On, Bóg, „wow, jest niesamowity!” – jak pisze Kaczmarczyk.
W nowej książce tego autora, noszącej tytuł „Boża szkoła determinacji”, czytamy, że „Pismo Święte jest źródłem nadziei. Co kilka stron możesz znaleźć historię, która pokazuje, że sytuacji bez wyjścia nie ma. Nawet jeśli wszystkie okoliczności mówią inaczej”.
Myślisz negatywnie? Więc stwórz alternatywną myśl. „Potrzeba radykalnej zmiany myślenia i przewartościowania idei”. Negatywne myślenie to samonakręcające się koło. Daj Bogu szansę marudo, narzekaczu, pesymisto! – apeluje Marcin Kaczmarczyk.
Apeluje, ale i porównuje. O tak, porównania ma „zabójcze”. W Janie Chrzcicielu widzi np. biblijnego Johna Rambo, zaś w starotestamentalnej opowieści o Jakubie, Racheli, Lei i Labanie dostrzega podobieństwo z serialowymi tasiemcami rodem z Ameryki Południowej.
Świetny jest rozdział o robotnikach w winnicy. Jak pamiętamy z Ewangelii św. Mateusza, jedni pracowali cały dzień, inni tylko godzinę, a mimo to, każdy z nich otrzymał od gospodarza winnicy po denarze, co oczywiście nie spodobało się tym, którzy pracowali od rana.
Kaczmarczyk w niezwykle pomysłowy i zabawny sposób porównuję tę przypowieść z historią piłkarza Grzegorza Piechny. Popularny „Kiełbasa” (to jego boiskowy pseudonim), mimo że był niezwykle skutecznym napastnikiem i wielokrotnym królem strzelców niższych lig, do ekstraklasy trafił późno. Do reprezentacji Polski jeszcze później. A mimo to, w debiucie, udało mu się strzelić gola, choć w środowisku piłkarskim przeważały głosy, że gra w biało-czerwonych barwach mu się nie należy. Że to za późno, że jest za stary (zbliżał się wówczas do trzydziestki), że są młodsi, zdolniejsi i bardziej perspektywiczni gracze. Wypisz-wymaluj niezadowoleni robotnicy z winnicy.
Takich porównań i skojarzeń znajdziemy w „Bożej szkole determinacji” więcej.
Polecam więc sięgnąć po tę książkę, bo można się z niej nauczyć, jak radzić sobie z raniącymi opiniami innych i jak nigdy, przenigdy się nie poddawać.
*
Wydawnictwo eSPe ufundowało dla Państwa 1 egz. „Bożej szkoły determinacji”, a w naszym konkursie wygrała ją Pani Mariola, z którą już skontaktowaliśmy się mailowo.
Gratulujemy, nagrodę prześlemy pocztą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).